Policja za brała premierowi wice auto
skiego premiera oraz szefa NATO, a we wtorek podczas rady krajowej Platformy Obywatelskiej ogłosił kandydatów partii do Parlamentu Europejskiego. Jeszcze wczoraj rano był w Sejmie, gdzie wysłuchał informacji szefa MSZ Radosława Sikorskiego o zadaniach polskiej polityki zagranicznej w 2024 roku. Ale teraz musi udać się na odpoczynek, bo dopadło go zapalenie płuc. – Po zakończeniu kuracji powróci do swoich obowiązków – poinformowała kancelaria szefa rządu. Sam Tusk zapowiedział wczoraj, że 7 maja weźmie udział w Europejskim Kongresie Gospodarczym, a 10 maja nastąpi rekonstrukcja rządu. – Po krótkiej (mam nadzieję) przerwie wymuszonej chorobą ruszamy ostro do roboty
– napisał w serwisie X.
Komfortowy SUV miał przez lata służyć Krzysztofowi Gawkowskiemu (44 l.) i jego rodzinie. Służył tylko przez kilka miesięcy, bo auto przejęła policja. Okazało się, że Peugeot 5008 ma we Francji „brata bliźniaka”, a minister cyfryzacji padł ofiarą oszustwa. – 100 tys. zł to dla mnie i całej rodziny góra pieniędzy. To były praktycznie nasze całe oszczędności, a teraz szanse na ich odzyskanie są nikłe – mówi ważny polityk Lewicy.
Dla ojca trójki dzieci kluczowe było to, czy auto mieści na pewno trzy foteliki. W Peugeocie można je było swobodnie zamontować. Gawkowski kupował samochód z ogłoszenia, więc postanowił sprawdzić jego historię w jednym ze stołecznych autoryzowanych salonów francuskiego producenta. Usłyszał, że nie ma żadnych przeciwwskazań, by kupić auto. Dopiero po kilku miesiącach na jaw wyszła trudna dla wicepremiera prawda. – Wiedziałem, że samochód wcześniej był leasingowany, został wykupiony przez osobę prywatną i później trafił do mnie. Teraz wszyscy mówią, że to nie ich wina, no to czyja to jest wina, moja? – rozkłada ręce Krzysztof Gawkowski.
Tymczasem były policjant i ekspert w zakresie ruchu drogowego Marek Konkolewski uważa, że najsłabszym ogniwem mógł być tu salon weryfikujący historię pojazdu. – Mamy do czynienia z klasycznym klonem. Ktoś kradnie określone auto, przebija numery VIN na tabliczce znamionowej, by były to numery identycznego samochodu. Wtedy przejeżdża do Polski i legalnie go rejestruje. Służby niczego nie wyłapią, bo samochód o tych numerach nie jest poszukiwany – twierdzi ekspert.
Za takimi procederami nie stoją szajki złodziejaszków, ale poważne grupy przestępcze. – Funkcjonariusze CBŚ dokonali zatrzymania 5 osób oraz przeprowadzili przeszukania i zatrzymania pojazdów w śledztwie dotyczącym międzynarodowej zorganizowanej grupy przestępczej zajmującej się kradzieżami samochodów – informuje nas prokurator Karol Borchólski.
A wicepremier Gawkowski chce, by z jego prywatnego nieszczęścia wynikło jednak coś dobrego. – Chciałbym przygotować takie zmiany, które pozwolą każdemu sprawdzić, czy samochód, który kupuje nie ma klonu w Europie. Te systemy istnieją, trzeba je tylko połączyć. Podjąłem pierwsze działania – zapowiada wicepremier.