KRWAWA NIEDZIELA
Www.usa.se.pl
Z wiernymi rozprawiło się ledwie dwóch Ukraińców z karabinami. Oddawali krótkie serie, strzelali precyzyjnie, do każdego, w każdej z ław. A potem ruszyli na polowanie: szukali w kątach i załomach, za filarami, za obrazami, w podziemiach, na chórze… uciekinierów przed UPA. Atak na Janową Dolinę nocą z 21 na 22 kwietnia 1943 r. przeprowadziły sotnie „Jaremy” i „Szauli” dowodzone przez majora Iwana Łytwynczuka ps. Dubowyj (inicjatora rzezi wołyńskiej obok Dmytra Klaczkiwskiego i Wasyla Iwachiwa). Łączność telefoniczną przerwano, tory kolejowe wysadzono, mosty też, a drogi zarzucono ściętymi drzewami. Potem każdy budynek bandyci oblali naftą i podpalili. Ciskali granatami w okna, a uciekających ludzi dopadali z siekierą, motyką, widłami. Czasem tylko strzelali. W osadzie była warownia otoczona palisadą, w której skryła się część mieszkańców. Spanikowani, strzelali zza zasłony z karabinów maszynowych, trafiając w rodaków uciekających z płonących domów. „Oczy wykuwano, piersi obcinano i głową na dół na drzewach wieszano” – to fragment wiersza napisanego przez świadka tych wydarzeń. Aleja Spacerowa osady posłużyła jako tło spectaculum horrendum: szpaleru pali z nabitymi na nie małymi dziećmi.
Miasteczno Poryck, 2 tys. mieszkańców
Ukraińcy nazwali je Pawłowka. W jednym dniu, nazwanym krwawą niedzielą, 11 lipca 1943 r. rozprawili się z Poryckiem oraz z prawie setką podobnych mu osad.
Msza „jedenastowa” w kościele pw. św. Trójcy i św. Michała Archanioła właśnie miała się zacząć. Tłum kobiet i dzieci był już w kościele, mężczyźni stali jeszcze przed wejściem, zwyczajowo dyskutując. Upowcy przebrani za Niemców przyjechali furmankami. Zaraz potem do kościoła wbiegła ranna kobieta. Ksiądz opanował panikę i zaczął się modlić, wkrótce padł od kuli bez ducha, gdzieś między Ojcem a Synem.
Po wszystkim wypełnili kościół słomą, podpalili, a odjeżdżając, wrzucili przez okna kilka granatów. Tu liczył się czas. Oddając głos sprawcy zbrodni: „11 lipca 1943 r. rano razem z grupą UPA liczącą około 20 ludzi wszedłem w czasie mszy św. do kościoła w m. Pawłowka (Poryck) iwanickiego rejonu, gdzie w ciągu 30 minut, wraz z innymi, zabiliśmy obywateli narodowości polskiej. W czasie tej akcji zabito 300 ludzi, wśród których były dzieci, kobiety i starcy. Po zabiciu ludzi w kościele w Pawłowce udałem się z grupą do położonej w pobliżu wsi Radowicze oraz polskich kolonii Sadowa i Jeżyn, gdzie wziąłem udział w masowej likwidacji ludności polskiej. W wymienionych koloniach zabito 180 kobiet, dzieci i starców. Wszystkie domy spalono, a mienie i bydło rozgrabiono”.
Ofensywa łysego Iwana
Pod koniec sierpnia 1943 r. kureń UPA „Łysego” ruszył do ofensywy przeciw Polakom na zachodnim Wołyniu. Nocą z 29 na 30 sierpnia zginęli mieszkańcy wsi Kąty (200 osób) i Jankowce (80 osób). O świecie upowcy byli już w Ostrówkach. Część mieszkańców spędzili na plac przed szkołą, część do kościoła. Zachowywali się spokojnie. Mieli plan: odebrać złoto, mężczyzn zabić obuchem siekiery nad dołamigrobami, resztę zapędzić pod cmentarz i zabić. Czym kto może: siekierą, motyką, widłami, nożem... W tej wsi zginęło ok. 520 osób.
Jeszcze większa jatka odbyła się tego samego dnia w Woli Ostrowieckiej. Mieszkańców zapędzono na apel przed szkołę, a następnie do wnętrza budynku. Wyprowadzano stamtąd grupki mężczyzn, którym urządzano kaźń w stodole. Znowu w ruch szły siekiery, motyki, młoty. Potem szkołę, w której zostały już tylko kobiety z dziećmi, obłożono słomą i podpalono granatami. Zginęło w niej 150–200 osób, a łącznie we wsi 620. Większość ofiar czystek spoczywa w bezimiennych grobach zbiorowych i pojedynczych mogiłach.
Latem 2017 r. ukraińskie władze zakazały Polakom prowadzenia prac ekshumacyjnych w miejscach kaźni wołyńskiej. Antypolskie czystki przeprowadzone przez banderowską frakcję Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów oraz Ukraińską Powstańczą Armię na Wołyniu i w Galicji Wschodniej między rokiem 1943 a 1945 noszą miano rzezi wołyńskiej bynajmniej nie na wyrost.