Prezes Światowego Związku Polskich Żołnierzy Łączności o samobójcy z „białego miasteczka” Kochał wojsko był bohaterem
Strajkujący medycy wciąż dochodzą do siebie po dramatycznej śmierci emerytowanego płk. Stanisława M. ( 94 l.), który w sobotę odebrał sobie życie na oczach protestujących w „białym miasteczku”. Kim był człowiek, który zdecydował się na ten krok? – Sprawy wojska, rodziny, łączności były dla niego priorytetem. Kochał wojsko,
był bohaterem – mówi w rozmowie z „Super Expressem” płk Zbigniew Kosobucki (85 l.), prezes warszawskiego oddziału Światowego Związku Polskich Żołnierzy Łączności, do którego należał również Stanisław M.
– Miał za sobą 40 lat służby wojskowej. Był dobrym żołnierzem. Na emeryturze pracował społecznie.
Był w Związku Żołnierzy Wojska Polskiego oraz Polskich Żołnierzy Łączności. Był wspaniałym kolegą, bohaterem. Składam najszczersze wyrazy współczucia rodzinie – dodaje płk Kosobucki.
– Stanisław był pięknym człowiekiem. Ostatni raz widziałem go w zeszłym roku – wspomina wiceprezes ŚZPŻ, płk w st. sp.
Eugeniusz Malczewski. – To był człowiek mądry, stateczny, spokojny, wyważony. Raczej cichy... – wyznaje pan Eugeniusz.
„Super Express” jako jedyny opublikował list, który miał zostać odnaleziony przy samobójcy. „Oddałem życie jako protest przeciwko strajkowi służby zdrowia (bo jest polityczny przeciw Polsce PiS)” – miał napisać denat. – A on w ogóle o polityce nie rozmawiał. Nas raczej te rzeczy nie interesują – powiedział płk Malczewski.
Dokładne okoliczności śmierci Stanisława M. bada prokuratura. Strajkujący zawiesili akcję przeprowadzania darmowych badań i wykładów dla warszawiaków „w obawie o zdrowie i życie swoje oraz protestujących”. DNR