Marzyłam, by być piosenkarką lub księżniczką
Emilia Sanecka (31 l.) z zespołu Daj To Głośniej, która niedawno zadebiutowała przed polonijną publicznością w USA: www.usa.se.pl
Emilia Sanecka (31 l.) z zespołu Daj To Głośniej niedawno występowała przed polonijną publicznością w Chicago, New Jersey oraz w Nowym Jorku. Wokalistka podzieliła się z nami wrażeniami z pierwszej wizyty w USA i spotkań z Polonią.
„Super Express”: – Czy po na koncertach w USA był czas na zakupy?
– W mojej torbie podróżnej było miejsce na kilka kreacji, kosmetyki i grubą, ciepłą, polarową piżamę, która zajmuje sporo miejsca, dlatego nawet nie myślałam o jakichś spektakularnych zakupach. Prawda jest też taka, że z biegiem lat coraz bardziej trzymam się myśli, by nie trwonić kasy na głupoty, więc nie nastawiałam się na zakupy, aczkolwiek kupiłam rękawiczki i nauszniki, których nie zabrałam z domu, i kilka innych potrzebnych drobiazgów.
– To był pani pierwszy występ w USA, jakie wrażenia?
– To nie tylko był pierwszy występ w USA, ale także pierwsza wizyta w tym kraju. Nie miałam jakichś specjalnych oczekiwań, liczyłam jednak na dobrą zabawę i pozytywną energię od publiczności i tak też było.
Jak dotąd, koncertowaliśmy tylko dla Polonii w Niemczech, więc nie mam tak naprawdę wielkiego doświadczenia. Myślałam, że Polonia amerykańska może być bardziej stęskniona za ojczyzną ze względu na odległość od Polski i brak możliwości odwiedzenia kraju tak często jak rodacy z Europy. Dobra frekwencja, jak i rozmowy z publicznością po koncertach, tylko to potwierdziły.
– Czym pani rozgrzała Polonię?
– W 2021 r. wydaliśmy debiutancką płytę, na której znalazło się 21 utworów. Do 16 z nich nakręciliśmy teledyski, a łączna liczba ich wyświetleń na YouTube to ponad 300 mln. Na koncertach mogę zaprezentować tylko część tego repertuaru, więc nie jest to tak proste, jak mogłoby się wydawać, by wybrać taką czołówkę, która zadowoli każdego. Były to koncerty klubowe, na których na scenie pojawiam się sama. Wszystko, co prezentuję w klubie, zależy przede wszystkim ode mnie. Sytuacja ma się inaczej, gdy występujemy pełnym składem na dużych koncertach, wtedy łatwiej dużą drużyną grać do jednej bramki. Niemniej jednak niezależnie od formy koncertu, zawsze daję z siebie wszystko, do każdego wydarzenia podchodzę profesjonalnie. Wracając do meritum – śpiewała z nami publiczność.
– Lubi pani te koncerty na żywo? – Przyznam, że największą wartość ma kontakt z publicznością na koncertach. Face to face jestem w stanie przenieść na słuchacza swoje emocje, energię, radość i odwrotnie – ten mechanizm działa jak trajektoria lotu piłeczki pingpongowej podczas gry czy też jak na weselnych parkietach – odbijany. Bardzo przyjemny jest też czas zdjęć i autografów po koncertach, a tego w studiu w żaden sposób nie doświadczymy.
– Jakie były pani muzyczne początki?
– Na to pytanie nie jestem w stanie dać ścisłej i wyczerpującej odpowiedzi, dlatego pokuszę się tylko o małą anegdotę – gdy miałam 15–16 lat zarobiłam pierwsze 200 zł dzięki muzyce. Kupiłam sobie za te pieniądze pierwszy oryginalny plecak, który z sentymentu mam i używam do dziś. Mogłabym ten etap przyjąć za takie muzyczne początki, gdzie to pasja zaczęła przynosić zarobek. – A pierwszy zaśpiewany utwór? – Gdy sięgam pamięcią najdalej jak mogę, to przypominają mi się moja kochana babcia i mama, które śpiewały mi często na dobranoc. Wśród tych najbardziej przeze mnie lubianych piosenek były „W zielonym gaju” i „Hej z góry, z góry”. Prawdopodobnie były to pierwsze piosenki, jakie w swoim życiu wyśpiewałam. Myślę, że mogłam mieć wtedy 3–4 lata. Rodzina utrzymuje, że urodę, temperament i miłość do muzyki przejęłam po tacie – człowieku orkiestrze – samouku.
– Na czym polega tajemnica sukcesu Daj To Głośniej?
– Złożyło się na to pewno wiele czynników – miejsce, czas, ludzie, jacy nas otaczają, ludzie z którymi podjęliśmy współpracę, dążenie do zamierzonego celu i odrobina szczęścia. Przypadkiem na pewno bym tego nie nazwała. Pozornie piosenka wydaje się krótką, zwykle okołotrzyminutową układanką dźwięków i słów, której w naszym wypadku zawsze towarzyszy teledysk. Jednak żeby powstała ta wizja i fonia, potrzeba bardzo dużo pracy, nierzadko zarwanych nocek i angażowania wielu ludzi, z którymi wspólnymi siłami jesteśmy w stanie osiągnąć zamierzony efekt. Proces powstawania piosenki z teledyskiem w naszym przypadku jest bardzo czasochłonny, ale ostatecznie przynosi zadowolenie i owoce.
– Zawsze chciała pani być piosenkarką?
– Jak chyba większość dziewczynek z przedszkola, marzyłam o tym, by być piosenkarką lub księżniczką. Gdy byłam trochę starsza, miałam jeszcze w głowie wizję weterynarza, jednocześnie zrozumiałam, że opcja księżniczki nie jest realna – choćby dlatego, że byłam chłopczycą. Żeby zostać weterynarzem, trzeba było mieć pieniądze, których nie miałam, i olbrzymią chęć do nauki, z czym nie było mi szczególnie po drodze, stąd odrzuciłam ten plan, jednak wielka miłość do zwierząt pozostała. Jak widać, od dziecka jestem konsekwentna, została ostatnia furtka, piosenkarka. Starałam się realizować misję, w ostatecznym rozrachunku uważam, że cel został osiągnięty z powodzeniem. Zaczynałam od występów w przedszkolu, na szkolnych apelach, później na harcerskich festiwalach, dalej w Sycowskim Centrum Kultury w lokalnej grupie Assol. Opiekował się nami wówczas Jewgienij Andruschczak, któremu jestem wdzięczna za udzielanie wielu cennych wskazówek. To on kierował nas na muzyczne przeglądy, festiwale, warsztaty wokalne z najlepszymi muzykami. Dzięki niemu mogliśmy też występować na przeróżnych gminnych imprezach, więc dość wcześnie podjęto u mnie walkę z tremą, która niegdyś była przeogromna. Dziś tak naprawdę nie ma po niej śladu. Powodem do strachu na scenie są jedynie obcasy lub za ciasna sukienka.
– Jak ważna jest kariera w pani życiu?
– Kariera na pewno jest dla mnie ważna, ale nie najważniejsza. Przed nią są jeszcze bliscy, moje psy i koty i dobre jedzenie.
– Dlaczego chroni pani tak bardzo swoje życie prywatne?
Fani uwielbiają plotki...
– Faktycznie nie wrzucam wielu ciekawostek z życia prywatnego w media społecznościowe.
Jeśli dzieje się coś, czym chcę się podzielić, a jednocześnie może to zainteresować widza, słuchacza – wrzucam w sieć. To jest moje postanowienie noworoczne – udzielać się więcej w social mediach, bo przyznaję, że trochę kuleję w tym temacie.
– Prócz postanowień ma pani jakieś marzenia?
– Na pewno myślę o tym, by wraz zespołem wydać przynajmniej jeszcze jedną płytę, eksperymentować z różnymi gatunkami. Mamy już od jakiegoś czasu otwarty projekt „Emila”, w którym przeważa muzyka pop, jednak absolutnie się nie ograniczamy. Planujemy zdobywać nowych fanów, produkować wszystko, co nam w duszy gra. Żyjemy w czasach, w których dostępne są wszelkie narzędzia do realizacji naszych muzycznych zachcianek. Trzeba tylko zebrać się w sobie, założyć cel, podwinąć rękawy i działać. Wierzymy w to mocno, że urodzi nam się jeszcze niejedno cudowne dziecko pokroju
„Mama ostrzegała”, jesteśmy cierpliwi i nadal konsekwentni.
Baldwin
(65 l.) i jego prawnicy zapowiadają ostrą walkę z postawionymi aktorowi zarzutami
Otym mówi cała Ameryka. Alec Baldwin (65 l.), laureat Nagrody Emmy, Złotych Globów i aktor nominowany do Oscara, może trafić do więzienia na pięć lat. Prokuratura poinformowała o postawieniu gwiazdorowi zarzutów nieumyślnego zabójstwa po tragedii na planie filmowym, gdzie śmiertelnie postrzelona została przez niego operatorka. Baldwin zapowiedział już, że będzie walczył z niesłusznym oskarżeniem, a za śmierć kobiety obwinia kogoś innego.
