Do rozpadu Rosji
Www.usa.se.pl
i realizuje swoją politykę, mimo że wydało się, iż utrata imperium została po 1991 r. zaakceptowana.
– Pańska najbardziej znana książka poświęcona jest wewnętrznej kolonizacji Rosji i jej historii, procesowi, który ma się dobrze także dziś. Wspomina pan w niej o mechanizmie „kolonialnego bumerangu”, pojęciu stworzonym przez Hannah Ardent, która rozumiała przez niego przenoszenie praktyk rządzenia w kolonialnych peryferiach do metropolii. Czy inwazja na Ukrainę nie jest odwrotnością tego procesu: eksportu wewnętrznej kolonizacji i związanej z nią brutalności na sąsiedni kraj?
– Dokładnie. Nie pisałem o tym w swojej książce, bo to kolejny krąg, który robi ten kolonialny bumerang. Myślę, że działania Rosji wobec Ukrainy można zrozumieć prościej, bez takich wysublimowanych metafor. Otóż kolonializm to sytuacja wewnętrznej wielopoziomowej nierówności, nie tylko ekonomicznej, lecz także politycznej, kulturowej, geograficznej. One wszystkie występują w Rosji na wielką skalę. Takie nierówności tworzą warunki dla całkowitego braku jakiejkolwiek odpowiedzialności władz, która gotowa jest na nieprzewidywalne, bardzo agresywne działania, dysponuje niezasłużonymi dochodami, które pochodzą z surowców naturalnych, oraz niezasłużonym bezpieczeństwem, które gwarantuje broń jądrowa. Połączenie tych dwóch niezasłużonych aktywów rodzi wspomniany brak odpowiedzialności i bezczelność obecnej władzy, która prowadzi z kolei do wojennego awanturnictwa.
– Putin pod wieloma względami jest spadkobiercą tradycji imperialnych XIX-wiecznej Rosji, choć niezbyt pilnym uczniem proroków rosyjskiego imperializmu. Siergiej Uwarow, twórca słynnej formuły „prawosławie, samowładztwo, ludowość”, rozumiał, że imperialna hegemonia nie może być utrzymana jedynie przemocą. „Podbój bez poszanowania człowieczeństwa, bez nowych, lepszych praw, bez poprawy kondycji pokonanych jest daremnym i krwawym marzeniem”. Patrząc na barbarzyństwo rosyjskiej armii w Ukrainie, widać, że nie odrobił tej lekcji. Skąd ta brutalność?
– Ci, którzy zgadzali się z Uwarowem, przekonywali, że na podbite tereny trzeba zabierać ze sobą garnki, samowary i inne symbole cywilizacji. Niewiele to jednak pomagało, ponieważ rosyjski podbój Syberii czy Kaukazu najczęściej kończył się ludobójstwem podbitych narodów.
– Tradycja zobowiązuje?
– Brutalność, którą obserwujemy dziś w wojnie z Ukrainą, można tłumaczyć spostrzeżeniami, które zrodziła niedawna wojna w byłej Jugosławii. Ludobójstwo nie odbywa się wtedy, gdy spotykają się dwa bardzo różne narody. Weźmy choćby podbój przez
Europejczyków Nowego Świata: pojawiały się tam niesłychana przemoc, niewolnictwo, wyzysk ekonomiczny, ginęło wielu ludzi, ale niekoniecznie ten podbój oznaczał regularne ludobójstwo. Ludobójstwo występuje wtedy, kiedy z irracjonalnych przyczyn dwa bardzo podobne do siebie narody, przez wieki żyjące w sąsiedztwie, mówiące tym samym lub bardzo podobnym językiem zaczynają zabijać się nawzajem. Przy czym w ludobójstwie nie chodzi o liczby, ale o bezsensowność zabijania ludzi. Ta bezsensowność pojawia się właśnie wtedy, gdy walczą ze sobą bliskie narody. Tak było w byłej Jugosławii, tak jest dziś w Ukrainie.
