Aneta i Tadeusz Antoniakowie starają się jednoczyć rodaków, pielęgnując pamięć o historii Polski Integracja Polonii daje siłę
Www.usa.se.pl
Aneta i Tadeusz Antoniakowie to małżeństwo doskonale znane Polonii ze Wschodniego Wybrzeża USA. Od lat aktywnie działają na rzecz rodaków, ale też polskiej historii, narodowych tradycji i wartości. Zgodnie przyznają, że integracja Polaków w Ameryce i troska o dobre imię Polski to ważne zadania.
– Co oznacza dla państwa bycie Polakami mieszkającymi poza granicami kraju?
– Każdy, kto wyjeżdża ze swojego ojczystego kraju na stałe, podejmuje wielkie ryzyko. Nowy język, nowa kultura, nowe środowisko, nowe życie. Na początku staramy się przystosować do otaczającego nas środowiska, poznajemy nowych ludzi, ich zwyczaje, zawiązujemy nowe przyjaźnie, osiągamy jakieś pierwsze sukcesy. Po pewnym czasie zaczyna nam jednak czegoś brakować. Przynajmniej tak było w naszym przypadku. Wydaje mi się, że łatwiej jest być patriotą, mieszkając na emigracji, ponieważ my już wiemy, co straciliśmy. W jaką stronę pójdziemy dalej, zależy od naszego charakteru, zainteresowań, ale również wychowania, szczególnie wyniesionego z domu rodzinnego i uwarunkowanego wieloma innymi rzeczami. Ameryka jest wyjątkowym krajem. To tutaj spotyka się ze sobą wiele różnych kultur, zwyczajów, które muszą żyć w zgodzie ze sobą, a przynajmniej się respektować, ale też często ze sobą niejako konkurują. Każdy naród podkreśla swoje zalety, o wadach nikt nie mówi. I bardzo dobrze. Po co sami mamy o nich mówić? Bycie Polakiem mieszkającym za granicą oznacza dla mnie bycie dumnym Polakiem, dumną Polką, wierzącymi w Boga, szanującymi innych. Mamy wielu wspaniałych Polaków, których zna cały świat i z których my możemy być dumni, a szczególnie znanych tu w USA, począwszy od gen. Pułaskiego, gen. Kościuszki, gen. Kuklińskiego, mistrza Paderewskiego, aż po naszego Ojca Świętego Jana Pawła II i wielu, wielu innych.
– Dlaczego dbanie o dobre imię Polski jest dla państwa ważne?
– Jest nawet bardzo ważne. Jak nas widzą, tak nas piszą. Już wiele razy widzieliśmy, nawet w codziennym życiu, jak łatwo jest rzucić fałszywe oskarżenie i jak szybko inni ludzie, których nie interesują już szczegóły, potrafią przylepić łatkę, np. antysemity czy homofoba itd. Wiele razy w historii już to widzieliśmy. Bardzo często są to niestety celowe działania obcych państw, które mają na celu np. osłabienie zdolności negocjacyjnych. Musimy być tego świadomi i naszym zadaniem powinno być demaskowanie kłamstw.
– Jakie inicjatywy propolonijne państwo podejmują?
– W Stanach Zjednoczonych nie mamy już masowego napływu zarobkowej emigracji z Polski. I Dzięki Bogu. Bo oznacza to, że Polska staje się coraz bogatszym krajem, lepszym do życia, bardziej opiekuńczym dla swoich obywateli. Naszą działalność kierujemy oczywiście do wszystkich Polaków, dzieci i młodzieży, ale również tych, którzy już nie mówią po polsku, czyli drugiego, a często trzeciego pokolenia Polaków. Integracja Polonii jest bardzo ważna, bo daje więcej możliwości wspólnego lobbowania na rzecz Polski, na rzecz przyjaźni polsko-amerykańskiej. Organizowanie różnych rocznic, przypominanie historii Polski jest wspaniałą okazją do integracji wszystkich Polaków, tej starszej Polonii, ale także tej najmłodszej. Tak więc od kilku już lat jako Komitet Smoleńsko-Katyński i Kluby Gazety Polskiej staramy się gromadzić ludzi przy okazji np. obchodów Święta Niepodległości, rocznicy napaści Niemiec, a później Sowietów na Polskę, Ludobójstwa Katyńskiego, a co za tym idzie Zamachu Smoleńskiego, które już na zawsze będą ze sobą związane, Święta Żołnierzy Niezłomnych, Święta Żołnierza czy też rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Uroczystości najczęściej organizujemy przy polskich parafiach albo w Amerykańskiej Częstochowie
– duchowej stolicy Polonii.
– Czy czują państwo, że działania społeczne, aktywistyczne, które państwo podejmują, wpływają w pozytywny sposób na postrzeganie Polaków w Ameryce?
– Oczywiście że tak. Mamy na to dowody. Pewnie szczególnie jest to widoczne przy każdych wyborach, czy lokalnych, czy federalnych, ale nie tylko. Politycy często sami zwracają się do nas z pytaniami o możliwość pojawienia się na niektórych uroczystościach. Wiedzą, że Polacy trzymają się razem, mają siłę. Pielęgnują swój język, swoje tradycje, czyli są dumnym i mądrym narodem. Przy takich okazjach jest czas na rozmowy, wtedy słuchają.
– Panie Tadeuszu, czy piastowanie znakomitego stanowiska szefa SWAP zwiększa możliwości działania na rzecz Polski?
– Stanowisko przyjąłem z pełną pokorą i świadomością zasług moich poprzedników. Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce zawsze było, i mam nadzieję, że dalej będzie, bardzo bliskie sprawom Polski. Szerzenie wiedzy o prawdziwej i pięknej historii Polski, zadawanie kłamu oszczercom, a także lobbowanie na rzecz przyjaźni polsko-amerykańskiej są priorytetami, szczególnie w obecnej sytuacji wojny w Ukrainie. SWAP jako organizacja kombatancka ma w USA szczególne znaczenie. Amerykanie zawsze żywili wielki szacunek do weteranów, uczestników różnych wojen.
– Nie wiem, czy jest to jakąś normą, ale z całą pewnością w moim przypadku tak się dzieje. Pośrednio przez miejsce, w którym pracuję, mam możliwość pomagania przy organizacji wyborów. Spotykam tam wielu ludzi, lubię z nimi rozmawiać. Są to przeważnie osoby już zaangażowane społecznie w różne inicjatywy, wymieniamy się doświadczeniami. Ponieważ mówię po angielsku z akcentem, często po jakimś czasie słyszę pytanie o moje pochodzenie. Często zresztą słyszę: „Ja też jestem Polakiem!”. Znajomości zawierane przy takich okazjach zostają na długo.
– Co robią państwo w wolnym czasie?
– Czas wolny to drażliwy temat. Przy naszej działalności społecznej niewiele go zostaje, gdyż musimy jeszcze pracować zawodowo. Obydwoje czerpiemy jednak dużo radości ze wspólnych spotkań z ciekawymi i nietuzinkowymi ludźmi. Lubimy odwiedzać ciekawe miejsca i poznawać ich historię. Przy okazji corocznego urlopu w Polsce staramy się wybrać jedno miasto i spędzić tam więcej czasu, aby je poznać. Ostatnio przy okazji obecności na Zjeździe Klubów Gazety Polskiej z Europy Zachodniej w Rzymie wygospodarowaliśmy kilka dni dodatkowego urlopu i zwiedziliśmy Rzym, Watykan, a także miejsce święte dla wszystkich Polaków – Monte Casino.
Wchodzimy na posiedzenie Rady Ministrów
Pobudka po godz. 6, szybki przegląd prasy, później urywające się telefony, spotkania, wyjazdy, rozmowy. „Super Express” spędził cały dzień z premierem Mateuszem Morawieckim, który odsłonił przed dziennikarzami Kamilem Szewczykiem i Piotrem Lekszyckim tajemnice i kulisy swojej pracy!
Tym razem „Politycy od kuchni” zawitali do samego szefa rządu Mateusza Morawieckiego! Towarzyszyliśmy przez cały dzień premierowi w jego pracy, spotkaniach, rozmowach, podróżach. Premiera powitaliśmy w jego miejscu zamieszkania tuż po godz. 8. – Wstałem dziś o godz. 6.30. Mam nadzieję, że ta zima będzie należała do tych cieplejszych, bo dzięki temu zużylibyśmy mniej węglowodorów – zaznacza premier podczas naszej wspólnej podróży na jedno ze spotkań w centrum Warszawy – ze środowiskiem przemysłowców i naukowców. W międzyczasie pytamy premiera, z kim od samego rana już rozmawiał. – Rano rozmawiałem już z prezesem PKN Orlen Danielem Obajtkiem. Rozmawialiśmy o tym, jak rozwiązać różnego rodzaju kwestie paliwowe – ujawnia nam premier.
– A jak to jest z prezesem PiS? Czy szef rządu rozmawia z Jarosławem Kaczyńskim przez telefon czy raczej częściej widuje się z nim osobiście? – My się częściej widujemy, niż dzwonimy do siebie. Niemal codziennie – zaznacza Mateusz Morawiecki, który zaprasza nas do swojego gabinetu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Uwagę przykuwają liczne dokumenty na biurku premiera. – Jestem przekonany, że my wygramy wybory, jeśli będzie tylko odpowiednia mobilizacja w partii. Mamy plan, aby ruszyć do wszystkich powiatów i gmin – mówi nam szef rządu.
Zbliża się posiedzenie rządu, na które idziemy razem z premierem. Wszyscy ministrowie czekają na swojego szefa, a ten wita się ze nimi, po czym siada przy swoim biurku i rozpoczyna kierowanie obradami Rady Ministrów.
A jaki premier jest prywatnie? Jeśli tylko ma więcej wolnego czasu, najczęściej w weekendy, spędza go z dziećmi i żoną. – Chodzimy na spacery, opowiadam dzieciom o życiu, o świecie,
zachęcam do książek. Nasze dzieci telefonów jeszcze nie mają – zdradza premier. A kto częściej chodzi na wywiadówki? – Na wywiadówki chodzi najczęściej moja żona, ja z kolei wybieram się na różnego rodzaju przedstawienia, które dzieci przygotowują w swoich szkołach, np. na jasełka. Żona trochę narzeka, że mnie nie ma w domu, więc czasami dostaję od niej na telefon romantyczne zdjęcia, na których jesteśmy oboje, np. znad polskiego morza. Wtedy można na chwilę się oderwać, pomyśleć o czymś innym – przyznaje Mateusz Morawiecki i pokazuje nam prywatne zdjęcia w swoim telefonie. W KPRM szef rządu przyjął tego dnia również dzieci, ze wszystkimi przybił piątkę i życzył im świetnych wyników w nauce.
– Musimy się wszyscy zbierać, lecimy na Śląsk, gdzie będziemy rozmawiać o funduszu transformacji Śląska – stwierdza nagle premier. Wyruszamy więc na stołeczne lotnisko, po czym wsiadamy do rządowego samolotu i lecimy z premierem do Katowic. Czy premier umie gotować? Jakie jest jego popisowe danie? – Najlepiej robię placki ziemniaczane. Pamiętam, jak w dawnych latach ścierałem sobie palce na tych tarkach… Kiedyś zrobię jakieś konkretne placki, to panów zaproszę. A w pracy jadam głównie owoce i warzywa – opowiada nam Mateusz Morawiecki. I przyznaje, że nie jada jakichś wyszukanych dań.
– Najbardziej lubię jeść w domu – pierogi, placki, jakąś surówkę – stwierdza szef rządu. I wspomina na koniec swoją podróż do ogarniętej wojną Ukrainy. – Kiedy jechałem do Kijowa, moja córka się rozpłakała. Myślała, że już stamtąd nie wrócę. Kiedy wróciłem, to rzuciła mi się w objęcia, czym mnie bardzo wzruszyła – opowiada Mateusz Morawiecki.
Gabinet Mateusza Morawieckiego odwiedziły dzieci. Premier opowiada o swojej pracy
Szef rządu na konferencji w sprawie rozwoju Śląska