Nie potrzeba jej „Rodzinki.pl” aby żyła dostatnio
życie aktorki możemy śledzić teraz pozwolić na życie rodzinne
Kiedy ponad dwa lata temu straciła pracę w „Rodzince.pl”, niektórzy zastanawiali się nad jej zawodowym losem. Niektórzy postawili nawet krzyżyk na Małgorzacie Kożuchowskiej (52 l.). Wszak w popularnym serialu miała zarabiać ponad 100 tys. zł przez jeden sezon. Jak się okazuje, znana aktorka łatwo poradziła sobie z tą budżetową dziurą, ba, nawet zyskała. Nic dziwnego, że żyje sobie na luzie i starannie wybiera oferty pracy.
– Niezależność jest fajna – tak ostatnio dość często powtarza Kożuchowska. Już nie interesują jej zwykłe role serialowe. Podkreśla, że będzie wybierać tylko te wartościowe, ambitne. Sama została producentką wzorem wielkich zachodnich gwiazd. To wyzwanie zawodowe oraz oczywiście większe pieniądze. W dodatku zaangażowała się w działania mające na celu wyrównanie zarobków między kobietami i mężczyznami w naszym show-biznesie. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy zagrała aż w sześciu produkcjach. Przy czym tylko w „Zołzie” i „Gdzie diabeł nie może, tam baby pośle” zagrała ważne role. Zważywszy, że jej zarobki za jeden film szacowano na 200 tys. zł, to nawet gdy grywała role drugoplanowe, na brak pieniądzy narzekać nie może.
Jednak prawdziwe eldorado odkryła Małgosia w internecie. Ma niemal 1,2 mln obserwujących na samym Instagramie. Daje jej to miejsce w ścisłej czołówce najbardziej wpływowych osób w polskim internecie – spośród wszystkich branż.
Według naszych ustaleń reklamowy post Kożuchowskiej to zazwyczaj 20–25 tys. zł. W grudniu miała ich pięć. Promowała kosmetyki, książki, usługi firm… Wpadło jej zatem nawet 125 tys. zł, czyli dużo więcej niż za „Rodzinkę.pl”.
Podsumowując, wychodzi na to, że gwiazda filmów robi swoje i rocznie bez problemu może zarobić prawie 2 mln zł. A o takich pieniądzach wielu kolegów i koleżanek z branży może obecnie pomarzyć.
Nic zatem dziwnego, że Małgosia żyje sobie w miarę spokojna o przyszłość. Jak sama opowiada, jej życie kręci się wokół rodziny. Zajmuje się swoim ukochanym i jedynym dzieckiem – Jasiem (9 l.). Nawet stara się gotować i piec ciasta, o co prosi ją mąż Bartek (43 l.), choć nie zawsze ma aż tyle czasu. I niezwykle teraz docenia każdy dzień wolnego.
„Z Jasiem w drodze do szkoły (Jaś chce napisać książkę dla dzieci…!), kawa, spacer z psami, pazury, pilates, może kino… Jak się pracuje w weekendy, to zdarza się czasem taki wolny chillujący dzień w tygodniu, więc korzystam i nawet ten brak słońca mi tego nie popsuje” – opowiedziała o swoim zwyczajnym dniu w jednym z ostatnich postów w internecie.
Gdyby zapytać chrześcijanina – katolika, prawosławnego, ewangelika, luteranina lub członka innego Kościoła – jakie jest pierwsze błogosławieństwo, to wymienia najpierw Jezusowe osiem błogosławieństw i zastanawia się, jak brzmi to pierwsze. Skoro jednak słowo to występuje w Biblii ok. 500 razy i nie tylko w Nowym Testamencie, to wśród wszystkich należy szukać tego pierwszego.
Już w najstarszych zapisanych tekstach, które z czasem stały się częścią Biblii, spotykamy wielokrotnie informację, że „Bóg błogosławił”. Pierwszy raz, gdy stworzył „wielkie potwory morskie według ich różnych rodzajów oraz wszelkie żywe istoty pływające, od których zaroiły się wody, a także mnóstwo skrzydlatych ptaków, (…) pobłogosławił je tymi słowami: bądźcie płodne i rozmnażajcie się, napełniając wody morskie, ptactwo powietrzne zaś niech się rozmnaża na ziemi!”.
W następnym dniu, gdy „stworzył Bóg człowieka na obraz swój, stworzył go na swoje podobieństwo – stworzył mężczyznę i niewiastę.
I pobłogosławił im, mówiąc: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się; zaludniajcie ziemię i bierzcie ją w posiadanie! Dla was są ryby w morzu, ptaki w powietrzu i wszelka istota żywa, która się porusza na ziemi. Powiedział Bóg także: Dla was są też wszelkie rośliny rodzące ziarno, gdziekolwiek są na całej ziemi, oraz wszelkie drzewa, w których owocach są nasiona. Niech wam służą za pożywienie. Wszelkie zaś zwierzęta polne, ptaki latające w powietrzu, płazy czołgające się po ziemi i dające oznaki życia niech się żywią zielonymi roślinami. I tak też było. I widział Bóg, że wszystko, co stworzył, było bardzo dobre”.
Podobnie w jeszcze starszym biblijnym opisie stworzenia czytamy: „Stwarzając człowieka, Bóg stworzył go na swoje podobieństwo. Stworzył mężczyznę i niewiastę. Pobłogosławił ich i nazwał »ludźmi« w chwili, gdy ich stwarzał”.
W opisie stworzenia jest jeszcze jeden tekst, którego nie można pominąć: „Dopełniwszy w dniu szóstym dzieła, nad którym się trudził, dnia siódmego odpoczywał Bóg po wszystkim, czego dokonał. Pobłogosławił też Bóg dzień siódmy i ustanowił go świętym na pamiątkę swojego odpoczynku po całym trudzie stwarzania”.
Z kolejnego tekstu biblijnego dowiadujemy się, że „Błogosławił Bóg Noego razem z jego synami, mówiąc: Bądźcie płodni, rozmnażajcie się i napełniajcie ziemię!”.
Od razu dodam, że teksty biblijne zawierają oraz przedstawiają prawdę religijną (teologiczną), to znaczy taką, która dotyczy relacji człowieka z Bogiem oraz Boga z człowiekiem. Opis stworzenia wyraża prawdę religijną, że człowiek i wszystko, co żyje, oraz cały wszechświat mają swoje źródło w Bogu. Opis stworzenia to taki obrazowy sposób przedstawienia, by był zrozumiały dla każdego człowieka. Niekoniecznie zatem opis musi zawierać prawdę historyczną.
Cytowane przeze mnie teksty, zawarte na pierwszych kartach Biblii, zostały spisane ok. 2 tys. lat przed narodzeniem Chrystusa. Wskazują wyraźnie na Boga – stwórcę wszystkiego i dawcę życia, który ludziom błogosławi czyli dobrze życzy i wyznacza zadanie: rozmnażajcie się, napełniajcie ziemię i panujcie nad światem.
Jezusowe osiem błogosławieństw to wzór i ideał ludzkiego postępowania, które dotyczy przede wszystkim relacji ludzi między sobą. Za dobre relacje Bóg obiecuje każdemu nagrodę w postaci udziału w królestwie niebieskim.
Następne i późniejsze biblijne teksty opisują, w jaki sposób kolejne pokolenia przyjmowały Boże błogosławieństwo i wypełniały wyznaczone zadanie. Przede wszystkim systematycznie rosła liczba ludności. Zaczynając od ogrodu Eden, czyli od raju, było to niewiele osób. W czasach Noego ocalało tyle, ile pomieściła jego arka. Gdy Jezus chodził do Jerozolimy, liczyła ona ok. 55 tys. mieszkańców, i należała do kilku największych miast Imperium Rzymskiego. Współcześnie są miasta z kilkudziesięcioma milionami mieszkańców. Niedawno liczba ludności na świecie przekroczyła 8 mld.
Również w Polsce, według zebranych informacji, liczba ludności ulega zmniejszeniu. Prognozy sporządzone przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych i przez Ministerstwo Finansów, a więc przez instytucje, które z urzędu wypłacają renty i emerytury, informują, że obecnie liczba ludności jest na poziomie 37,9 mln mieszkańców. Według przygotowanej prognozy liczba ta zmniejszy się do 32,5 mln już w 2060 r., a w 2080 r. będzie nas tylko 28,2 mln – wówczas obecnie urodzone dzieci będą przechodzić na emeryturę.
Wygląda na to, że generalnie ludzkość przyjmuje Boże błogosławieństwo, rozmnaża się i napełnia ziemię oraz panuje nad światem. Ale nie wszędzie. Według informacji statystycznych w niektórych krajach liczba ludności ulega zmniejszeniu. Prognozy te są bardzo niepokojące, także z punktu widzenia religijnego. Ludzie znają błogosławieństwo Boże i wyznaczone zadania, ale nie są otwarci na jego przyjęcie ani na podjęcie wyznaczonych przez Boga zadań.
Czyżby sytuacja była podobna do wydarzeń związanych z narodzeniem Mesjasza w Betlejem? Uczeni w Piśmie wiedzieli, gdzie się narodzi Mesjasz, ale nie poszli go przywitać. Udali się tam prości ludzie – pasterze oraz obcokrajowcy, którzy nie znali świętych ksiąg biblijnych.