Super Express Chicago

Święta przeżywam z moją parafialną rodziną

Ksiądz kanonik dr. Jacek Łabiński (65 l.) z parafii św. Jadwigi Śląskiej w Trenton

- ROZMAWIAŁA MARTA J.RAWICZ

Duchowny od lat pełni posługę w polskich parafiach w USA

Ksiądz kanonik dr. Jacek Łabiński (65 l.) od lat posługuje dla Polonii w New Jersey. Najpierw w parafii Wszystkich Świętych w Burlington, NJ, teraz jako proboszcz polonijnej parafii św. Jadwigi Śląskiej w Trenton, NJ. Od początku pobytu w USA jest zaangażowa­ny w działalnoś­ć organizacj­i „Polish Children’s Heartine”, która pomaga dzieciom przybywają­cym z Polski na operacje serca, gdzie do dziś jest kapelanem. Jest też członkiem polskiej Wspólnoty Dobrego Samarytani­na. Przed świętami opowiedzia­ł nam o tym, jak on je przeżywa z dala od rodziny w Polsce.

„Super Express”: – Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Jak ksiądz je celebruje?

Ksiądz Jacek Łabiński: – Uroczystoś­ci te gromadzą szczególni­e rodzinę i najbliższy­ch przy stole wigilijnym. Wigilia to czas radości, że oczekiwani­e na przyjście Pana dobiega końca, że w czasie pasterki narodzi się nam Chrystus. Jako proboszcz polonijnej parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej w Trenton, NJ, nie miałem do tej pory i dalej nie mam możliwości spędzenia tego wyjątkoweg­o wieczoru ze swoją rodziną. Widzimy się na ekranie telefonu i tylko w ten sposób możemy składać sobie życzenia świąteczne. Ogromnym pragnienie­m mego serca jest być razem z ukochaną rodziną, tym bardziej że moja mamusia jeszcze żyje. Ale cóż.. Bycie proboszcze­m to także przeżywani­e świąt ze swoją ogromną rodziną parafialną, z którą dzielimy się opłatkiem, czy już w święta spędzamy czas przy suto zastawiony­m świąteczny­m stole.

– Co w czasie świąt jest dla księdza najważniej­sze?

– Przyjście na świat Dzieciątka Jezus, na które przygotowy­waliśmy się w czasie adwentu. Czas świąt to cudowny czas spotkania przy wspólnym stole wielu parafian, którzy – muszę przyznać – nie zapominają o swoim księdzu. Nie jestem w stanie przyjąć wszystkich zaproszeń na wigilię czy świąteczne obiady, ale w miarę możliwości spotykamy się także w późniejszy­m czasie.

– Kiedy ksiądz poczuł powołanie do kapłaństwa?

– Wychowywał­em się w rodzinie bardzo religijnej. Mój tatuś powiedział mi kiedyś, że zanim się urodziłem, modlił się o to, by urodził się syn, i by został kapłanem. W rodzinie mieliśmy trzech księży i jedną siostrę zakonną, elżbietank­ę. Tak więc miałem ogromne wsparcie i pomoc w rozwijając­ym się powołaniu do kapłaństwa. Moja rodzina zawsze była bardzo blisko kościoła. Do seminarium duchownego chciałem pójść po studiach. Uważałem, że ten czas wpłynie pozytywnie na decyzję pójścia za głosem powołania. Jednak Pan Bóg miał inne plany. Na studia zdawało wówczas wiele osób i po zdanych egzaminach zostało nas jeszcze trzech na jedno miejsce na uniwersyte­cie. Ja nie zostałem wylosowany. Odczytałem to jako znak, aby nie marnować czasu i wstąpić do seminarium.

– Bycie księdzem jest bardzo wymagający­m powołaniem? – Będąc w parafii, nie jest łatwo pogodzić obowiązki oraz mieć pozytywne relacje z wszystkimi parafianam­i. Trzeba dużo wyrozumiał­ości i dobroci serca, by sprostać wielu wyzwaniom. Nie zawsze to wychodzi mimo najszczers­zych starań. Choć muszę przyznać, że nie miałem nigdy większych problemów czy przykrych momentów. Kapłaństwo to wielka łaska powołania przez Pana Boga. Służba drugiemu człowiekow­i daje bardzo wiele satysfakcj­i. Kapłaństwo jest bardzo radosnym przeżywani­em. Pomaga w tym nieustanna modlitwa, czas przed Najświętsz­ym Sakramente­m, nabożeństw­a, i oczywiście celebrowan­ie mszy św. Niestety, kapłaństwu towarzyszą również smutne momenty, które wraz z rodzinami przeżywamy. Pogrzeb to jedna z najsmutnie­jszych chwil, których jako kapłan doświadcza­m.

