Odbudowała relacje z córkami
MAŁGORZATA POTOCKA (69 l.) WYZNAJE „SUPER EXPRESSOWI”, ŻE NADRABIA CZAS DLA RODZINY
Rozmawiamy z Małgorzatą Potocką (69 l.), znaną aktorką i dyrektorem teatru w Radomiu. To kobieta wielu talentów – jest również reżyserką i producentką filmową. Właśnie mija 50 lat od momentu, kiedy stanęła na planie filmu, dzięki któremu stała się gwiazdą, czyli „Hubala”. Była też przez lata związana z legendarnym muzykiem Grzegorzem Ciechowskim (†44 l.). Ma z nim córkę Weronikę (35 l.), którą odwiedziła w USA.
„SE”: – Od lat kochasz Nowy Jork. Wiąże się z nim wiele wspomnień. A teraz zamieszkała tam twoja córka Weronika... Małgorzata Potocka: – Tak. Studiowała w Polsce Ochronę Środowiska i nagle pewnego dnia oświadczyła mi, że chce kontynuować naukę w USA. Dopięła swego, skończyła studia w USA i mieszka tu już od ponad ośmiu lat, ma amerykańskie obywatelstwo. Urodziła fantastycznego synka Grzesia.
– Dała mu tak na imię na cześć swego słynnego ojca, lidera zespołu Republika, Grzegorza Ciechowskiego?
– Tak. Jej synek ma już 18 miesięcy. Córka znowu jest w ciąży, wkrótce na świat przyjdzie jej drugie dziecko. Weronika ma cudownego męża, Amerykanina Wiktora, niedawno kupili dom, więc matka przyleciała natychmiast, żeby im pomóc w jego urządzaniu, segregowaniu i porządkowaniu rzeczy. Jest to wspaniały czas, który spędzamy razem.
– Gotujecie?
– Tak! Lepimy razem pierogi i gotujemy inne polskie przysmaki, chodzimy też na spacery. Cieszymy się każdą chwilą spędzoną razem. Dawno nie miałam prawdziwych wakacji. Dla mnie pobyt w USA jest też oderwaniem się od codziennych zajęć, teatru i filmu. Gdybym mogła i byłoby mnie stać na to, nie wahałabym się ani chwili i bym się do Nowego Jorku przeniosła. Tu można wyjść w piżamie na spacer i mieć różowe włosy i nikt nie obejrzy się za tobą. Tu zawsze jesteś młody. Niestety w Polsce często seniorzy są na marginesie społeczeństwa. A w USA ludzie na emeryturze zaczynają swoją drugą młodość.
– Jaką jesteś babcią?
– Artystyczną (śmiech). Tadeusz, synek mojej drugiej córki, Matyldy, ma 10 lat. Jestem raczej babcią do zabawy, ciekawych rozmów i do robienia wspólnych zdjęć. Tadeusz mnie bardzo kocha i interesuje się tym, co ja robię na co dzień, szanuje mnie. Mamy bardzo dobre relacje. Z synem Weroniki też nam się układa, żartujemy razem, śmiejemy się, ale to mama gra w jego życiu pierwsze skrzypce. Grześ jest niesamowicie mądry i ma ogromna poczucie humoru.
– A jakie relacje masz z córkami?
– Obecnie znakomite. Miałam kiedyś drobne spięcia z Matyldą, miała do mnie chyba żal, nie była za bardzo zadowolona ze mnie jako matki. Ale mimo to zawsze mogę na nią liczyć. Jest dla mnie jak pogotowie ratunkowe. Mam w niej ogromne oparcie, tak samo wspaniale opiekuje się swoim ojcem i moim pierwszym mężem Józefem Robakowskim. Weronika zaś zawsze miała do mnie więcej cierpliwości. Dla moich córek nigdy nie byłam znaną artystką, tylko po prostu mamą, którą chciały mieć w domu, a nie zawsze tak było...