Teraz już nie ma szans na szybkie zakończenie wojny
„Super Express”: – Władimir Putin ogłosił częściową mobilizację, ma ona dotyczyć ok. 300 tys. rezerwistów. Zaostrza kurs czy podejmuje paniczne działania? Gen. Mirosław Różański: – Po pierwsze, upada dotychczas obowiązująca narracja Kremla mówiąca o „specjalnej operacji wojskowej”. Putin, chcąc dziś tak naprawdę ratować swoją twarz i pozycję wśród establishmentu politycznego Rosji i społeczeństwa, musi sięgnąć po następny krok, który był do przewidzenia. Chociaż zastanawialiśmy się, czy w ten sposób nie odkryje kart i nie pokaże Rosjanom, jaki w rzeczywistości jest dramat w związku z tym, co się dzieje w Ukrainie w kontekście strat, jakie ponosi Rosja. Działania Putina będą teraz ukierunkowane na to, żeby utrzymać trzy enklawy, na których mu zależy. Czyli dwie separatystyczne republiki – doniecką ługańską – oraz kwestię obrony Krymu. Proszę jednak pamiętać, że te 300 tys. żołnierzy trzeba będzie wyposażyć w sprzęt, trzeba ich będzie przygotować przed wysłaniem na front. To na pewno potrwa. Chyba że Kreml nadal będzie uważał, że ludzkie życie jest nieważne, a ważna jest jedynie realizacja celu. To jest sytuacja, która jednak w zupełnie innym świetle stawia perspektywę dalszej wojny w Ukrainie.
– W jakim świetle?
– W takim, że jeszcze w poniedziałek byliśmy mocno optymistami. Sądziliśmy, że jeśli ta kontrofensywa będzie przeprowadzana przez Ukraińców tak jak dotychczas, to jest szansa na zakończenie tej wojny. Nie wiem, czy za miesiąc, dwa czy trzy, ale była duża szansa. Dzisiaj sytuacja jest odmienna, bo rosyjskich żołnierzy będzie na froncie więcej i będzie potrzeba prowadzenia dalszych działań przez Ukraińców. I to jest sygnał, który musi być bardzo czytelnie odebrany przez Zachód. Dzisiaj nie powinno być najmniejszych wątpliwości – i te słowa kieruję np. do niemieckiego rządu – co do tego, czy wspierać Ukrainę, czy nie. Wsparcie Zachodu jest dziś gwarantem tego, że Ukraińcy mogą prowadzić działania zbrojne. Chodzi o wsparcie militarne w postaci sprzętu, ale także amunicji, która jest niezwykle potrzebna.
– Wydaje się jednak, że Zachód doskonale przewidział ten ostatni krok Putina. Po posiedzeniu Komitetu Wojskowego NATO Jens Stoltenberg wyraźnie powiedział, że ta wojna potrwa jeszcze długo.
– To prawda. Ale fakt też jest taki, że Zachód, do którego my również należymy, działa niestety z pewną inercją. O tym, że wojna będzie, wiedzieliśmy już w listopadzie ub.r., a pierwsze dostawy sprzętu miały miejsce tak naprawdę dopiero po dwóch miesiącach od jej rozpoczęcia. Obawiam się, że teraz będziemy obserwowali podobną sytuację. Gdyby poszczególne rządy zachodnich państw od początku brały przykład ze Stanów Zjednoczonych lub Polski, to sytuacja wyglądałaby dzisiaj zupełnie inaczej. Więc podkreślam jeszcze raz: Zachód stoi dziś przed ogromnym wyzwaniem. Liczę, że rozsądek i pragmatyzm jednak wezmą górę, bo Ukraina naprawdę walczy nie tylko o swoją suwerenność i niezależność, lecz w ogóle o standardy obowiązujące w zachodnim świecie. Trzeba się liczyć z imperialnymi zapędami Putina i jego następców.
– Jaka więc powinna być teraz konkretna reakcja Zachodu na orędzie Putina?
– Trzy rzeczy. Po pierwsze, jednoznaczne i zdecydowane oświadczenia głów państw, że Ukraina nie pozostanie sama i nadal będzie wspierana. Po drugie, dostawy sprzętu i amunicji, bo to jest kluczowe dla prowadzenia działań przez Ukraińców. Po trzecie, pomoc humanitarna i socjalna dla ukraińskiego społeczeństwa, które też stoi przed perspektywą jesieni i zimy, przed dużymi wyzwaniami energetycznymi i egzystencjalnymi.
– Kreml zapowiada także referenda w okupowanych regionach Ukrainy. Ma do nich dojść między 23 a 27 września. To krok do usprawiedliwienia jeszcze brutalniejszych działań rosyjskiej armii?
– W punkt. To efekt kontrofensywy Ukraińców na kierunku charkowskim. Putin, chcąc uzasadnić, że jest mobilizacja, doprowadził do tego, że obie separatystyczne republiki w trybie pilnym przeprowadzą referendum o potrzebie przyłączenia do Rosji. Formalnie będzie to traktowane tak, że quasi-republiki doniecka i ługańska będą uważane za część Federacji Rosyjskiej. Zważywszy na to, że są w nich ukraińscy żołnierze, będzie to interpretowane tak, że Ukraina narusza terytorium Rosji. To z kolei pozwala Putinowi prowadzić ohydną narrację mówiącą o tym, że Rosja jest zagrożona przez Zachód, Waszyngton, Brukselę, i tak uzasadniać mobilizację.
– Za czasów Afganistanu Rosjanie unikali służby wojskowej, matki ukrywały swoich synów przed wyjazdem na front i teraz będzie podobnie. Rosjanie dowiedzą się, jak realnie wygląda ta wojna.
– I co z tego, że się dowiedzą? Co to zmieni? – Jeszcze dwa miesiące temu było nie do pomyślenia, żeby deputowani czy radni występowali przeciwko Putinowi. Nie było mowy o tym, żeby antyputinowskie środowiska decydowały się na sygnalizowanie niezadowolenia z tego, co się dzieje. A teraz nawet w oficjalnych komunikatach publikowanych przez rosyjskie media czytaliśmy oficjalne słowa krytyki co do sposobu prowadzenia tej „operacji”. Teraz nie ma już jednoznacznego poparcia dla Putina i ta sytuacja będzie narastać.