I ty zostaniesz „skrajną prawicą”
JJest taki znany mem. Człowiek jedzie na rowerze. Nagle bierze pręt i wkłada sobie sam między szprychy. Oczywiście spada z roweru. Na ostatnim obrazku siedzi i wygraża całemu światu, że obił sobie – wybaczcie wyrażenie – japę. Nie mogę się uwolnić od wrażenia, że to właśnie spotyka od dłuższego czasu Unię Europejską. Ostatnie wybory we Włoszech są tego stanu rzeczy potwierdzeniem. Po tych wyborach koalicję rządową mają stworzyć w Italii trzy ugrupowania pod kierunkiem Georgii Meloni. Zanim jeszcze cokolwiek te ugrupowania zdążyły zrobić, europejski establishment polityczny i medialny już dawno określił ich mianem „skrajnej prawicy”. Zostać dziś skrajną prawicą jest dziecinnie łatwo. Zwłaszcza od czasu jak zużyła się – od zbyt częstego używania – łatka
„populistów”. Wystarczy dopuścić się jednego grzechu: ośmielić się krytykować unijny establishment. Problem polega tu jednak na tym, że wszystkie te zwycięstwa rzekomej skrajnej prawicy (a wcześniej „populistów”) nie wzięły się znikąd. Za każdym razem to efekt tego, jak sromotnie liberalny europejski establishment zawodzi w radzeniu sobie z kolejnymi kryzysami nawiedzającymi Europę. Najpierw był to kryzys finansowy 2008 r., w wyniku którego państwa musiały wydać setki miliardów euro na ratowanie zadłużonych instytucji finansowych. Pieniądze na ten cel postanowiono znaleźć…, oszczędzając na wydatkach publicznych na rzecz zwykłych obywateli. Tych, którym się to nie podobało, nazwano (co za niespodzianka!) „populistami” albo „skrajną prawicą”. Potem