Śladem słoni
Jako miłośnik słoni musiałem przeczytać tę książkę i zrobiłem to z wielką ochotą. Zastanawiam się, jak można ją zakwalifikować – opowieść dla ekologów? Thriller? Literatura faktu? Myślę, że tak naprawdę to hybryda wszystkich tych gatunków. Czyta się ją z zapartym tchem. Delia i Mark Owensowie są amerykańskimi zoologami. W latach 70. XX w. dotarli do Afryki, która na długo stała się ich domem. Podziwiam ich odwagę. Wystarczy pomyśleć – dwoje białych ludzi na kontynencie nękanym ciągłymi wojnami i opanowanym przez wszechobecną biurokrację zajmuje się obserwacją i ochroną zwierząt. Afryka została podzielona granicami przez białego człowieka bez uwzględnienia zasięgu lokalnych plemion i stanowi to do dziś wielki problem. Owensowie ruszają w nieznany teren, mając jedynie stare auto terenowe i awionetkę. Podróżują najczęściej oddzielnie, oczywiście bez GPS, tylko z niedokładnymi mapami. Obserwują zwierzęta i są wielokrotnie świadkami rzezi. Słoń, mimo że jest olbrzymem, nie ma szans w starciu z kłusownikiem wyposażonym w automat AK47. Spora część strażników parków współpracuje z kłusownikami, to samo dotyczy skorumpowanych przedstawicieli władz. A populacja słoni zmniejsza się w zastraszającym tempie. Uprzedzam – przerażający jest opis zamordowania dwóch przewodniczek stad. Ale z kolei opisy spotkań z lokalnymi mieszkańcami są bardzo barwne, pokazują niezwykły koloryt tej części świata. Przeczytajcie tę książkę, przeżyjcie z autorami powódź, wypadki auta, problemy z władzami. Naprawdę wciska w fotel. Warto mieć pod ręką mapę (choćby Google), aby śledzić opisane trasy.
Delia i Mark Owens, Oko słonia, przeł. Macieja Mazan, Świat Książki, Warszawa 2024