Emeryt wysadził bankomat
Kazimierz S. (74 l.), senior z Zalesia (woj. podkarpackie), nie był chyba zadowolony z wysokości swego świadczenia emerytalnego. Ukuł zatem prosty plan na to, jak polepszyć swój materialny byt.
Postanowił wysadzić w powietrze bankomat. Niestety ładunek wybuchowy, który sam skonstruował, okazał się zbyt słaby. Bankomat ocalał, a emeryt będzie musiał się tłumaczyć przed sądem.
Zamaskowany kapturem i w okularach, których normalnie nie nosi, pan Kazimierz pojawił się w miejscowości Czarna w pow. łańcuckim. Niewielką bombę wsunął w otwór bankomatu i zdetonował. Bum! Choć huknęło tak, że emerytowi spadł kaptur i okulary, to jednak maszyna wytrzymała zamach. Senior tylko się poparzył, ale spodziewanego deszczu banknotów nie było. Nie pozostało mu nic innego, jak wziąć nogi za pas.
Jednak o próbie kradzieży pieniędzy z maszyny policję powiadomiła placówka bankowa. Policjanci ruszyli tropem domorosłego Kwinto. Dość szybko zjawili się w jego domku. Senior był nieco zaskoczony, ale przynajmniej nie próbował wprowadzać funkcjonariuszy w błąd. – Mężczyzna usłyszał zarzuty i przyznał się do winy. Za usiłowanie kradzieży z włamaniem grozi mu kara do 10 lat więzienia. Decyzją sądu został objęty policyjnym dozorem – przekazuje Marta Tabasz-Rygiel z rzeszowskiej policji.
Kazimierz S. nie potrafił wytłumaczyć swego czynu. Bagatelizował sprawę. – Przecież nic takiego się nie stało – powiedział. BO
Bankomat po ataku był nieczynny
Kiedy Mateusz K. (†19 l.) z Tomaszowa Mazowieckiego (woj. łódzkie) uruchamiał skradziony przez siebie motocykl, w najczarniejszych myślach nie przypuszczał, że za chwilę spotka go za to straszliwa kara. Mężczyzna po przejechaniu krótkiego odcinka drogi zginął w zderzeniu z autem osobowym.
Do kradzieży doszło na jednym z tomaszowskich osiedli. Łupem młodego mężczyzny padł motocykl marki Suzuki GSX. 19-latek odpalił maszynę i pognał nią ulicą Polną. Na wysokości parku Rodego doprowadził do kolizji z innym uczestnikiem ruchu. Wtedy jednak wyszedł z niej bez szwanku. Podkręcił tylko gaz i popędził dalej.
Nie miał już tyle szczęścia kilkaset metrów dalej, gdy pędził ulicą św. Antoniego w kierunku ronda Olimpijczyków. Tam stracił panowanie nad motocyklem, zjechał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się czołowo z samochodem osobowym. Siedząca za jego kierownicą kobieta akurat w tym czasie prawidłowo zjeżdżała z ronda.
Na miejscu wypadku niemal natychmiast pojawiły się służby ratunkowe, które podjęły reanimację nieprzytomnego Mateusza K. Mężczyzna w stanie krytycznym został przetransportowany do miejscowego szpitala, tam po kilkudziesięciu minutach zmarł. Z ustaleń policjantów wynika, że 19-latek nie posiadał uprawnień do prowadzenia motocykli, był też notowany przez mundurowych.
DARIUSZ KUCHARSKI
Skradziony motocykl został poważnie zniszczony
Chwilę wybuchu uchwyciła bankowa
kamera
Kazimierz S. (74 l.) uważa, że nic wielkiego nie przeskrobał
Mateusz K. (†19 l.) zmarł w szpitalu
Policjanci wyjaśniają okoliczności śmierci 53-letniego pracownika cementowni w Trębaczewie koło Działoszyna, który zginął w nocy z wtorku na środę podczas rozładunku kruszywa. Do tragedii doszło ok. godz. 3. Ze wstępnych ustaleń śledczych wynika, że mężczyzna został przygnieciony przez burtę jednego z wagonów kolejowych, który przewoził sypki materiał. Mimo natychmiastowej reanimacji nie udało się uratować jego życia. DK
Dwa kilogramy amfetaminy oraz niedużą ilość marihuany znaleziono u 20-letniego mieszkańca Wejherowa. Narkotyki były ukryte w lodówce w mieszkaniu oraz w garażu, gdzie z kolei były włożone do apteczki. Skrytki jednak były pestką dla Edka – pieska służącego w Krajowej Administracji Skarbowej z Gdyni, której funkcjonariusze wspomagali wejherowską policję w czasie akcji. 20-letni mężczyzna usłyszał zarzuty posiadania narkotyków w wielkiej ilości. Grozi mu 10 lat więzienia. PG