Tu wszystko jest możliwe!
Małgorzata Potocka (69 l.), polska aktorka i dyrektorka teatru w Radomiu niedawno ponownie odwiedziła metropolię. Artystka zdradziła nam szczegóły na temat swojej pracy, relacji z bliskimi i najskrytszych marzeń.
„Super Express”: – Lubisz Nowy Jork? Małgorzata Potocka: – Kocham to miasto z wzajemnością od lat. Dawno temu mieszkałam w NYC, kiedy przyjechałam tu na stypendium artystyczne. Mieszkałam wtedy na Manhattanie przez kilka miesięcy, przy 3. ulicy. To był cudowny czas. Każdego dnia wsłuchiwałam się w życie tego miasta. Nowy Jork jest dla mnie najlepszym miejscem na świecie. Nigdzie nie ma takiej energii, kolorytu i wolności. Każdego dnia chodziłam po wspaniałych galeriach i muzeach, chłonęłam każdą chwilę całą sobą i wiedziałam, że tu jeszcze nie raz wrócę.
– A tymczasem zamieszkała tu twoja córka, Weronika.
– Tak. Studiowała w Polsce i nagle pewnego dnia oświadczyła mi, że chce kontynuować naukę w USA. Dopięła swego i mieszka tu już od ponad ośmiu lat oraz ma amerykańskie obywatelstwo. Urodziła tu fantastycznego synka, Grzesia.
– Dała mu tak na imię na cześć ojca, lidera zespołu Republika, Grzegorza Ciechowskiego?
– Tak. Jej synek ma już 18 miesięcy, a wkrótce na świat przyjdzie drugie dziecko mojej córki. Weronika ma cudownego męża Amerykanina, Wiktora. Niedawno kupili dom, więc matka przyleciała natychmiast, żeby im pomóc!
– Gotujecie razem?
– Tak! Lepimy pierogi i przygotowujemy inne polskie przysmaki. Cieszmy się każdą chwilą spędzoną razem. Dla mnie pobyt w USA jest też oderwaniem się od codziennych zajęć, teatru i filmu. Gdybym mogła i byłoby mnie na to stać, nie wahałabym się ani chwili i bym się do Nowego Jorku przeniosła! To miasto, w którym ładuję swoje baterie, nabywam energii życiowej, to miasto, w którym wszystko jest możliwe. Tu można wyjść w piżamie na spacer, mieć różowe włosy i nikt nie obejrzy się za tobą! Tu zawsze jesteś młody. Niestety, w Polsce często seniorzy są na marginesie społeczeństwa. A w USA ludzie na emeryturze zaczynają swoją drugą młodość.
– Jaką jesteś babcią?
– Artystyczną! Tadeusz, synek mojej drugiej córki, Matyldy, ma 10 lat. Nigdy nie byłam babcią, która brałaby go do domu na noc czy na wczasy. Jego rodzice nie mają do mnie aż takiego zaufania w tym względzie. Jestem raczej babcią do zabawy, ciekawych rozmów i do robienia wspólnych zdjęć. Tadeusz mnie bardzo kocha i interesuje się tym, co ja robię na co dzień, szanuje mnie. Mamy bardzo dobre relacje. Z synem Weroniki też mi się układa, żartujemy razem, śmiejemy się, ale to mama gra w jego życiu pierwsze skrzypce. Grześ jest niesamowicie mądry i ma ogromne poczucie humoru.
– A jakie relacje masz z córkami?
– Obecnie znakomite. Miałam kiedyś drobne spięcia z Matyldą, miała do mnie chyba żal, nie była za bardzo zadowolona ze mnie jako z matki. Ale mimo to zawsze mogę na nią liczyć, jest dla mnie jak pogotowie ratunkowe. Mam w niej ogromne oparcie, tak samo wspaniale opiekuje się swoim ojcem i moim pierwszym mężem, Józefem Robakowskim. Weronika zaś zawsze miała do mnie więcej cierpliwości. Dla moich córek nigdy nie byłam znaną artystką tylko po prostu mamą, którą chciały mieć w domu, a nie zawsze tak było. Z czasem zaczęły mnie odkrywać jako artystkę.
– Artystka i dyrektorka teatru w jednym. Jakie to uczucie?
– Wspaniałe! Uwielbiam swoją pracę, mogłabym gadać o niej godzinami. Założyłam, że do realizacji sztuk będę zapraszała najciekawszych artystów w Polsce i udaje mi się. Praca z artystami nie jest łatwa, bo są to ludzie bardzo wrażliwi. Ale mam nadzieję, że kiedy już nie będę dyrektorem, będą miło wspominać naszą współpracę. Do tej pory nie spotkało mnie żadne rozczarowanie. Mam świetnych współpracowników. Ci wszyscy ludzie bardzo mi pomagają, a ja wierzę i ufam im.
Uwielbiam być aktorką, ale reżyserowanie dla mnie też jest bardzo istotne. Z kolei bycie dyrektorem jest fantastyczne, bo można pociągnąć dużą grupę ludzi za swoim pomysłem, za swoją energią i można zrobić coś dużego.
– A miłość jest dla ciebie ważna w życiu?
– Tak, najważniejsza. Bardzo kocham swoją rodzinę, mojego pierwszego męża. Opiekowałam się nim, kiedy był chory. Nie wyobrażałam sobie, że mogłoby go kiedyś zabraknąć w moim życiu. Zawsze będę z nim blisko i będę go wspierać, robimy razem dużo projektów artystycznych. Są takie związki w życiu, które nie znikają nigdy i są na zawsze.