Siekierą o miedzę
nego, co spowodowało ciężki uszczerbek na zdrowiu skutkujący zgonem pokrzywdzonej, a pozbawienie wolności łączyło się ze szczególnym udręczeniem polegającym na wielokrotnym gwałceniu pokrzywdzonej, poniżaniu, naruszaniu nietykalności cielesnej, znieważaniu i opluwaniu i za to wymierza oskarżonym karę po 25 lat pozbawienia wolności – uzasadniała sędzia Monika Gradowska. Wyrok jest już prawomocny.
Gorący konflikt o 3 mkw. działki zaprowadził Kazimierę W. (66 l.) ze Starego Miasta pod Leżajskiem (woj. podkarpackie) na ławę oskarżonych. Kobieta właśnie została skazana na pół roku więzienia w zawieszeniu. To dlatego, że w wojnie, którą toczy z sąsiadką Anną K. (72 l.), dokonała ataku na nią uzbrojona w siekierę.
To były gorszące sceny. Pani Kazimiera wtargnęła na podwórko pani Anny z siekierą w ręku. Zamachnęła się na starszą kobietę i bum! Dźwięk pękniętej po ciosie siekierą miski rozległ się po placu. Gdyby pani Anna nie miała naczynia w rękach, kto wie, jak by się to skończyło.
To nie był pierwszy wybryk w gorącej wodzie kąpanej kobiety. – Ta baba uważa, że zajmuję 3 m jej działki, chociaż one są moje i mam na to wszystkie papiery! Wykrzywia mi się, wyzywa, mówi, żem nieprawa, że żyję rozpustnie, a ja przecież mam męża, dzieci i jak Bóg mi świadkiem, nic jej nie zrobiłam, ona ma zwadę ze wszystkimi sąsiadami – skarży się poszkodowana pani Anna.
W sądzie w Leżajsku Kazimiera W. odpowiadała za groźby karalne. Nie przyznała się do winy. Nie składała wyjaśnień. Wszędzie wietrzyła spiski. – Oskarżona wielokrotnie podnosiła zarzut braku bezstronności, kierując go wobec policjanta prowadzącego dochodzenie, wobec sędziów tutejszego sądu, nawet wobec wyznaczonego obrońcy (...), podnosiła, że jest skonfliktowana z pracownikami sądu i prokuratury – mówiła sędzia Jolanta Leś-Czarnecka. Kazimiera W. została skazana na pół roku odsadki. Wykonanie kary zostało zawieszone na dwa lata.
Joanna R. (53 l.) i Adam Ś. (†69 l.) wyraźnie mieli się ku sobie. Jednak ich wspólne pożycie zakończyło się krwawą awanturą. Mężczyzna nie miał w zwyczaju utrzymywać mieszkania w porządku. A to strasznie złościło Joannę. Pewnego dnia przeholował na tyle, że został z furią zaatakowany i okaleczony przez wściekłą kochankę. Zmarł w szpitalu. Po dwóch latach kobieta została zatrzymana i usłyszała zarzuty.
Adam Ś. został brutalnie zaatakowany przez Joannę R. Kobieta w dzikim szale użyła macze- ty, a nawet samurajskiej katany. Te były na miejscu, bo mężczyzna był kolekcjonerem białej broni. Ta krwawa awantura miała miejsce w nocy z 18 na 19 września 2020 r. w mieszkaniu mężczyzny w łódzkiej dzielnicy Bałuty. – Kobieta wezwała telefonicznie pomoc medyczną, twierdząc, że po powrocie do domu zastała pokrzywdzonego zakrwawionego, z licznymi ranami. 69-latek trafił do szpitala z bardzo rozległymi obrażeniami, w tym w obrębie głowy, nazajutrz zmarł – zdradza Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Adama Ś. nawet nie zdążono przesłuchać. Wkrótce też postępowanie zostało umorzone. Teraz Joanna R. została zatrzymana i usłyszała zarzuty. – Sprawa pozostawała w kręgu zainteresowań policji i bałuckiej prokuratury. Po kilkunastu miesiącach udało się zebrać dowody, które doprowadziły do podjęcia śledztwa, zatrzymania 53-latki oraz przedstawienia jej zarzutu usiłowania zabójstwa i spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Podczas przesłuchania kobieta potwierdziła fakt zadania ofierze kilku uderzeń. Z jej relacji wynika, że zrobiła to podczas sprzeczki. Jak twierdzi, zdenerwowała się na bałagan, który zastała w mieszkaniu – tłumaczy prokurator. Dlaczego nie odpowie za zabójstwo? – Sporządzona obecnie opinia lekarska nie daje podstaw do jednoznacznego przyjęcia, że pomiędzy skutkiem w postaci śmierci a obrażeniami zachodzi związek przyczynowy – rozkłada ręce Kopania.