Endosymbionty
TO określenie rodem z filmu SF wpisuje się w relację między mitochondriami a człowiekiem, która zaczęła się miliony lat temu, na długo, zanim nasz gatunek pojawił się na świecie. Ba, nawet zanim pojawiły się na nim organizmy wielokomórkowe. Za popularyzacją tej niesamowitej historii stoi biolożka Lynn Margulis. Początki wielokomórkowych form życia datuje się na 1,5–2 mld lat temu. Otóż protoplasta współczesnej komórki eukariotycznej (posiadającej jądro komórkowe, czyli m.in. komórki zwierzęcej) „połknął” komórkę bakteryjną (najpewniej była to α-proteobakteria z rzędu Rickettsiales). Ta posiadała coś tak cennego, że zamiast stać się posiłkiem, została lokatorem, dokładniej endosymbiontem (komórka jednego organizmu żyjąca wewnątrz komórek drugiego organizmu). W ten chytry sposób doszło do przysposobienia mitochondriów przez komórkę eukariotyczną. Nietypowy łup oferował znaczną przewagę ewolucyjną, bo pozwalał wytwarzać energię w bardzo wydajny sposób. W trakcie ewolucji komórka bakteryjna stopniowo traciła autonomię, lecz zachowała namiastkę niezależności w postaci własnego materiału genetycznego. Z tego względu mitochondria określa się mianem organelli półautonomicznych. Ich DNA zawiera 37 genów, choć warto pokreślić, że w trakcie ewolucji wiele z nich zostało przeniesionych do genomu gospodarza. Fenomen ten naukowcy tłumaczą niższym tempem mutacji w jądrze komórkowym i lepszą ochroną materiału genetycznego przed uszkodzeniami. Trudno jednak nie zauważyć, że dzięki takiemu rozwiązaniu komórka mogła trzymać endosymbionta na smyczy.