Do ostatnich dni walczył o zdrowie!
Dwa i pół roku temu uległ wypadkowi w amatorskim wyścigu kolarskim w Niemczech. Doznał porażenia nerwowego wszystkich kończyn oraz urazów twarzy. Ryszard Szurkowski (†75 l.) nie poddał się. Podjął walkę o powrót do zdrowia. Czynił postępy, chociaż do mety miał bardzo daleko. Wyścig o zdrowie został przerwany przez niezdiagnozowany wcześniej nowotwór tętnicy. Najlepszy polski kolarz w historii zmarł w poniedziałek nad ranem.
Mistrz świata, wicemistrz olimpijski, a potem znakomity trener powoli odzyskiwał sprawność. Przykuty był do wózka. Wykonywał jednak z wielką wytrwałością ćwiczenia rehabilitacyjne, a specjalistyczną opiekę zapewniła mu zbiórka pieniędzy prowadzona przez fundację Lions w Poznaniu. Specjalne urządzenie podwieszające sylwetkę w pozycji pionowej dawało mu nadzieję, że jeszcze kiedyś stanie na nogi i może też wsiądzie na rower. Tak zapamiętaliśmy go po wywiadzie, jakiego udzielił „Super Expressowi” przed Bożym Narodzeniem.
Niedawne 75. urodziny (12 stycznia) nie były chwilą radości. Jego stan znacznie się pogorszył. Przeprowadzone badania wykazały nowotwór. Pilna okazała się operacja. W Warszawie, gdzie od lat mieszkał Mistrz, szpitale nie chciały go przyjąć. Dzięki pomocy wiceprezesa PKOl, Mieczysława Nowickiego (70 l.), z którym zdobywał m.in. medale igrzysk i MŚ, przyjął go szpital w Radomiu. Operacja się udała, ale kilka dni po niej stan pana Ryszarda gwałtownie się pogorszył. Schorowany organizm nie miał dość odporności, by nadal się bronić.
W ciągu pięciu miesięcy odeszli z tego świata autorzy fenomenalnego weekendu w wykonaniu polskich sportowców, jakim były sobota i niedziela 1 i 2 września 1973 r. Najpierw złoty i brązowy medaliści MŚ na żużlu Jerzy Szczakiel (1948 –2020) i Zenon Plech (1953–2020), a teraz mistrz świata amatorów w kolarstwie szosowym Ryszard Szurkowski (1946–2021).