Gen. Stanisław Koziej o antyniemieckiej polityce rządu: PiS popełnia strategiczne samobójstwo
„Super Express”: – Od kilku dobrych dni słyszymy, że Ukraina przeszła do kontrofensywy, ale szereg ekspertów podaje w wątpliwość tę ocenę. A pan?
Gen. Stanisław Koziej: – Jest pat. Generalnie, w skali całej wojny, jest pat. Żadna ze stron nie może w jakiś zdecydowany sposób przejąć inicjatywy. Rosja ją utraciła, a Ukraina jeszcze nie odzyskała.
– Co o tym zdecydowało?
– Względna równowaga sił i to, że obydwie strony mają jednakowy cel: terytorium. Nie chodzi o to, żeby pokonać armię, ale o to, żeby zdobyć trochę terenu i go utrzymać. Dlatego obserwujemy walkę o wioski, o małe miasteczka.
– Co musi się wydarzyć, żebyśmy z tego pata wyszli?
– Skończyła się faza wojny tych pierwszych rzutów armii, które istniały przed wojną. Nadchodzi czas wojny rezerw. Obydwie strony muszą zmobilizować swoje rezerwy, przygotować odwody. Wojnę rozpoczynają żołnierze zawodowcy, a kończą rezerwiści. Tu może być podobnie – kto będzie miał lepsze rezerwy, ten wygra.
– Tymczasem Putin boi się ogłosić powszechną mobilizację, bo posypie się narracja o „operacji specjalnej”.
– Nie wykluczam, że Putin będzie się musiał wcześniej czy później na to zdecydować. Bo inaczej nie będzie mógł zgromadzić potrzebnych rezerw do kontynuowania swojej ofensywy. A z tego, co słyszymy, Rosja nie zamierza wycofać się ze swoich pierwotnych celów obalenia ukraińskiej władzy i opanowania terytorium. Putinowi i jego otoczeniu trudno się będzie z tego wycofać. Dlatego uważam, że w końcu będzie musiał zacząć mówić Rosjanom o tym, że to jednak wojna, że atakują ich terytorium. (…) Ryzyko, przed którym stoi cały świat, polega na tym, że do tej pory Putin prowadzi tę wojnę metodą eskalacji, coraz większej i coraz bardziej przerażającej, i prawdopodobnie on z tej metody nie zrezygnuje. Znowu będzie musiał pójść w eskalację. Oczywiście jest także scenariusz zamrożenia tego konfliktu, próby zatrzymania się. Ale do tego potrzebne są obie strony.
– Według Amerykanów Putin wcale nie chce zakończenia tej wojny.
– Oni po prostu chcą, żeby Ukraina skapitulowała. No ale druga strona nie chce skapitulować. Nie tylko Putin nie jest zainteresowany zakończeniem tej wojny, bo nie zrealizował jej celów, lecz także Ukraina nie chce jej zakończyć w obecnym stanie. Ona chce odzyskać swoje terytoria.
– Jak pan w obecnej sytuacji ocenia strategię rządu względem naszych europejskich partnerów?
– Jeśli chodzi o nasze działanie na poziomie czysto wojskowym, w ramach NATO, nie mam tutaj żadnych zastrzeżeń i uważam, że wszystko jest OK. Mam jednak ogromne zastrzeżenia, jeśli chodzi o wymiar polityczny. Nasilająca się ostatnio kampania antyniemiecka w sytuacji, kiedy mamy wojnę za wschodnią granicą, robienie sobie jednocześnie politycznej wojny na Zachodzie, jest strategicznym błędem. To jest zapominanie o tym, co jest najważniejsze – nie wolno sobie samemu fundować konfliktu na dwie strony. Po co? Kto tak robi? To jest samobójstwo strategiczne. Bardzo krytycznie oceniam fakt, że akurat w takim momencie wykonywane są takie ruchy. Pomijam fakt, że już od dłuższego czasu mamy co najmniej sceptycyzm i krytyczne podejście do naszych europejskich sojuszników. Postawienie tylko na Amerykanów, z krytyką państw europejskich, również jest błędem. Nie można całego bezpieczeństwa Polski powiesić tylko na jednym haku. Bo ten hak albo się urwie, albo ktoś go wyjmie i powiesi w innym miejscu, np. w Azji. I co wtedy?
PiS zapomina o tym, co najważniejsze - nie wolno sobie samemu fundować konfliktu na dwie strony. Kto tak robi?