– Czy pana zdaniem wojna z Ukrainą zmieni Rosję? Doprowadzi w końcu do pożegnania się z imperialnymi mrzonkami? Czy może długie trwanie kolonialnych i imperialnych instytucji i myślenie o państwie jest tak głęboko zakodowane w głowach, że jest to niemożliwe?
– Sądzę, że Rosję czeka podobny kryzys, jaki spotkał ją w XVII w. Podobnie jak wtedy, tak i dziś funkcjonowanie państwa jest uzależnione od surowców naturalnych i dochodów z nich czerpanych. Wtedy był to handel futrami, dziś to głównie gaz i ropa. Kiedy handel futrami się załamał, państwo rosyjskie wpadło w głęboki kryzys. Dziś Rosję też czeka kryzys, tyle że dużo poważniejszy i zagrażający jej istnieniu w obecnej formie. Rządzącej elicie zaczną się kończyć pieniądze ze sprzedaży surowców. Pieniądze, które przez Moskwę są transferowane do poszczególnych regionów kraju. Oczywiście gaz i ropa się Rosji nie skończą, ale wojna z Ukrainą już prowadzi do tego, że Zachód szuka sposobu, by nie kupować rosyjskich surowców. Kiedy to się stanie, Moskwa przestanie przelewać fundusze Czeczeńcom, Tuwińcom, Kałmukom, Chantom czy Mansom i przyjdzie im samym o siebie zadbać, sprzedając to, co mają. To będzie proces defederalizacji Rosji. – W sensie rozpadu?
– Tak, przewiduję, że Rosję czeka rozpad. To oczywiście długi, trudny
Super Express: Nie cierpiał pan chyba zbyt długo po tym, jak koledzy usunęli pana z klubu parlamentarnego PiS? Jan Maria Jackowski: – Nie. Po prostu przegrałem bój o to, żeby PiS wróciło do tych zasad i programu, które przyniosły mu zwycięstwo polityczne. W międzyczasie partia obrosła w tłuszczyk, oderwała się od rzeczywistości i stała się typową partią władzy. (…)
– Skoro już jesteśmy przy oderwaniu od rzeczywistości, to jak pan skomentuje słowa posłanki PiS Iwony Arent, która – mimo ludzi stojących po kilkadziesiąt godzin w kolejce po węgiel – mówi, że nie widzi kryzysu węglowego, że jest lato, gorąco i że teraz nie ma potrzeby węglem palić.
– Przecież w okresie letnim są np. kotły do podgrzewania wody w wielu gospodarstwach. To nie jest tak, że teraz kotły węglowe nie działają. Po drugie, to jest oczywiste, że każdy, kto ma piec węglowy, przygotowuje się teraz do zimy i zaopatruje się w węgiel, wcześniej przygotowując odpowiednie zapasy. Ta wypowiedź niestety wpisuje się w kolejną serię oderwanych od rzeczywistości wypowiedzi i takich, które tę rzeczywistość zaklinają. Niestety, bolesna rzeczywistość bardzo dotyka miliony Polaków i panuje ogromne zaniepokojenie, jeśli chodzi o możliwość zapewnienia sobie ogrzewania na zimę.
– Pana wyborcy też to zauważają? Bo premier Morawiecki mówi jedynie o świetnej sytuacji budżetowej i o tym, że Polakom niczego nie zabraknie, w tym węgla. i najprawdopodobniej krwawy proces. W optymistycznym wariancie do rozpadu dojdzie wzdłuż istniejących na mapach granic podmiotów federacji, które mają swoje stolice i aparat władzy. Byłby to optymalny wariant. Obawiam się jednak, że obecne granice kogoś nie będą zadowalać i zaczną się konflikty o nie. Będziemy więc mieli do czynienia z wojną między byłymi koloniami rosyjskimi. Tego brutalnego scenariusza należy się obawiać.
Części składowe Federacji Rosyjskiej są niewyzwolonymi do dziś rosyjskimi koloniami. Mam tu na myśli m.in. Syberię, Kaukaz czy nawet północne regiony europejskiej części Rosji