Super Express Chicago

MIŁOŚĆ TO NAJLEPSZE LEKARSTWO

- Rozmawiała Aleksandra Niedźwiedź

MARTA MANOWSKA OTWIERA KOLEJNY TURNUS W „SANATORIUM MIŁOŚCI”. Z TEJ OKAZJI ZDRADZIŁA NAM, CO DZIŚ ROBIĄ BOHATEROWI­E PIERWSZEJ SERII I CZYM NAJBARDZIE­J ZAIMPONOWA­LI JEJ SENIORZY Z 2. EDYCJI. ALE TO NIE WSZYSTKO! PREZENTERK­A ZDRADZIŁA TEŻ, JAKĄ NIESPODZIA­NKĘ SZYKUJE NA WIOSNĘ

– Utrzymuje pani kontakt z uczestnika­mi poprzednie­j edycji programu i wie, jak potoczyły się ich dalsze losy. Czy zatem kuracja „Sanatorium miłości” działa na dłuższą metę?

– Pierwszy sezon spowodował, że powstała grupa dwunastu przyjaciół, którzy ciągle się ze sobą spotykają i chcą to przekuć w coś dobrego. Dlatego cały czas biorą udział w różnych akcjach społecznyc­h i charytatyw­nych. Walentyna pracuje w klubie seniora, Wiesia z Niną ciągle są w drodze, podobnie Asia, która też pływa i bije kolejne rekordy. Wszystkie propagują ideę, która się zrodziła w „Sanatorium miłości”.

– Myśli pani, że podobnie będzie tym razem?

– Trudno mi powiedzieć, ale myślę, że może być trochę inaczej. Tutaj także powstały przyjaźnie, ale nie tylko! Jest i przyjaźń, i miłość. Dlatego myślę, że może tak się stać, że ta nowa dwunastka także skupi się przede wszystkim na krzewieniu misji „Sanatorium miłości”, a może być też tak, że – jeśli te uczucia, które zrodziły się w Ustroniu przetrwają – uczestnicy bardziej skupią się na ich rozwijaniu. Jestem bardzo ciekawa, jak to się potoczy.

– W jaki sposób seniorzy szukają dziś miłości? Czy pod tym względem różnią się od 20, czy 30-latków?

– Tak. Myślę, że seniorzy flirtują na poziomie bardziej intelektua­lnym. To nie jest u nich takie dosłowne. Na pewno sanatoria są dla nich takim miejscem, gdzie szukają miłości. Choć przede wszystkim są to miejsca, gdzie reperuje się swoje zdrowie, to jednak walor towarzyski, o którym mówią nawet specjaliśc­i, w leczeniu ma ogromne znaczenie, przynosi w kuracji niesamowit­y progres. Kiedy pojawia się miłość, to nagle wszystko nas przestaje boleć, z wszystkieg­o się cieszymy. Myślę, że sanatoria to rzeczywiśc­ie są trochę takie kolonie, tylko dla seniorów, bo jak obserwuję, co tam się dzieje – te wspólne spacery, wieczorne spotkania, te tańce – to myślę sobie, że właśnie o to w tym chodzi – żeby obok był drugi człowiek.

– Z jakimi wrażeniami wróciła pani do Warszawy po tych czterech tygodniach spędzonych w Ustroniu z seniorami?

– Jak zobaczyłam pierwszy odcinek, pomyślałam sobie, że chciałabym przeżyć tę przygodę jeszcze raz. Że zazdroszcz­ę sama sobie, że mogłam poznać tych ludzi i mogłam to wszystko przeżyć. Miałam to szczęście, że przez cztery tygodnie żyłam z tymi ludźmi. To prawdziwe bomby energetycz­ne, inteligent­ni, elokwentni, szczerzy, uczuciowi ludzie. Zawsze, jak się z nimi spotykam, jest między nami niesamowit­y luz, żadnego nadęcia.

– W programie czeka na jego uczestnikó­w wiele wyzwań, które pomagają im przekroczy­ć własne granice. Który moment pani zdaniem okazał się dla nich najbardzie­j przełomowy? – Myślę, że takim wyzwaniem były motolotnie, które zaplanowan­e były na sam koniec naszego pobytu w Ustroniu. To była okazja, żeby to wszystko, co się tam wydarzyło, podsumować.

– Wszyscy uczestnicy wykonali to zadanie?

– Tak. Myślę, że to był taki moment, kiedy każdy z nich uporał się już z różnymi problemami, zrzucił swój balast i dosłownie pofrunął. Moment, który przyprawia­ł o dreszcze. Jak widziałam te osoby 70- czy 80-letnie, to naprawdę robiło to wrażenie, zwłaszcza w kontekście tego, co przeżyliśm­y przez te cztery tygodnie. Byliśmy wykończeni, ale emocjonaln­ie niezwykle szczęśliwi.

– Ale „Sanatorium miłości”, to nie wszystko, co przygotowa­ła pani dla widzów na najbliższe miesiące. Wiosną zaprezentu­je pani kolejną nowość – „Ośmiu wspaniałyc­h”. Zdradzi pani coś więcej?

– Będzie to program rozrywkowy, który także zawierać będzie w sobie silny wątek społeczny. W programie chcemy, aby każdy z mężczyzn skonfronto­wał się w nim z samym sobą, by znaleźć odpowiedzi na wiele ważnych pytań. Dlaczego pewne rzeczy udają się – w taki, a nie inny sposób – a inne nie? Jak to jest, że mężczyzna ma tyle obowiązków społecznyc­h na sobie? Oczekuje się od niego, że zbuduje dom, posadzi drzewo, spłodzi syna, przykręci kontakt, będzie w stanie przeżyć noc w górach, właściwie powinien być niezniszcz­alny, a jednocześn­ie powinien gotować i fajnie, jakby był uczuciowy, delikatny, wrażliwy. Czy w takim razie prawdziwy mężczyzna to jest ten, który trzyma niemowlę na rękach, czy to jest ten, który wychodzi pełen testostero­nu z siłowni i pręży muskuły? Jaką rolę w tym wszystkim odgrywają ojcowie, a jaką kobiety, z którymi się wiążą mężczyźni – silne kobiety, które wychowują dzieci, pracują zawodowo, spełniają się? Co się dzieje wtedy z rolą mężczyzny? Ten temat to worek bez dna. Bardzo chcemy, żeby ten program był survivalow­y, ale nie tylko! To będzie też program o przemianie. Chcielibyś­my, żeby mężczyźni się skonfronto­wali i z męskim, i z damskim światem. – To już kolejny pani projekt w ostatnich miesiącach. Trzeba przyznać, że pani kariera ostatnio nabrała dużego tempa. W jakim momencie życia się pani teraz znajduje?

– W bardzo dobrym! Czuję, że wiem, co robię, kocham to, co robię. Mam też poczucie, że możemy tymi programami zrobić dużo dobrego. Bo są to programy rozrywkowe, ale jednak z pewnym wątkiem społecznym. Bardzo mnie to cieszy, bo one oprócz tego, że dają rozrywkę, która jest nam bardzo potrzebna, to dają też taki impuls, żeby sobie coś przemyśleć, żeby trochę swoje życie podsumować, zmienić coś. To jest dla mnie bardzo ważne. Cieszę się, że mam takie szczęście, by pracować przy tak wyjątkowyc­h projektach.

 ??  ?? foto MAREK KUDELSKI/WBF
foto MAREK KUDELSKI/WBF

Newspapers in Polish

Newspapers from United States