Dli polskie dzieła sztuki
W Rosji mamy złożonych 20 wniosków restytucyjnych uwzględniających przeszło 14 tys. pojedynczych obiektów: dzieł sztuki, wyrobów rzemiosła artystycznego, numizmatów i archiwaliów.
zagrabione w czasie wojny, ale trafiły do USA jeszcze przed jej wybuchem i tam już zostały. Jak wyglądała ich droga powrotna do Polski?
– To bardzo szczególna kolekcja i jej status prawny też był bardzo szczególny. To kolekcja siedmiu obrazów namalowanych na zlecenie polskiego rządu na potrzeby naszego pawilonu na wystawie światowej w Nowym Jorku w 1939 r. Wojna sprawiła, że te obrazy tam zostały. Komisarz wystawy nie został opłacony przez polski rząd, więc zaopiekował się tymi obrazami. Umieścił je na jednej z uczelni amerykańskich. One wisiały w tamtejszej bibliotece. Nie było podstaw prawnych, żeby je odzyskać. Po latach przekonaliśmy władze uczelni i z bólem, ale w sposób dżentelmeński, one przekazały nam te obrazy. Tak wygląda ta success story.
– A jak wygląda współpraca międzyrządowa ws. restytucji?
– Na ogół jest trudna.
– Z czego te trudności wynikają? Już nawet nie pytam o Rosję…
– O Rosji warto wspomnieć. Mamy tam złożonych 20 wniosków restytucyjnych uwzględniających przeszło 14 tys. pojedynczych obiektów: dzieł sztuki, wyrobów rzemiosła artystycznego, numizmatów i archiwaliów. Odpowiedzi nie ma od lat i nie ma na nie co liczyć. Ale to nie znaczy, że nie będziemy składać kolejnych – do skutku. Kolejne siedem wniosków jest już gotowych, agresja na Ukrainę opóźniła ich złożenie, jednak w najbliższym czasie zostaną przekazane stronie rosyjskiej. Z innymi krajami jest różnie. W kwestiach oczywistych, jeśli prawo międzynarodowe jest jasne, to np. rząd szwedzki reagował bardzo dobrze, jeśli chodzi o straty wojenne z XX w. Odnośnie do tego, co zostało zrabowane w czasie potopu szwedzkiego, nie ma żadnych podstaw prawnych do zwrotu i Szwedzi nam tego nie oddają. Poza tzw. rolką sztokholmską, która jest na Zamku Królewskim w Warszawie,