KRAJ O WARSZAWIE
Dlaczego młodzi ludzie nie chcą żyć? To pytanie nurtowało mnie kiedyś, gdy słyszałam, że nastolatka się otruła, rzuciła do jeziora czy pod pociąg. To pytanie powraca ostatnio coraz częściej, bo nie ma tygodnia, byśmy – pytając o śmierć na kolei czy akcję ratunkową na Wiśle – nie słyszeli od policji: „W tej sprawie nie udzielamy informacji”. A dla nas, dziennikarzy, oznacza to, że nie był to nieszczęśliwy wypadek, tylko samobójstwo dokonane. Policja przyjęła strategię, że o samobójstwach nie informuje. Ale czy milczenie oznacza, że zjawisko zniknie?
Nie. Milczenie jest wygodne dla decydentów, bo coś, o czym się nie pisze, przestaje być problemem. Pozornie oczywiście. Wówczas nie trzeba reagować, próbować, nie ma wyrzutów, że się czegoś zaniechało, nie zrobiło, nie przeciwdziałało. Zainspirowana konferencją fundacji Grow Space spojrzałam na statystyki w Warszawie z ostatnich kilku lat. Są naprawdę zatrważające: 2019 r. – 36 prób samobójczych i 6 zgonów, 2020 r. – 38 prób i 14 zgonów, 2021 r. – 48 prób i 12 zgonów. W ubiegłym roku...aż 83 próby i 19 zgonów. Prawie 100 osób w dwumilionowym mieście chce odebrać sobie życie. – To przecież zaledwie 0,005 proc. – powie ktoś. Ale to są tylko dane dotyczące dzieci i młodzieży! To oznacza prawie 100 osób na ok. 200 tys. uczniów. Czyli już 0,05 proc. Dobitniej – co cztery dni jakieś dziecko w Warszawie dochodzi do wniosku, że nie chce żyć. A każdego dnia na swoje życie chce się targnąć jakiś jeden dorosły mieszkaniec stolicy. To już bardzo dużo! Wstrząsające, że najmłodszy niedoszły samobójca miał siedem lat... Te dane powinny przerazić wszystkich decydentów – przedstawicieli rządu i władz Warszawy. Liczba samobójczych śmierci wśród nastolatków w ubiegłym roku jest bowiem najwyższa w historii! Statystyki z roku na rok drastycznie rosną. To największy przejaw kryzysu wśród młodzieży od lat. I jednocześnie – dramatyczny obraz samotności młodych ludzi w wielkim mieście. Ludzi, którzy w swoim kryzysie psychicznym nie znajdują pomocy w odpowiednim momencie. Dlaczego? Być może nie dostrzegają jej w najbliższym otoczeniu – w domu, w szkole, wśród przyjaciół. A być może to otoczenie nie chce tego zobaczyć? Bo nie umie zareagować, bo nie wie, co z tym dalej zrobić, bo refleksja przychodzi za późno, gdy już tragedia, łzy, a na biurku pożegnalny list... Gdy rozmawiam z ekspertami o antidotum na myśli samobójcze, słyszę: „Podawajcie numery telefonów zaufania. Warszawa ma dość dobrze rozwiniętą sieć pomocy osobom w kryzysie”. Podajemy. Ale sam numer nie wystarczy. A czy ktoś z decydentów kiedykolwiek sprawdził, ile czasu musi czekać osoba w kryzysie, by ktoś odebrał ten telefon? Czy ktoś liczył, ile musi czekać rodzic (który już wie, że z jego dzieckiem nie jest dobrze) na wizytę u psychologa czy psychiatry?najważniejsza – moim zdaniem – jest reakcja! I niezamiatanie problemu pod dywan. Gdy krzyczymy głośno o narodzinach in vitro, krzyczmy też o tym, że Janka, Zosi czy Helenki z klasy VI B nie ma już na tym świecie, bo ktoś w porę nie zareagował. Po imieniu. Bo za każdym statystycznym przypadkiem kryje się dramat konkretnej osoby. Samobójstwo to nie tabu. To nasilające się cywilizacyjne zjawisko. W maju ubiegłego roku policjanci z Pragi zjawili się w dobrym momencie na moście Świętokrzyskim.
Udało im się zapobiec tragedii. 17-latka runęłaby z barierek do Wisły, gdyby nie udało się jej w porę złapać i wyciągnąć na bezpieczną stronę mostu. Udało się uratować jedno młode życie, bo rejon mostów jest szczególnie patrolowany przez służby. Gdy media nagłośniły dwa następujące po sobie samobójstwa w Złotych Tarasach – centrum handlowe w ubiegłym roku zdecydowało się założyć w niebezpiecznych miejscach ochronne siatki. Nie od razu, nie, z tego, co wiem, eksperci interweniowali kilkakrotnie. Ale ostatecznie reakcja nastąpiła – i to jest ważne. A co z zabezpieczeniem metra? W związku z licznymi w ostatnich latach przypadkami rzucania się na tory dziennikarze zapytali ostatnio prezydenta Rafała Trzaskowskiego o zabezpieczenie peronów. W Londynie czy Rzymie na najbardziej zatłoczonych stacjach funkcjonują szklane bariery na krawędziach peronów. Drzwi rozsuwają się, gdy pociąg już stoi. Czy Warszawa nie mogłaby takich barier zamontować? Prezydent odpowiedział coś o dużych kosztach takiej inwestycji... A ile kosztuje ludzkie życie?