Prokuratura stanu Nowy Meksyk ogłosiła, że Baldwin i rekwizytorka Hannah Gutierrez Reed (26 l.) zostaną oskarżeni o nieumyślne zabójstwo w związku z dramatem, który rozegrał się na planie westernu „Rdza” jesienią 2021 r. Podczas prób do jednej ze scen aktor zastrzelił Halynę Hutchins (†42 l.). Jak się okazało, broń, którą trzymał w ręce, była naładowana ostrą amunicją. Ranny został także reżyser filmu Joel Souza (50 l.).
– Ta decyzja wypacza tragiczną śmierć Halyny Hutchins i stanowi straszną pomyłkę sądową. Pan Baldwin nie miał żadnego powodu, by sądzić, że w pistolecie – lub gdziekolwiek na planie filmowym – znajdował się żywy pocisk – przekazał po ogłoszeniu decyzji sądu prawnik aktora Luke Nikas. – Polegał na profesjonalistach, z którymi l.) w październiku 2021 r. podczas próbnych scen z bronią, która miała być naładowana ślepymi nabojami pracował, którzy zapewnili go, że w pistolecie nie było ostrych naboi. Będziemy walczyć z tymi zarzutami i wygramy – dodał.
Aktorowi, który kategorycznie nie zgadza się z opinią śledczych i twierdzi, że broń wystrzeliła samoistnie, choć FBI stwierdziło, że gdyby nie pociągnął za spust, nie doszłoby do dramatu, może grozić nawet pięć lat więzienia. Taką karą zagrożony jest
zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci w wyniku czynu zabronionego.
Gwiazdor jeszcze przed czwartkowym ogłoszeniem wielokrotnie przekonywał, że wina nie leży po jego stronie. – Ktoś jest odpowiedzialny za to, co się stało, nie mogę powiedzieć kto, ale wiem, że to nie ja – mówił w grudniu 2021 r. w rozmowie z George’em Stephanopoulosem. W innej rozmowie z CNN mówił natomiast, że „są dwie osoby, które nie zrobiły tego, co powinny”.
Za aktorem stawiła się organizacja SAG-AFTRA zrzeszająca aktorów ekranowych. „Konkluzja prokuratury, która uznała, że aktor ma obowiązek zapewnić prawidłowe funkcjonalne i mechaniczne działanie broni na planie zdjęciowym, jest błędna i nieuzasadniona. Bycie ekspertem od broni palnej nie należy do zadań aktora. Czuwa nad tym zespół specjalistów” – stwierdzili w oświadczeniu jej przedstawiciele.
Wielkie wyróżnienie dla księżniczki Charlotte (8 l.)! Król chce przyznać jej prestiżowy tytuł księżniczki Edynburga, stolicy Szkocji. Ale zamierza przeszkodzić w tym pewien krewny.
Tytuł księcia lub księżnej Edynburga jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Nosił go książę Filip, zmarły w 2021 r. mąż królowej. Teraz musi zostać nadany komuś innemu.
Elżbieta II przed
śmiercią obiecała go swojemu synowi, księciu Edwardowi, a dokładniej jego 15-letniemu obecnie synowi Jamesowi. Gdy królowa umarła, nowy król Karol III postanowił jednak zmienić tę decyzję i przyznać tytuł Charlotte, córce księżnej Kate i księcia Williama. Kierował się zasadą, zgodnie z którą tytuły książęce mają tylko dzieci następcy tronu, a nie jego braci i sióstr. Tym sposobem Charlotte zostanie szkocką władczynią. Lecz według „Daily Mail” Edward naciska na króla, by uczynił księciem Edynburga jego syna. Wygląda na to, że Karol III znalazł się między młotem a kowadłem. Na razie jednak decyzji odnośnie do Charlotte oficjalnie zmieniać
nie zamierza.
Rosyjska blogerka wielbiąca Putina i wychwalająca wojnę nie żyje! Angelina (†21 l.) wypadła z okna na 14. piętrze wieżowca w Rostowie.
Od początku wojny w Ukrainie mnożą się zagadkowe śmierci Rosjan. Wśród oligarchów czy dyrektorów firm paliwowych lub zbrojeniowych zapanował istny pomór. Niektórzy powypadali z okien. Podobna śmierć spotkała młodą propagandzistkę. Blogerka Angelina, znana jako Lady Noc, wypadła z 14. piętra. Ukraiński „Dialog” przypomina, że strojąca się w rosyjski mundur blogerka była zaangażowana w kampanię dezinformacyjną po wybuchu wojny. Cytowany przez portal znajomy 21-latki uważa, że mogła zostać wypchnięta z okna, bo miała „zdolność do robienia sobie wrogów” i specjalizowała się w internetowych awanturach na każdy polityczny temat.