Na święta nie piję alkoholu bo złożyłem śluby Bogu
Najlepszy polski pięściarz Tomasz Adamek (46 l.) tegoroczne święta Bożego Narodzenia spędzi tradycyjnie w gronie rodzinnym w swym domu w New Jersey, wspólnie z żoną Dorotą (45 l.) oraz córkami Weroniką (24 l.) i Roksaną (27 l.) oraz jej mężem i ich kilkumiesięczną córeczką Kornelią Anną. Opowiedział nam o swoich świątecznych planach.
– Jak idą przygotowania do tegorocznych świąt?
– Jak zawsze w okresie przedświątecznym, w czasie adwentu najważniejsze jest dla mnie przygotowanie duchowe, więc codziennie rano chodzę na rekolekcje do pobliskiego polskiego kościoła. Poszczę, nie piję też alkoholu.
– Ale w święta napijesz się winka?
– Nie, ani kropli się nie napiję. Złożyłem śluby Bogu, że nie wezmę ani kropli alkoholu do ust do jesieni przyszłego roku, do pierwszych urodzin mojej wnuczki Kornelii. Żadna grupa czy terapia nie zastąpi silnej woli, a tą mi dają Bóg i modlitwa różańcowa. Gdybym sobie nie dawał rady z kontrolowaniem spożycia alkoholu, tobym poprosił mego przyjaciela Michała Olszewskiego, zakonnika sercanina, by mnie zamknął w klasztorze, tam w odcięciu od świata bym dochodził do siebie i rozmawiał z Panem Bogiem. Na szczęście aż tak źle ze mną nie było.
– Masz już kupioną choinkę na święta?
– Kilka lat temu nabyłem sztuczne drzewko, może nie ma w domu takiego zapachu, ale jest to wielka wygoda, nie trzeba go podlewać ani zamiatać opadających igieł, a później wyrzucać. Kiedy przychodzi czas, wyjmujemy choinkę z pudełka, później chowamy i jest z głowy.
– A jak jest z prezentami pod choinkę?
– Skromnie. (śmiech) Ja nie cierpię chodzić po sklepach i kupować, zwłaszcza ubrań, żona ma kilka szaf wypełnionych po brzegi. Przed świętami jest losowanie, kto komu będzie kupował prezenty. Ja w tym roku wylosowałem mojego zięcia. Moim dziewczynom daję pieniądze pod choinkę, bo same doskonale wiedzą, co chcą.
– Będzie 12 potraw na stole i babka twojego autorstwa?
– W tym roku w kuchni królują moja żona i jej mama, mnie nawet tam nawet nie wpuszczają. Zamiast karpia, za którym nie przepadam, bo ma pełno ości, zjemy pyszną rybę bass, którą złowiłem z kolegą w oceanie i zamroziłem. Będzie akurat na święta. Zjemy też barszczyk z uszkami, kapustę z grzybami i oczywiście pyszne desery.
– Czyli pofolgujesz sobie na święta?
– Nie, ja zawsze jem tak, by nie być przejedzonym. Trzymam formę. Biegam, ćwiczę, ostatnio chodzę do łaźni, bardzo dobrze się po niej czuję.
Polski jedynak w zawodowej lidze NBA Jeremy Sochan (19 l.) jest wszechstronnym koszykarzem, ale nie może sobie poradzić z jednym elementem technicznym – rzutem. Klub pomaga, jak może, m.in. oferując mu system komputerowej analizy rzutów podczas treningów. Do akcji wkroczył też legendarny trener klubu Polaka, San Antonio Spurs, Gregg Popovich. Kazał ni mniej, ni więcej, tylko wykonywać Jeremy’emu rzuty wolne… jedną ręką! To ma poprawić precyzję, bo Sochan ma problem z ustawieniem drugiej dłoni, tej podtrzymującej piłkę. Pierwsze koty za płoty: w meczu Ostróg z Houston wygranym 124:105 Jeremy trafił raz na cztery wykonywane wolne.
Po raz trzeci w tym roku wywalczyła srebrny medal wielkiej imprezy. Katarzyna Wasick (30 l.) nie rozstaje się z tytułem wicemistrzyni w najszybszej konkurencji pływackiej – 50 m kraulem. W Melbourne w Australii zajęła drugie miejsce w MŚ na krótkim basenie. Najlepsza polska pływaczka od 10 lat mieszka i trenuje w USA, obecnie w Las Vegas.
„Super Express”: – Czujesz zadowolenie z tytułu wicemistrzyni świata czy jednak niedosyt, że nie ma złota? Katarzyna Wasick: – Bardzo się cieszę, że udało mi się zdobyć srebro i że wracam do domu z medalem. Złoto było w moim zasięgu, ale równie dobrze mogłam być poza pudłem. W sprincie liczą się setne sekundy i można przegrać medal o długość paznokcia. Najważniejsze dla mnie, że to mój srebrny rok. Naprawdę jest się z czego cieszyć.
– Ale niedosyt pozostał?
– Każdy chce być najlepszy na świecie. Zwłaszcza że przez cały sezon taka byłam. Najważniejsze są jednak igrzyska, w to celujemy wraz z moimi trenerami.
– Święta spędzisz w Polsce
czy USA?
– W tym roku spędzamy święta w USA, z mężem i jego rodziną. W zeszłym roku byliśmy w Polsce, więc teraz Stany. Bardzo czekam na ten czas, uwielbiam święta, choć będzie mi brakowało bliskich z Polski. Zaraz po świętach wracam do treningów, więc nie będzie wiele czasu na odpoczynek i obżarstwo (śmiech).
– Las Vegas to niewątpliwie szalone miasto z wieloma atrakcjami. Czy z nich korzystasz? – Pewnie pytasz o hazard (śmiech). Hazard nie jest dla mnie. To nie jest moja mocna strona, nie wygram milionów w kasynie. Mąż pracuje w Las Vegas i już trochę czasu tu mieszkamy. To miasto ogromnych możliwości, z których regularnie korzystam. Ale stawiam jednak na sport. Naszą wspólną pasją jest chodzenie po górach, a tych w okolicy nie brakuje.