Słynny Włoch po finale MŚ jest wpatrzony w Szymona Marciniaka, który mówi: Teraz to ja jestem idolem Colliny
Szef FIFA Gianni Infantino żartował, że jesteśmy lepsi od technologii. My jednak wiemy, że gwiazdami są piłkarze. Wolę, jak o nas jest cicho – mówi Szymon Marciniak (41 l.), sędzia kosmicznego finału mundialu w Katarze.
– Była 77. minuta i 2:0 dla Argentyny. Myśleliście, że to zaraz koniec pracy?
Szymon Marciniak: – Rzadko jestem aż tak skoncentrowany podczas meczu, bo czasami jest tak, że nie da rady tego utrzymać przez 90 min. Wtedy znajdujesz sobie pewne momenty, by pożartować z piłkarzem. Tutaj nie było na to miejsca. Adrien Rabiot sfaulował Rodriga de Paula, ten za moment w rewanżu go odepchnął. Była szósta minuta i już wiedziałem, że będzie gorąco. Piłkarze na szczęście mają dla nas duży kredyt zaufania i nie trzeba było zarządzać meczem aż tak. Wierzyli w nasze decyzje. Przyszedł taki moment przed pierwszym karnym, gdy pomyślałem, że ten mecz idzie nam dobrze. Wszyscy grają w piłkę, nie ma szachów. I nagle ten karny dla Francji… Krzyknąłem
do chłopaków: „Szymonku, co ty zrobiłeś…”.
– Szef sędziów Pierluigi Collina był zachwycony waszym sędziowaniem.
– Collina był zawsze moim idolem i jak usłyszeliśmy od niego tyle ciepłych słów, to czuliśmy wzruszenie. Mówiliśmy o golu Messiego na 3:2 – Tomek Listkiewicz pokazał gola szybciej niż mój zegarek (goal-line technology – red.). VAR jednak też wiele pomógł. Szef FIFA Gianni Infantino śmiał się, że jesteśmy lepsi od technologii. My wiemy, że gwiazdami są piłkarze. Wolę, jak jest o nas cicho. Wiem, jakie są teraz wymagania wobec nas, zwłaszcza po takim finale. Nawet zły aut nam wytkną, ale bierzemy to w całości – ze zwycięstwami i z porażkami. Błędy nam się będą zdarzały, nie zawsze będzie jak na finale.
– Hitem stał się fragment meczu, w którym najpierw widać pański uśmiech, a potem ten gest suwaka na ustach, by uciszyć dyskusje.
– To dotyczyło de Paula. Domagał się faulu, a ja powiedziałem, by mnie nie rozśmieszał, on dalej chciał gadać. Widać, że lubi wejść na głowę, przygadać do sędziego. W meczu z Australią też musiałem interweniować, bo chciał Tomka zaatakować. Czasami o takich gestach nie myślisz, działasz jak robot. Potem patrzę w TV i zastanawiam się, co ja tu zrobiłem. Przed finałem baliśmy się, że coś zepsujemy. Nie spodziewałem się, że mecz będzie taki fantastyczny. Kartkę dałem dopiero pod koniec pierwszej połowy. Czasem są sytuacje, że trzeba wyrzucić piłkarza z boiska, a myśmy zrobili tak, że nikt o nas nie mówi, wydźwięk jest super. Dla mnie najważniejsze jest to, co powiedział Collina. On był moim idolem, a teraz powiedział, że to my jesteśmy jego idolami.