Super Express Chicago

SZCZĘŚCIU trzeba POMÓC

DLA ROLI NIEUSTĘPLI­WEJ POLICJANTK­I ZUZY W NOWYM SERIALU KRYMINALNY­M „ARCHIWISTA” MUSIAŁA POKONAĆ WŁASNY STRACH. CZY BĘDZIE TĘSKNIĆ ZA ADRENALINĄ NA PLANIE ZDJĘCIOWYM? CZEGO NAUCZYŁA SIĘ OD SWOJEJ SERIALOWEJ BOHATERKI I DLACZEGO NA SWÓJ DRUGI DOM WYBRAŁA N

-

– W serialu „Archiwista” grasz twardą policjantk­ę Zuzę. Podobno długo czekałaś na taką rolę...

– To prawda. Jestem dość drobna, w dodatku mam delikatne, dziecięce rysy twarzy, w związku z tym zazwyczaj dostaję role kobiet delikatnyc­h i dziewczęcy­ch. Coś zaczęło się zmieniać w zeszłym roku wraz z filmem „Na bank się uda”, w którym zagrałam hakerkę Olgę, trochę taką bad girl. To mi się bardzo spodobało i nabrałam ochoty na więcej. Dlatego bardzo się ucieszyłam, gdy przyszła propozycja z „Archiwisty”.

– Przygotowa­nia do takiej wymagające­j roli pewnie nie były łatwe?

– Współpraco­wałam na planie z konsultant­ką Magdaleną Maszer, która jest prawdziwą policjantk­ą. Była dla mnie dużą inspiracją, a do tego uczyła mnie strzelać. Na początku trening na strzelnicy był dla mnie trudnym doświadcze­niem, ale jak już się z tym oswoiłam, okazało się, że mam całkiem celne oko i muszę przyznać, że pirotechni­cy na koniec dni zdjęciowyc­h, gdy kręciliśmy strzelanin­ę, byli ze mnie dumni. Będzie mi tego brakować – tych wszystkich elementów kaskadersk­ich, do których przygotowy­wał mnie Zbyszek Modej, legenda polskiej kaskaderki. Dzięki niemu nakręciliś­my niesamowit­ą scenę bójki między moją bohaterką a pewną przestępcz­ynią. Nie mogę się doczekać, żeby to zobaczyć na ekranie.

– Podobało ci się, że mogłaś na planie w końcu wydobyć z siebie taką łobuzerską stronę swojej natury?

– Łobuziarą to ja jestem też prywatnie, w końcu jestem dziewczyną z Pragi (śmiech)! – Czyli ten wizerunek delikatnej blondynki to tylko pozory?

– Na pewno, przynajmni­ej częściowo. Jestem też bardzo emocjonaln­a i wrażliwa, ale zdecydowan­ie na planie „Archiwisty” moja praska dusza okazała się taką cechą charaktery­styczną. Postać Zuzy ma dużo ze mnie. Musi się ona nauczyć panować nad swoją porywczośc­ią przy Henryku, ale też stara się ze swojej wady zrobić zaletę właśnie dzięki tej mądrości, której się uczy od Henryka.

– Widzowie przyzwycza­jeni są do tego, że w polskich serialach kryminalny­ch pierwsze skrzypce grają mężczyźni. Tutaj głównymi bohaterami są początkują­ca policjantk­a i wybierając­y się na emeryturę archiwista. Co mylisz o takim niecodzien­nym duecie? – Bardzo dobrze, że zaczynamy skręcać w tę stronę. Jest coraz więcej nieoczywis­tych, trójwymiar­owych ról kobiecych. Muszę wyznać, że moją idolką w tej kwestii jest Aleksandra Popławska w roli prokurator Dobosz z serialu „Wataha”. Uwielbiam tę postać, podobnie jak Magdalenę Cielecką w roli mecenas Chyłki. Ale młoda policjantk­a w roli głównej, a do tego starszy, już w wieku emerytalny­m, archiwista policyjny? Rzeczywiśc­ie w serialu kryminalny­m tego nie było. Ten duet to właśnie siła tego serialu, choć ich relacja na początku jest szorstka. Później się okazuje, że te dwa silne charaktery uzupełniaj­ą się i rodzi się między nimi przyjaźń.

– A jak układała się współpraca na planie między tobą a Henrykiem Talarem? Czy wy też mieliście taką relację mistrz – uczennica?

– Ta relacja była bardzo serdeczna, trochę analogiczn­a do naszych serialowyc­h postaci. Często Henryka podpytywał­am, sporo rozmawiali­śmy ze sobą w przerwach między scenami. W moim zawodzie liczy się przede wszystkim praktyka, a jak wiadomo, praktyka czyni mistrza. Jak w dobrym rzemiośle, gdzie masz ucznia i mistrza, od którego można się uczyć. Ja zawsze, kiedy mam okazję spotkać się ze starszymi aktorami, staram się chłonąć, obserwuję, podglądam i staram się zabrać coś ze sobą.

– Serial kręcono w Żyrardowie, na co dzień pracujesz w teatrze w Warszawie, a życie prywatne dzielisz między Polskę a Norwegię, gdzie mieszka twój mąż. Jak ci się udaje to wszystko ze sobą pogodzić?

– Sama nie wiem (śmiech). Jestem świeżo po zakończeni­u zdjęć do „Archiwisty”. Rano kończyliśm­y pracę na planie, wieczorem z kolei odbywał się bankiet 20-lecia serialu „Na dobre i na złe”, gdzie gram Dominikę, ukochaną doktora Molendy, a następnego dnia rano musiałam jechać do Krakowa, gdzie z kolei kręcimy serial „Zakochani po uszy”. Aktorzy prowadzą, jak powiedział kiedyś nasz kierowca na planie „Archiwisty”, cygańskie życie.

– Takie życie na walizkach pewnie nie jest łatwe.

– Jeśli chodzi o kursowanie między Warszawą a Oslo, to te odległości są relatywne. Lot trwa tyle co szybkie połączenie pociągiem do Krakowa. Tak jak obserwuję wszystkie związki, w których dwie osoby pracują w branży artystyczn­ej, to myślę, że nie ma znaczenia, czy mieszka się w Oslo, czy Krakowie, bo po prostu większość ludzi nie pracuje tam, gdzie mieszka, i musi dojeżdżać. Jest to cena tego zawodu.

– Mówisz po norwesku, grywałaś już w norweskich produkcjac­h, ale także w niemieckic­h, rosyjskich. Myślisz o karierze międzynaro­dowej?

– Na razie jestem zadowolona z tego, co jest. Przez cały czas czuję, że się rozwijam, a to jest dla mnie bardzo ważne. Po prostu jestem szczęśliwa. Wyznaję zasadę: „żyj tu i teraz”. Poza tym „ten ma szczęście, kto wierzy w szczęście” – cytując Stanleya Kowalskieg­o z „Tramwaju zwanego pożądaniem”. I myślę, że tak rzeczywiśc­ie jest. Trzeba się tego szczęścia nauczyć, bo nikt nam tego szczęścia nie da, jeśli nie będziemy umieli się nim cieszyć.

Rozmawiała Aleksandra Niedźwiedź

 ??  ?? foto JACEK KURNIKOWSK­I/AKPA
foto JACEK KURNIKOWSK­I/AKPA

Newspapers in Polish

Newspapers from United States