Wbili jej nóż w szyję, poszli na pizzę
W sobotę wieczorem mieszkanki Zielonki mogą się pobawić w rytmach rock’n’rolla na tanecznym wieczorze w Kolejowej. Grupa The Foxcats od godz. 18 będzie rozweselać każdego niezależnie od wieku czy gustu muzycznego. The Foxcats to trzech młodych chłopaków, którzy fascynują się brzmieniami z lat 50. i 60. Lisokoty w większości grają własne kompozycje oraz covery takich artystów jak The Beatles, Elvis Presley. Wstęp bezpłatny.
„Osa”, „Jogi” i „Gołąb”
– to nie były pseudonimy, jakie dziś nadają sobie gangsterzy. To były przezwiska licealistów, którzy w 1996 r. mieli zdawać maturę w warszawskim liceum na Grochowie. A jednak ci uczniowie skończyli jak przestępcy – skazani na dożywocie. Miesiąc przed studniówką w potworny, bestialski sposób zamordowali Jolantę Brzozowską, pracownicę biura na Tarchominie, szwagierkę późniejszego rzecznika praw ofiar. Monika O. była wtedy pierwszą w Polsce kobietą skazaną na dożywotnią odsiadkę. Dziś ci mordercy mają po 46 lat...
Zanim Krzysztof O. stał się osobą publiczną, niemal trybunem ludowym walczącym o zaostrzenie prawa (a potem mającym samemu kłopoty z prawem), był właścicielem niewielkiej firmy Abigel, która miała biuro w mieszkaniu na Białołęce przy ul. Erazma z Zakroczymia. Tu mieścił
się punkt ksero i miejsce kolportowania krzyżówek. W tym biurze zatrudnił 22-letnią Jolantę Brzozowską – energiczną, zorganizowaną, pogodną i pracowitą szwagierkę. W pracy pomagał jej m.in. Marcin M. „Jogi”, uczeń liceum znajdującego się przy ul. Szczawnickiej w Warszawie. Do tej samej szkoły, choć do innych klas, chodzili jego kumple – Monika O. „Osa” oraz Robert G. „Gołąb”. Wszyscy rocznik 1977. Razem imprezowali, nie stronili od alkoholu i narkotyków, bywali na wagarach, ale poważnych zatargów z prawem nie mieli.
Przed studniówką w ich głowach zrodził się plan, by okraść jakiś sklep i zdobyć pieniądze na – jak to nazwali – umilacze na szkolnej imprezie. Po namyśle uznali jednak, że prościej będzie okraść biuro Abigel – a sprzęt spieniężyć. W firmie była przecież Jola, którą uznali za nieszkodliwą. Na wypadek problemów uzbroili się jednak w nogę od stołu, kij bejsbolowy, nóż i rękawiczki. Mieli nimi zdemolować biuro, gdy „Osa” powie: „Już”. „Jogi” zadzwonił do Brzozowskiej, uprzedzając, że po południu wpadnie i przyprowadzi koleżankę, która też chciałaby popracować i dorobić. Brzozowska przywitała ich z uśmiechem na ustach. Zaczęła rozmowę z „Osą” o pracy, przygotowała umowę... Później przed sądem przyznała, że kilka razy patrząc kobiecie w oczy, nie mogła się zdobyć, by dać sygnał „już”.
To Robert nie mógł znieść napięcia i uderzył Brzozowską pierwszy. Dostała kijem w głowę, aż upadła na stół. Potem nastąpiła masakra.
Jola dostała jeszcze kilka ciosów. Marcin zaczął ją dusić (od tego na ciele miała na szyi ślady odciśniętego łańcuszka), w końcu Robert wbił w szyję nóż. „Osa” zeznawała później, że widziała przez chwilę, jak Robert kręcił tym nożem jak śrubokrętem. „Nie mogę słuchać, jak ona charczy” – mówił w szale. „Osa” poleciła mu wtedy zakryć twarz swetrem. Łącznie zabójcy zadali 22-latce kilkanaście ciosów nożem, nawet w oczy. Biegli patolodzy orzekli, że gdy nóż ugrzązł w czaszce zamordowanej, już nie żyła. Nie czuła już większości tych tortur. Na koniec Robert zwalił ciało Jolanty z biurka na podłogę.
Ale to nie był koniec horroru. „Osa” po całej akcji poczuła się głodna, zajrzała do lodówki i... zjadła tatara. Po czym wszyscy wyszli, zgarniając, co się dało, z biura. Próbowali zastawić sprzęt u pasera, ale – ku ich rozczarowaniu – okazało się, że to, co ukradli oprócz 400 zł (dwa telefony, pagery, magnetowid
Tańce w Kolejowej