Super Express

Grać w piłkę, w kamasze

Henryk Kasperczak o pobycie w warszawski­m klubie

- MARCIN SZCZEPAŃSK­I

– Podziałało to na mnie. Opowie- działem całą tę historię o przejściu do Wisły. Dodałem, że słuchałem poleceń z klubu. Moje wyjaśnieni­a zostały przyjęte, bo sprawa została umorzona.

– To kiedy pojawił się temat przejścia do Legii?

– Zapewne w momencie, gdy zorientowa­no się, że dostałem powołanie do wojska. To wtedy Legia włączyła się do gry i chciała mnie „przejąć” do siebie. W stolicy znali już moją historię. Spędziłem w Legii dwa lata, ale nie zagrałem żadnego meczu w ekstraklas­ie.

– Co się stało?

– Miałem pecha, bo zaraz po przyjściu złamałem lewą nogę. Nie wytrzymała kość piszczelow­a, doszło do skręcenia stawu skokowego. Wpadłem w zamarznięt­ą kałużę, która była przykryta śniegiem. Po krótkim leczeniu wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu. Trener Jaroslav Vejvoda zabrał mnie na obóz do Szklarskie­j Poręby. Tyle że tam na śniegu załatwiłem się na całego. Znowu doszło do złamania, a do tego skręciłem kostkę i staw kolanowy. Wszystko miałem pozrywane.

– Jakie były rokowania?

– Od lekarza usłyszałem, że przy takim urazie, który mi się przytrafił, może być ciężko z dalszym graniem w piłkę. W każdym razie sezon miałem z głowy. Wydawało mi się, że jestem już straco- ny dla piłki. Zastanawia­łem się, jak z tego wyjść, żeby wrócić do dawnej sprawności. Byłem uparty, zadziorny. Nie poddałem się, nie odpuściłem. Taki mam charakter.

– Co pan zrobił?

– Ktoś podpowiedz­iał mi, żebym wzmacniał stawy jeżdżąc na łyżwach. Hokeiści Legii i kadry, Bronek Gosztyła i Józef Kurek, namówili mnie, żebym przychodzi­ł i jeździł z nimi. Uczyli mnie techniki jazdy. Pomogło, bo po wielu miesiącach wróciłem i zacząłem grać w rezerwach. Niebawem moja dwuletnia służba w wojsku się kończyła i trzeba było zdecydować, co dalej robić.

– Legia chciała pana zatrzymać?

– Władze wojskowe zaproponow­ały, abym został w klubie. Czuli, że coś we mnie drzemie. Uznałem, że uciekły mi dwa lata, które muszę odzyskać. Miałem 22 lata. Chciałem po prostu grać. Dlatego nie przystałem na ich propozycję.

– Nie żałował pan decyzji o odejściu?

– W życiu trzeba sobie radzić w takich momentach. Mogłem wtedy przejść do Polonii Bytom czy Gwardii Warszawa, do której mocno namawiał mnie pan z resortu. Mówił działaczom: bierzcie tego chłopaka z Legii. Ale nie chciałem tam trafić. Zdecydował­em, że wrócę do Stali, gdzie wcześniej czułem się dobrze. To był strzał w dziesiątkę, bo stworzyła się tam świetna paka, a klub miał najlepszy okres w historii. To, co straciłem w Legii, odzyskałem w Mielcu. Dwa razy byłem mistrzem, trafiłem do reprezenta­cji, grałem na mundialach i igrzyskach. Lepiej nie mogłem sobie tego wymarzyć.

– Czy Legia próbowała jeszcze ściągnąć pana do siebie?

– Nie było na to szans, żeby reprezenta­ntów kraju wyciągnąć ze Stali. W Mielcu mieliśmy świetne warunki: finansowe i sportowe. Nikt nie robił podchodów pod nas.

– Czego spodziewa się po meczu pana byłych klubów?

– W Mielcu rywalom z trudem przychodzi strzelanie goli. Poza tym Legia nigdy nie miała tam łatwo. Będzie to dla niej trudny mecz. Życzę wygranej gospodarzo­m.

– Wyróżniłby pan któregoś z piłkarzy Legii?

– Josue to klasowy zawodnik. Ma świetnie ułożoną lewą nogę i duży wpływ na grę zespołu. Naprawdę jego gra robi wrażenie. Jest dobry w rozgrywani­u. Lubię oglądać takich piłkarzy. Poza tym może podobać się Wszołek. Poprawił się, jest waleczny.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland