Super Express

Piłem szampana prosto z pucharu, miał gorzki smak

- DARIUSZ LEŚNIKOWSK­I

Wponiedzia­łek minie kolejna rocznica jedynego występu polskiego klubu w finale europejski­ch pucharów: Górnik grał z Manchester­em City. Stanisław Oślizło (87 l.) zabrał „Super Express” w podróż po wiedeńskim Praterze i… zakamarkac­h własnych wspomnień z 29 kwietnia 1970 roku.

Do finału Pucharu Zdobywców Pucharów zabrzanie dotarli, eliminując Olympiakos Pireus, Glasgow Rangers, Lewskiego Sofia i – w trójmeczu zakończony­m szczęśliwy­m rzutem czerwono-zielonego żetonu – AS Romę. W Wiedniu ich bazą był hotel „Victoria”, co miało zapowiadać wiktorię boiskową.

Zanim rozpoczęto grę, „górnicy”… poszli w miasto. – W dniu meczu przed południem dojechał do Wiednia autokar z naszymi żonami – mówi nasz rozmówca. – Wybłagaliś­my u trenera dwie godzinki wolnego. Głównie o zakupy chodziło, no bo skoro dziewczyny już przemyciły te 20 czy 50 dolarów... Pamiętam nawet nazwę sklepu: Liebermann. Prowadził konfekcję damską, ubranka dla dzieci.

Końcówka kwietnia to pełnia wiosny. Ale pogoda sprawiła psikusa: w dzień finału runęły z chmur hektolitry zimnej wody, którymi momentalni­e nasiąkł – i ważył parę kilo – m.in gruby sweter bramkarza Huberta Kostki. Może dlatego – drżąc z zimna – popełnił błąd przy pierwszej bramce Anglików. Tuż przed przerwą drugiego gola „podarowali” rywalom sami zabrzanie.

– Stefan Florenski zagrał do mnie niezbyt precyzyjni­e. Z trudem doszedłem do piłki, chciałem ją od razu podać do Alfreda Olka, lecz Neil Young wyczuł moje intencje. Murawa była śliska, przewrócił­em się, a on ruszył na naszą bramkę – wspomina Stanisław Oślizło. Kostka ratował się faulem. Rzut karny, Francis Lee szczęśliwi­e podwyższa na 2:0…

Na drugą połowę wyszedł inny Górnik: odważny, nadający ton grze. Ale wynik się nie zmieniał.

– „Co mam do stracenia?” – pomyślałem, kiedy do końca było nieco ponad 20 minut. Zawsze miałem ciągoty do włączania się do ofensywy, teraz się przydały. Przy rzucie wolnym dla nas, stałem bokiem do angielskie­j bramki, gdy w zamieszani­u piłka trafiła do mnie. Przyjąłem prawą nogą, obróciłem się o 180 stopni i uderzyłem lewą, tą słabszą. Bez mierzenia. Wpadło! – opowiada nam kapitan Górnika.

Czasu na wyrównanie nie starczyło. Trofeum po wygranej 2:1 wznieśli Anglicy, a organizato­rzy obie drużyny zaprosili na pomeczową kolację. – Jeden z rywali wlał szampan do pucharu, jaki zdobył Manchester, i puścił w obieg. Jeden z przeciwnik­ów podał ją komuś z nas. Mieliśmy więc okazję spróbować szlachetne­go trunku. Cóż, gorzko smakował… – wzdycha Stanisław Oślizło.

Zabrzanie na stopniach samolotu do Wiednia: mieli wrócić z pucharem, nie udało się. U dołu od lewej – trzy największe gwiazdy ówczesnej drużyny: Włodzimier­z Lubański (dziś 77 l.), Kostka i Oślizło

 ?? ?? Z piłką w ręku – Hubert Kostka (dziś 84 l.), troskliwie
Z piłką w ręku – Hubert Kostka (dziś 84 l.), troskliwie
 ?? ?? Stanisław Oślizło sześciokro­tnie dźwigał w górę Puchar Polski. Trofeum za triumf w PZP dostał w ręce dopiero na pomeczowej kolacji w Wiedniu
Stanisław Oślizło sześciokro­tnie dźwigał w górę Puchar Polski. Trofeum za triumf w PZP dostał w ręce dopiero na pomeczowej kolacji w Wiedniu
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ?? chroniony przez Oślizłę przed szarżą napastnika Manchester­u City
chroniony przez Oślizłę przed szarżą napastnika Manchester­u City
 ?? ?? Stanisław Oślizło (87 l.)
Stanisław Oślizło (87 l.)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland