USA modernizuje polską armię
Www.usa.se.pl
Choć wrocławscy wiceprezydenci dostają sowite wynagrodzenia, postanowili pójść w ślady swojego szefa Jacka Sutryka (44 l.) i dorabiać dodatkowo krocie w innych miastach za zasiadanie w radach nadzorczych.
Wystarczy być lokalnym działaczem samorządowym i mieć znajomego w innym mieście, by wspólnie zadbać o swoje portfele. Niedawno ujawniliśmy, że aż 87 tys. zł rocznie w radach nadzorczych w innych miastach zarabia prezydent Wrocławia Jacek Sutryk. Ale okazuje się, że ma godnych naśladowców.
Wiceprezydent Wrocławia Jakub Mazur (45 l.) od czerwca 2020 r. jest członkiem rady nadzorczej Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Sosnowcu. Zarobił tam ponad 37 tys. zł. Ten, który zatrudniał Mazura, sam zatrudniony został we Wrocławiu – prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński (51 l.) został powołany do rady nadzorczej wrocławskiego zoo,
PREMIER I SZEF MON Z WIZYTĄ U PILOTÓW W ŁASKU
Premier Mateusz Morawiecki (54 l.) oraz wicepremier, minister obrony Mariusz Błaszczak (53 l.), złożyli niedawno wizytę w 32. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Łasku (woj. łódzkie). Spotkali się w niej z polskimi i amerykańskimi pilotami myśliwców F-16 oraz F-22 Raptor gdzie zarobił 51 tys. Renata Granow- ska (49 l.), kolejna zastępczyni Sutryka, w ubiegłym roku trafiła do rady nadzorczej biorącymi udział w misji NATO Air Shielding. W wydarzeniu wziął też udział Mark Brzezinski (57 l.), ambasador Stanów Zjednoczonych, od których kupujemy m.in. czołgi Abrams, artylerię rakietową HIMARS i baterie rakietowe Patriot. – Bardzo intensywnie modernizujemy wyposażenie Wojska Polskiego i USA są naszym głównym partnerem w tym procesie – powiedział minister Błaszczak. – W bazie w Łasku już w stosunkowo niedługim czasie będą stacjonowały polskie F-35 – dodał wicepremier. aquaparku „Nemo” w Dąbro- wrocławian – przelewy popłynęły na wie Górniczej. Zarobki? 25 tys. zł z tego konto Marcina Bazylaka (44 l.), prezydenta śląskiego miasta. W drugą stronę – od Dąbrowy Górniczej. Zasiada on w radzie nadzorczej spółki Wrocławskie Mieszkania, gdzie w ubiegłym roku zarobił 54 tys. zł.
Sebastian Lorenc (45 l.), kolejny zastępca Sutryka, też nie może narzekać na brak dodatkowych zajęć. Od 2020 r. zasiadał w radach w Jeleniej Górze (kanalizacja i transport publiczny), a ostatnio nadzoruje Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej w Zgorzelcu. Za dodatkową pracę w ubiegłym roku zainkasował prawie 50 tys. zł. Interesujące, że we Wrocławiu zatrudnienie znalazła córka prezydenta Jeleniej Góry Jerzego Łużniaka (67 l.). Od czerwca tego roku Anna Łużniak-Jabłońska jest zastępczynią przewodniczącego rady nadzorczej... zoo.
Takie dorabianie może bulwersować. – To nie jest niezgodne z prawem, ale czy etyczne? Czy we Wrocławiu nie ma kompetentnych ludzi do nadzoru spółek i musimy sięgać po samorządowców innych miast? – pyta dr Jakub Nowotarski, szef „Akcji Miasto”, która ujawnia zarobki samorządowców.
„Radio Plus”: – Czy możliwy jest reset w relacjach z Brukselą? Polska traci na konflikcie rządu z Komisją Europejską. Nie ma pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Być może nie będzie też środków z dużego unijnego budżetu.
Marek Suski: – Nie jest to konflikt rządu z Brukselą. To konflikt z opozycją, która, wykorzystując unijne struktury, blokuje środki dla Polski. Niemcy mają tam dominującą rolę. Wykorzystują środki unijne, żeby zmusić Polskę do poddania się, a właściwie takiego poddaństwa wobec Niemiec. Chodzi o stworzenie
które na tle rosyjskich odpowiedników jawi się jako najbardziej profesjonalne na świecie. Gdzie, pana zdaniem, tkwi źródło tej ogromnej różnicy?
– Przede wszystkim różnica tkwi w motywacji. Jesteśmy na swojej ziemi, bronimy swojego państwa i swoich rodzin, więc i armia jest niezwykle zmotywowana do walki. Nawet najlepszy dowódca nie jest w stanie wygrać wojny ze zdemoralizowaną i zdemotywowaną armią. Jeśli już chodzi o samo dowództwo, to ono w ostatnich latach zostało znacząco odmłodzone. Szkoliło się już po rozpadzie Związku Radzieckiego i zaadaptowało do warunków ukraińskich bardzo wiele zachodnich doświadczeń. Dowództwo nieustannie konsultuje się z naszymi partnerami z NATO. I wreszcie dziś owoce przynoszą reformy, które przez ostatnie kilka lat po Majdanie przechodziła nasza armia, która szła w kierunku standardów natowskich. To wszystko razem wzięte sprawia, że system organizacji i zarządzania armią jest po prostu dużo bardziej efektywny niż skostniałe struktury rosyjskie. – Rosyjska armia jest bardzo hierarchiczna i – w przeciwieństwie do struktur ukraińskiej armii – nie pozwala szybko adaptować się do realnych warunków na froncie. W ukraińskim wojsku dowódcom polowym pozostawiono wiele swobody. Tak to widzą zachodni spece od wojskowości. Dobrze widzą z daleka?
– Bardzo dobrze. System dowodzenia ukraińską armią jest daleko bardziej zdecentralizowany niż w rosyjskiej armii. To zresztą model zapożyczony z armii NATO, gdzie tzw. korpus sierżancki ocenia sytuację na miejscu i może podejmować decyzje, które uwzględniają warunki na froncie. Bez wątpienia to sprawia, że ukraińska armia jest dużo sprawniejsza niż rosyjska.
– Pamiętam doskonale, jak wyglądała armia ukraińska w 2014 r., kiedy, musząc mierzyć się z „zielonymi ludzikami” Putina, kompletnie wobec nich skapitulowała. Jak udało się Ukrainie w osiem lat zbudować armię, która ośmieszyła już nie tylko rosyjskich dywersantów, ale też regularne siły wojsk rosyjskich?
– Wiele procesów i zmian przyspieszyła wojna. Od 2014 r. Ukraina toczyła ją w Donbasie i, prawdę mówiąc, nie było czasu, by dzielić włos na czworo przy reformie armii. Trzeba było działać szybko, ponieważ na szali już wtedy była kwestia przetrwania narodu ukraińskiego. Widać wyraźnie, że na swój sposób pomogło to przejść tę drogę dużo szybciej, niż miałoby to miejsce w czasach pokoju. Zresztą proces reform nie jest jeszcze skończony i doskonale rozumiemy, że wiele wyzwań jeszcze przed nami.
– Zresztą głównodowodzący ukraińską armią Wałeryj Załużny czy dowodzący najpierw obroną Kijowa, a potem kontrnatarciem na Charkowszczyźnie Ołeksandr Syrski to jedni z wielu dowódców, którzy wsławili się walką na Donbasie i tam zdobywali niezbędne doświadczenie.
– Tak, to także jeden z ważnych elementów ukraińskich sukcesów. Jeśli spojrzeć czy to na skład sztabu generalnego ukraińskich sił zbrojnych, czy dowódców kierujących poszczególnymi odcinkami frontu, to są to w zdecydowanej większości ludzie, którzy od 2014 r. zdobywali doświadczenie bojowe. Przeszli nie tylko szlak bojowy, lecz są także doskonale przygotowani teoretycznie do prowadzenia wojny przeciwko najeźdźczej armii rosyjskiej. Wiele oddziałów i dowódców średniego szczebla przechodziło szkolenie na poligonie w Jaworowie pod Lwowem, gdzie instruktorami byli specjaliści z USA, Kanady czy Wielkiej Brytanii. Te doświadczenia i szkolenia procentują dziś na froncie.
– Sytuację rosyjskiej armii na pewno komplikuje fakt, że Putin, jak każdy szanujący się dyktator, wpływa na decyzje odnośnie do sposobu prowadzenia wojny. Ukraina nie ma problemu, że przywództwo polityczne wywiera nadmierny wpływ na dowództwo armii?
– Ten problem u nas nie istnieje. Role polityków i wojskowych są wyraźnie rozdzielone. Oczywiście