Potrzebujemy więcej liderów w typie Owsiaka
Czy fenomen WOŚP sprawia, że Owsiak mógłby stać się liderem politycznym łączącym Polaków?
„Super Express”: – Szykuje się kolejna rekordowa zbiórka Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. WOŚP jest niemal rówieśniczką III RP i jedną z najbardziej stabilnych i cieszących się największym zaufaniem instytucji, jakich się po 1989 r. doczekaliśmy. Skąd się ten fenomen wziął?
Jacek Santorski: – Pozwolę sobie zacząć odpowiedź na to pytanie z wysokiego C. Cyprian Kamil Norwid miał powiedzieć, że jesteśmy wspaniałym narodem, ale fatalnym społeczeństwem. Okazuje się, że gdyby byli tacy liderzy i takie projekty, które mogą zagospodarować nasz potencjach duchowy, mentalny czy emocjonalny, możemy robić wielkie rzeczy. Jurek Owsiak i jego projekt spełniają takie kryteria. I nagle przy jego okazji się potwierdza, że jesteśmy wspaniałym narodem.
– To w czym jest problem, że na co dzień tego aż tak nie widać?
– Prowadzę Akademię Psychologii Przywództwa, gdzie spotykam wielu potencjalnych lub po prostu wybitnych przywódców biznesowych. Liderów społecznych po prostu nie mamy za wielu. Potrzebujemy Owsiaków i Wielkich Orkiestr. Potrzebujemy takich liderów jak on i takich projektów jak ten, który stworzył. Okazuje się, że inne projekty są nietrafione. Proszę bowiem zwrócić uwagę, że na co dzień – jak wiele innych narodów
– chcemy przywódców populistycznych, którzy nam coś obiecują i dają. Owsiak jest liderem, który mówi: „dajcie, a ja obiecuję, że będzie z tego dobro”. Okazuje się, że idzie to pod prąd tego, co się o Polakach mówi. – Co pan ma na myśli?
– To, że zwykło się Polaków określać mianem roszczeniowych – że chcą tylko dostawać, przekazywać kolejne 500 plus. A tu wbrew temu przekonaniu są gotowi dać 500 plus do puszki wolontariuszy.
– Jest w tym jednak pewna akcyjność. Raz do roku stać nas na wspólne działanie, szeroki gest. Choćby porównywalna mobilizacja byłaby możliwa na co dzień? Nawet jeśli znalazłby się ktoś, w kim Polacy widzieliby wielkiego lidera? – Łatwiej jest zrobić akcję niż ruch społeczny. Łatwiej zdobyć się na odruch niż ruch. Dlatego miewamy odruchy społeczne – idziemy na demonstrację czy bierzemy udział w zbiórce WOŚP. I wprawdzie akcja firmowana przez Jurka Owsiaka działa przez cały rok, ale wyraźnie jest ta całoroczna działalność zapleczem tego jednego święta – finału Wielkiej Orkiestry. Jest to wielki, ale jednak odruch społeczny. Nie mamy natomiast wielkiego ruchu społecznego.
– To zresztą dotyczy choćby polityki: wiele nowych inicjatyw, które obiecują wielką zmianę, szybko traci początkowy impet, zainteresowanie działaczy i w końcu wyborców.
– Można powiedzieć, że to kwestia pewnej dojrzałości. W biznesie dojrzałość lidera liczy się nie tym, że zrobi jeden dobry deal czy stworzy firmę na dwa lata, by potem ją sprzedać, ale tym, że tworzy firmę na lata. Dojrzałość małżonków czy rodziców polega na tym, że nie tworzy się rodziny na kilka lat, ale tworzy się jej stabilność. To nie jest więc akcja czy odruch – niezależnie od tego, czy mówimy o biznesie, rodzinie, polityce, dojrzałość wyraża się wtedy, gdy tworzymy przedsięwzięcia długoterminowe.
– Wspomniał pan, że brakuje nam takich liderów jak Jurek Owsiak. Od lat wielu chciałoby go zobaczyć jako lidera nie akcji charytatywnej czy pewnego przedsięwzięcia społecznego, jakim jest WOŚP, ale jako lidera politycznego. To jest w ogóle realne? I czy kiedykolwiek było?
– Miałem na myśli, że potrzebujemy model lidera, jakim jest Jurek. Proszę bowiem zwrócić uwagę, jak wielkimi rozpoznawalnością i zaufaniem cieszył się Jacek Kuroń. Najpierw dramatycznie walczył z ustrojem komunistycznym, potem już w III RP rozlewał zupę najbardziej potrzebującym, ale na prezydenta niemal nikt go nie wybrał.
– Czyli bardziej potrzebujemy Owsiaka jako lidera WOŚP niż przywódcę politycznego?
– To, że ktoś jest wybitnym twórcą odruchu, nie znaczy, że będzie w stanie stworzyć ruch i przekonać do siebie ludzi. Być może Jurek wie, co robi, że nie wchodzi w obszar swojej niekompetencji, ale poświęca się temu, co robi najlepiej na świecie. Z drugiej strony, przy takim deficycie indywidualności na firmamencie politycznym, z jakim mamy do czynienia, kto wie, co by się stało, gdyby zdecydował się wystartować np. w wyborach prezydenckich…
Rozmawiał TOMASZ WALCZAK