KRES KRESÓW
Utrata Kresów dla Polaków – uprzywilejowanych, pielęgnujących konwenanse gościnnych białych dworków i obyczaje ziemiaństwa, była wielkim ciosem. Władza sowiecka niszczyła nie tylko ludzi, lecz także spuściznę wieków. Demolowała dwory, ale z nimi polską duszę. Kresową prowincję, z odziedziczonymi po przodkach majątkami, antykami, lokalnym kolorytem i cudownym językiem, unurzano w błocie i we krwi.
Strata Wileńszczyzny była ciosem śmiertelnym wymierzonym w polską kulturę szlachecką. To prawda, że zaściankową, czasem niezbyt światłą i tkwiącą w kręgu przesądów. Ale przecież przebogatą, będącą żywym muzeum polskości. Kresy były także miejscem, w którym świetnie poczynała sobie polska inteligencja. Okrzepła tu, w Galicji, niemal niegnębiona w czasie zaboru austriackiego. Wszyscy ci lekarze, profesorowie, panowie radcy, prawnicy, czy wreszcie literaci żyli tu sobie jak w raju, odbierając wyrazy uszanowania i szacunku od reszty społeczeństwa.
Kresowe państwo
Podczas gdy obok szalała rewolucja, tu komuniści nie mieliby szans na szerszy zaciąg do swoich szeregów. Kresy zostały we wspomnieniach i twórczości Czesława Miłosza, który z miłością odmalował w „Dolinie Issy” sielskość Litwy kowieńskiej, czy „Kronice wypadków miłosnych” Tadeusza Konwickiego, niemal z tkliwością ukazującego przedwojenne Wilno i jego elity w obliczu końca, „panie dziejku”, dziejów. „Kresowe państwo” było wielonarodowościowym tyglem, w którym najmocniej mieszali Polacy. W 1925 r. wprowadzono przepis, zgodnie z którym język polski ma być jedynym językiem urzędowym. Na Polesiu, na Wołyniu, w Galicji Wschodniej polonizowano młodzież ukraińską i białoruską. Władze prześladowały białoruskie (Hromada) i ukraińskie (OUN) organizacje nacjonalistyczne. Osiedlająca się na Kresach polska szlachta demonstrowała bezbrzeżną pogardę i wyższość wobec ludności tubylczej, nazywając jej przedstawicieli co najmniej chamami, siebie samą mając za panów. Ale dość o tym. Jeśli dojrzewał jakiś konflikt, jakikolwiek bunt na Kresach, to dojrzeć nie zdążył. Bo weszli oni: czerwoni. 17 września 1939 roku.
Nawet barbarzyńcy...
Wanda Trzeciecka, mieszkająca w Wilnie przed wejściem bolszewików, pisała we wspomnieniach, że wtedy, tuż przed tym jak zaczęło się piekło, cieszyła się, że mieszka „tak daleko na wschodzie , z dala od frontu i okropności wojennych”. Rosja, „o miedzę” od Polski, nie niepokoiła jej, ponieważ, jak zaznaczała, mieliśmy z nią zawarty pakt o nieagresji. „To prawda – rozważała - wszyscy mają o niej najgorsze pojęcie, ale przecież nawet barbarzyńskie narody dotrzymywały swych zobowiązań”. Barbarzyńcy nie dotrzymali jednak zobowiązań. Nieszanujący tradycji, kultury ani ludzi wkroczyli w szeregach Armii Czerwonej, siejąc trwogę i niosąc zniszczenie. To nie była tylko okupacja, ale narzucanie siłą rewolucji. Elity aresztowano, majątki rozgrabiano. Mieszkańcy Kresów wkrótce śpiewali rewolucyjne pieśni i wznosili na wiecach okrzyki sławiące Stalina. Pod przymusem, jak pisał lwowski matematyk Hugo Steinhaus, „tępych, kłamliwych, głupich barbarzyńców, którzy dostali nas w swoje ręce, tak jak olbrzymia małpa, która porwała Guliwera na dach”.
Najazd na Litwie
Oficjalnie żołnierze radzieccy „nieśli pomoc uciskanym bratnim narodom białoruskim i ukraińskim, w obliczu zagrożenia ze strony obcego mocarstwa”. Część czerwonoarmistów myślała, że tym obcym mocarstwem nie jest Polska, tylko Niemcy. Tym gorliwiej wkraczali do Polski, aby „bić Germańca”. Okupacja radziecka oznaczała na Kresach krwawe rządy,
aresztowania przez NKWD, zsyłki do łagrów, deportacje setek tysięcy ludzi. Punkt 2 tajnego paktu zawartego przez Ribbentropa z Mołotowem stanowił, że „kwestia, czy w obopólnym interesie będzie pożądane utrzymanie niezależnego Państwa Polskiego i jakie będą granice tego państwa, będzie mogła być ostatecznie wyjaśniona tylko w toku dalszych wydarzeń politycznych”. A także, że „w każdym razie oba rządy rozstrzygną tę kwestię na drodze przyjaznego porozumienia”. Znaczyło to dosłownie tyle, że Hitler i Stalin nie będą się o nas bić, tylko się nami spokojnie podzielą. Na oficjalny dokument nerwowo nie zareagował nawet polski rząd, który mógł się wszak domyślić, że skoro dwa mocarstwa podpisują pakt o nieagresji, nie mając wspólnej granicy, to znaczy, że taką granicę właśnie między sobą ustaliły. Dwa dni po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski londyński „The Times” napomknął o uzgodnieniu rozbioru Polski 23 sierpnia w Moskwie. 17 września, podczas gdy Armia Czerwona zalewała Polskę, rosyjskie MSZ zawiadomiło polskiego ambasadora w Moskwie, że „Rzeczpospolita Polska przestała istnieć”.