SUPERFOKUS
ekordowe pożary w Australii i zdjęcia spalonych żywcem zwierząt wstrząsnęły światem. Wcześniej na ustach wszystkich była płonąca Amazonia, zwana płucami świata. Pożarów jest coraz więcej i chociaż mamy XXI wiek, ludzie nie potrafią sobie z tym poradzić, a często nie chcą, bo im się to nie opłaca. Sytuacja wymyka się spod kontroli. Czy nasz świat spłonie? A może to przesada i nie ma się czego bać? „Nasz dom płonie. Dosłownie. Amazonia, która produkuje 20 proc. naszego tlenu, jest trawiona przez pożary. To jest międzynarodowy kryzys” – tak kilka miesięcy temu napisał na Twitterze prezydent Francji Emmanuel Macron, wzywając do debaty na temat pożarów, które wybuchły w Ameryce Południowej. Znajdujące się tam lasy amazońskie nazywane są płucami świata, bo produkują 20 proc. tlenu, którym oddycha ludzkość. Według Brazylijskiego Narodowego Instytutu Badań Kosmicznych w 2019 r. w Amazonii wybuchło aż o 84 proc. pożarów więcej niż w roku ubiegłym. Macron zamieścił swój wpis na Twitterze w sierpniu, gdy właśnie zaczynała płonąć jeszcze inna część świata – Australia. Informacje o niej przysłoniły te o innych ogromnych obszarach objętych płomieniami: rosyjskiej tajdze i Afryce Środkowej. Jednak najbardziej przerażające informacje i zdjęcia docierały do świata z Australii.
MILIARD ZWIERZĄT SPŁ N Ł
W ciągu pół roku pożary buszu ogarniały kolejne rejony, zwłaszcza Nową Południową Walię, odcinając od świata i niszcząc całe farmy, a w końcu miejscowości. Katastrofalne pożary buszu to w Australii rzecz normalna i cykliczna. Ale tym razem było gorzej. „W tym roku nie należy pisać, że jakiś obszar się nie pali, tylko że jeszcze się nie pali” – napisała Caitlin Fitzsimmons, dziennikarka „The Sydney Morning Herald”, która sama przeżyła ewakuację z domu, do którego zbliżał się ogień. Zdjęcia spalonych kangurów i koali tulących się do wolontariuszy obiegły świat. Zginęło pół miliarda zwierząt, niektóre gatunki mogły całkowicie wyginąć – podali naukowcy z Uniwersytetu w Sydney. Po kilku dniach szacunkowe dane mówiły już o miliardzie.
BANALNOŚĆ APOKALIPSY
Zdjęcia spanikowanych, wycieńczonych ludzi zgromadzonych na plaży, uciekających przed płomieniami i w maseczkach na twarzach, na tle pomarańczowego nieba zaczęły pokazywać się w serwisach społecznościowych. Niezwykły opis ucieczki przed pożarami zamieścił na stronie „The Intercept” Eric Byler, opisując historię rodzinnych wakacji, które zamieniły się w horror. Dziennikarz był uwięziony w motelowym pokoju z żoną i dwójką dzieci. Opisuje, jak ogień odciął autostradę, jak dym zaczął otaczać dom i wdzierać się przez wentylację do sypialni, wreszcie opowiedział o ucieczce samochodem.
POŻARY AMAZONII I AUST ALII
Chociaż wielkie pożary lasów faktycznie były zawsze, to ustalenia naukowców wskazują na to, że świat faktycznie stoi na krawędzi katastrofy. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że naprawdę jest coraz cieplej. Wydłużają się okresy suszy, co sprzyja wydłużeniu sezonów pożarów. Jak podają naukowcy z Australian National University, w Australii susza trwa nieprzerwanie od 2017 r., co jest sytuacją bez precedensu w historii prowadzonych od 400 lat pomiarów, a rok 2019 był rekordowy pod względem upałów. Może to zresztą nie być szczyt wszystkiego, bo meteorolodzy zapowiadają kolejne ocieplenie i temperatura może sięgnąć nawet 50 st. C w cieniu. Im jest cieplej, tym więcej olejków eterycznych wydzielają rośliny, co dodatkowo sprzyja rozprzestrzenianiu się ognia. W tym roku w Australii spłonął teren odpowiadający jednej czwartej powierzchni Polski i niemal całej powierzchni polskich lasów. Ale ocieplenie klimatu to niejedyna przyczyna. W Amazonii pożary wzniecają ludzie, którzy chcą uzyskać jak najwięcej miejsca pod pastwiska dla bydła. Nawet 80 proc. amazońskich pożarów to efekt działań kryminalnych.