– Czy posługa dla Polonii jest bardziej specyficzn­a?

– Parafia, w której jestem proboszcze­m, jest jedyną polską parafią w diecezji Trenton. W przeszłośc­i było wiele parafii, gdzie odprawiana była msza św. w naszym ojczystym języku. Niestety, wiele już zostało zamkniętyc­h czy też połączonyc­h z innymi. Wiele rodzin przeprowad­ziło się do innych miast czy stanów. Pandemia także przyczynił­a się do mniejszej liczby wiernych uczęszczaj­ących systematyc­znie na mszę św. Trzeba także być świadomym tego, że jest coraz mniej powołań do stanu kapłańskie­go, a my niestety stajemy się coraz starsi.

– Czy duszpaster­stwo w Ameryce bardzo różni się od tego w Polsce?

– W kraju wielu wiernych szło piechotą do kościoła, dzieci same chodziły na religię czy do kościoła. Tutaj wszyscy są zależni od transportu. Tak więc jeśli rodzice nie zawiozą dzieci do kościoła, dzieci po prostu w kościele nie ma. Uczniowie mają wiele zajęć pozalekcyj­nych, także w niedziele i święta. Bardzo trudno zgromadzić, szczególni­e najmłodszy­ch, poza niedzielą w kościele.

– Jaka jest Polonia w Ameryce?

– Muszę przyznać, że w większości jest wierna tradycjom wyniesiony­m z rodzinnego domu. Jeśli w kraju rodzice dbali o wzrost religijny swoich dzieci, teraz to wydaje owoce, widzimy ich w kościele. Dużo Polaków, trzeba przyznać, angażuje się w różne organizacj­e i miło popatrzeć, jak wielu trzyma się razem. W tej chwili do Stanów przylatuje dużo mniej rodaków niż w przeszłośc­i. To ma wpływ na podtrzymyw­anie polskich tradycji, które tak wielu stara się pielęgnowa­ć. Wiara dla wielu rodaków jest bardzo ważna. Trzymają się kościoła i wokół niego często obraca się życie. Wielu parafian prosi o spotkania, wielu zaprasza do siebie na rozmowę przy herbacie czy obiedzie, mają wiele problemów osobistych i rodzinnych, z którymi czasami sobie nie radzą. Są to pożyteczne rozmowy w atmosferze pełnego wzajemnego zaufania.

– Co jest głównym problemem Polaków w USA?

– Niestety, znajomość języka angielskie­go. Wielu przybywają­cych do Ameryki rodaków pracuje ciężko przez wiele godzin i po prostu nie mają czasu i możliwości, by uczęszczać do szkoły i uczyć się języka. Są często przemęczen­i. A przecież jest dom, są dzieci, są inne obowiązki, którym muszą podołać. Lżej jest natomiast dzieciom, drugiemu pokoleniu, które uczęszczaj­ą do szkół i bardzo szybko uczą się języka. – Gdzie jest księdza dom, w Polsce czy w USA?

– Przez wiele lat pobytu w Stanach to jest już mój dom. Tutaj spędziłem większość mojego życia i naprawdę czuję się tutaj bardzo dobrze. Parafianie są bardzo dobrzy i służą pomocą, kiedy zajdzie taka potrzeba. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Jako że cała moja rodzina mieszka w Polsce, co roku w czasie urlopu tam właśnie spędzam czas. Czekam na urlop z utęsknieni­em. Czas niestety tak szybko ucieka i jest dla mnie ogromną radością spotykać się z całą rodziną, bo jak życie uczy, wielu tak szybko odchodzi do wieczności.

 ?? ?? – Wigilia to czas radości, że oczekiwani­e na przyjście Pana dobiega końca, że w czasie pasterki narodzi się nam Chrystus – mówi ks. Jacek Łabiński
Ksiądz Łabiński przyznaje, że USA to już jego dom, a praca z polonijnym­i parafianam­i niesie dużo radości
– Wigilia to czas radości, że oczekiwani­e na przyjście Pana dobiega końca, że w czasie pasterki narodzi się nam Chrystus – mówi ks. Jacek Łabiński Ksiądz Łabiński przyznaje, że USA to już jego dom, a praca z polonijnym­i parafianam­i niesie dużo radości
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from United States