Rywale nam nie odlecieli
SApoloniusz Tajner (68 l.)
apporo nie okazało się tym razem szczęśliwe dla polskich skoczków. W trzech konkursach wywalczyli tylko jedno miejsce na podium (Dawida Kubackiego w pierwszym z nich). Czyżby w połowie sezonu rywale uzyskiwali przewagę nad naszymi reprezentantami? – Nic takiego – uspokaja Apoloniusz Tajner (68 l.), były prezes PZN. – Nie jestem rozczarowany tym, co wydarzyło się w Sapporo. W dodatku czwarty dzień pobytu w innej strefie czasu robi się niekorzystny dla niektórych. Uważam, że wszystko jest w porządku. A najważniejsze, że naszym skoczkom dobrze wychodzi odejście z progu. Brak jedynie ustabilizowanego piątego zawodnika w drużynie. Wprawdzie zwyżkuje forma Olka Zniszczoła, ale widać oznaki zmęczenia u Pawła Wąska. Dawid Kubacki pozostaje światowym liderem jeszcze od letniego grand prix. Ale jego przewaga mocno topnieje. Czy wytrwa do końca sezonu? – Jestem spokojny o Dawida – mówi współautor sukcesów Adama Małysza. – Skacze równo i powtarzalnie. On sam wprawdzie mówił, że nie było ostatnio tak dobrze, ale kiedy nie trafi w dobre warunki, trudno, żeby wyszedł z tego świetny wynik. W jego wejściu w próg i potem w powietrze nie ma błędów. Zdaniem Apoloniusza Tajnera wyjątkowego pecha do warunków atmosferycznych ma w tym sezonie Kamil Stoch.
– Los daje mu dobre warunki tylko w połowie skoków. Gdyby raz trafił w bardzo dobre warunki, a raz w średnie, już teraz w jego zasięgu byłoby zwycięstwo w konkursie. Trafia w próg bez spóźnień, ma też z progu mocne odejście w powietrze. Brakuje tylko błysku w tym odejściu. Ale jest już blisko tego. Nie odpowiem, kiedy wygra 40. pucharowy konkurs, jednak myślę, że wygra go jeszcze tej zimy. A technika, z jaką skacze, pozwala myśleć o tym także w odniesieniu do lotów (najbliższe w ten weekend, w Bad Mitterndorf – red.). Norweg Granerud depcze już po piętach Dawidowi Kubackiemu. W czołówce się zagęściło. – Przebudził się Kobayashi, odzyskał dynamikę, a też na pewno pomógł mu wcześniejszy powrót z Europy do Japonii przed Pucharem Świata. Teraz jednak Europa wraca do siebie i tutaj zamuleni mogą być Japończycy. Rozkręcił się Stefan Kraft – mówi Tajner.