Darczyńcy Santosa zapadli się pod ziemię
Wiarygodność George’a Santosa (35 l.) po raz kolejny stanęła pod ogromnym znakiem zapytania – a wszystko to przez śledztwo magazynu „Mother Jones”. Dziennikarze prześledzili sprawozdania z wpłat na kampanię polityka i próbowali skontaktować się z figurującymi w nich darczyńcami. Jak twierdzą, duża część z nich wydaje się... nie istnieć.
Republikanin reprezentujący 3. nowojorski okręg wyborczy już wielokrotnie został przyłapany na kłamstwach, a do niektórych z nich – dotyczących m.in. pochodzenia i wykształcenia – sam się przyznał. Jego polityczni przeciwnicy i organizacje pozarządowe widzą nieścisłości jeszcze w jednym obszarze – źródłach finansowania kampanii polityka. Kwestii tej przygląda się już komisja etyki Kongresu, Federalna Komisja Wyborcza i nowojorska prokuratura, a teraz także dziennikarze „Mother Jones”.
Magazyn spróbował zweryfikować dużych darczyńców kampanii Santosa widniejących w sprawozdaniach finansowych polityka. Jednymi z nich byli Victoria i Jonathan Regor, mieszkający przy 45 New Mexico Street w Jackson Township, NJ. Każdy z nich wpłacił maksymalną darowiznę 2800 dol. Redaktorzy twierdzą jednak, że po przeszukaniu wielu baz danych nie udało im się znaleźć osób o takich nazwiskach, a adres ten nie istnieje.
Dziennikarze kontaktowali się też z emerytem Stephenem Bergerem, mieszkającym przy Brandt Road w Brawley, CA, który miał wpłacić 2500 dol.
Jak twierdzą dziennikarze, pod tym adresem w rzeczywistości mieszka ktoś inny – republikański darczyńca William Brandt. W rozmowie z magazynem rzecznik mężczyzny powiedział: „Ani on, ani ja, ani jego żona (jedyny inny mieszkaniec domu przy Brandt Road) nie przekazali żadnych datków” na rzecz kampanii nowojorczyka.
„Wpłaty Regora i Bergera są jednymi z ponad tuzina dużych darowizn na kampanię Santosa w 2020 r., dla których nie można potwierdzić nazwiska lub adresu darczyńcy” – pisze magazyn. Zaznacza, że zgodnie z prawem federalnym nielegalne jest przekazywanie pieniędzy przy użyciu fałszywych lub cudzych danych.
Santos w końcu zareagował na mnożące się wątpliwości. Zrezygnował z pracy w komisjach nauki i małego biznesu.