Olek ZLECIAŁ z podium
Aleksander Zniszczoł skakał jak natchniony, ale tylko w pierwszej serii...
C
M YK
Co za pech! Aleksander Zniszczoł (30 l.) w sobotę i niedzielę w Willingen miał szansę na dwa miejsca na podium PŚ, tyle tylko że dobrze skakał jedynie w pierwszych seriach konkursów… Z weekendu marzeń zrobił się weekend wielkiego niedosytu.
Zniszczoł sygnalizował już kilka razy w ostatnim czasie, że moc jest, brakuje tylko stabilizacji. Miał już kilka podobnych podejść w tym sezonie, był bliski podium, ale potem coś nie wychodziło i spa- dał na dalsze pozycje. Tak było jeszcze w sobotę Willingen, kiedy to zleciał z 3. na 8. lokatę. Potem niemal kopię tego oglądaliśmy w drugiej rywalizacji.
Pierwsza seria niedzielnego konkursu to był jakiś kosmos w wykonaniu Polaka. Wygrał ją z dużą przewagą. Poszybował na 146 m (czyli podobnie jak w I serii w sobotę), przy czym tym razem wygrał też los na loterii… wiatrowej. Otóż przeliczniki siły wiatru pokazały, że był on stosunkowo niewielki pod narty i dzięki temu Olkowi odjęto o kilkanaście mniej punktów niż konkurentom. To oznaczało ponad 12 pkt przewagi (ok. 7 m) nad Ryoyu Kobayashim po otwierającej serii i wielkie szanse na podium. Jeśli wielokrotnie Polacy narzekali po zawodach, że pogoda ich pokonała, to tym razem Zniszczoł mógł się szeroko uśmiechnąć.
Pytanie oczywiście brzmiało: czy to wystarczy do utrzymania prowadzenia. I nie wystarczyło… Zamiast po raz pierwszy w 9-letniej historii startów w PŚ znaleźć się na podium, znowu spadł na 8. miejsce po bardzo złym technicznie skoku na zaledwie 130,5 m. To był jeszcze boleśniejszy spadek niż dzień wcześniej. Niewykluczone, że presja kapitalnego wyniku też zrobiła swoje.
Pozostała nam jedynie wątpliwa satysfakcja, że pierwszy raz w tym sezonie Polak lądował w czołowej dziesiątce PŚ. W sobotę wygrał Norweg Johann Andre Forfang, a w niedzielę Niemiec Andreas Wellinger.