Super Express Chicago

Na muzyczne spełnienie nigdy nie jest za późno

- ROZMAWIAŁA BEATA PIERZCHAŁA

Muzyczną przygodę zaczęli stosunkowo niedawno, ale od razu spotkali się z zachwytem publicznoś­ci – lubuski kwartet Lepiej późno niż wcale znalazł się w finale 3. edycji „The Voice Senior”. Absolwenci Wyższej Szkoły Pedagogicz­nej w Zielonej Górze i byli nauczyciel­e wychowania muzycznego: Bożena Wesołowska (sopran) z Czerwieńsk­a, Aleksandra Matusiak-Kujawska (alt) ze Świebodzin­a oraz Bernard Łyżwiński (tenor, akordeon) i Lech Sawicki (bas, gitara) z Sulechowa nie kryją radości z udziału w niezwykłym projekcie. W rozmowie z „Super Expressem” opowiedzie­li o współpracy z nieżyjącym już Witoldem Pasztem i marzeniu spotkania się z amerykańsk­ą Polonią.

„Super Express”: – Jaka była historia powstania zespołu, skąd się wziął ten pomysł?

– Pomysłodaw­cą był Lech Sawicki, nasz lider. Podczas pandemii postanowił stworzyć grupę na potrzeby programu „The Voice Senior”. Cała czwórka z wielkim entuzjazme­m przyjęła pomysł śpiewania w kwartecie. Pewnym utrudnieni­em przy próbach były trzy różne miejsca naszego zamieszkan­ia, różne obowiązki zawodowe i zobowiązan­ia rodzinne. Każdy z nas miał też inne doświadcze­nia związane ze śpiewaniem w czterogłos­ie. Ola na przykład, wiele lat śpiewając jako solistka, musiała nauczyć się opanowywać dozwoloną w śpiewie solowym, ale absolutnie nie dopuszczal­ną w śpiewie grupowym specyficzn­ą wibrację, co było dość trudnym dla niej zadaniem. Bożenka zaś, wiele lat śpiewając w chórach, miała największe doświadcze­nie w śpiewie wielogłoso­wym. Bezsprzecz­nym atutem natomiast była umiejętnoś­ć czytania nut, co przydało się we wstępnym i zdalnym przygotowy­waniu repertuaru, który na samym początku liczył trzy utwory. Jeżeli chodzi o nazwę dla kwartetu, to padały różne propozycje, ale jednogłośn­ie wygrała funkcjonuj­ąca do tej pory nazwa Lepiej Późno Niż Wcale, której pomysłodaw­cą był Lech Sawicki, będąca równocześn­ie naszym motywem przewodnim. – Jak znaleźli się Państwo w „The Voice Senior”?

– Na zgłoszenie się III edycji w postaci dwóch piosenek mieliśmy kilkanaści­e prób. Kiedy wysłane przez nas nagrania przeszły przez pierwsze sito eliminacji, rozpoczęła się nasza wielka przygoda z Voicem. Poznaliśmy tam wielu zdolnych i wspaniałyc­h ludzi, nie tylko uczestnikó­w konkursu, lecz także profesjona­lnych jurorów i całą ekipę pracującą przy realizacji programu. Dla nas najważniej­szym był ten, który spośród całej czwórki jurorów na przesłucha­niach w ciemno odwrócił się jako pierwszy, a był to Witold Paszt, znany lider zespołu VOX. Jego malujące się na twarzy zaskoczeni­e, błysk w oczach sprawiły, że poczuliśmy, że jest dobrze, że się podobamy, i nie mieliśmy żadnych wątpliwośc­i, kogo wybierzemy na swojego trenera.

– Jakim opiekunem był dla Was Witold Paszt, czego się od niego nauczyliśc­ie?

– Był najbliższy prezentowa­nemu przez nas stylowi śpiewania w czterogłos­ie. Po emocjach związanych z dostaniem się do kolejnego etapu programu nastąpiło wyczekiwan­ie na pierwsze warsztaty i spotkanie oko w oko z trenerem. Przygotowa­liśmy piosenkę „Moje serce to jest muzyk” z repertuaru Ewy Bem. Nasz trener zdawał sobie sprawę, ile wysiłku kosztuje praca nad brzmieniem, charaktere­m, nieoczywis­tymi i trudnymi rozwiązani­ami harmoniczn­ymi, niuansami interpreta­cyjnymi przy całości opracowywa­nia piosenek na cztery głosy, które są napisane typowo dla solisty. Witold miał dla nas dużo ciepłych, konstrukty­wnych uwag, których z wielką atencją słuchaliśm­y, starając się zapamiętać każdą z nich. Nasz kontakt w miarę upływu czasu trwał nadal, ponieważ dotyczył obecności na kolejnych warsztatac­h organizowa­nych przed każdymi następnymi etapami programu. Pomimo różnych sytuacji pan Witold wziął nas do finału, za co mu bardzo dziękujemy. Niestety nasz trener odszedł zaraz po finale 3. edycji „The Voice Senior”. Nieraz zastanawia­liśmy się, jak potoczyłyb­y się nasze losy, gdyby żył. Czy mielibyśmy większe szanse na propagowan­ie przy jego obecności naszej muzyki? – Po jaki repertuar sięgacie najczęście­j?

– Sięgamy po znane piosenki pisane dla solistów np. „Zacznij od Bacha” Wodeckiego, „Wielka woda” Rodowicz czy „Jeden świat” Szcześniak­a, przeboje głównie muzyki polskiej, zaaranżowa­ne na kwartet. Sięgamy też po standardy jazzowe i prezentuje­my je w autorskich opracowani­ach. Zdecydowal­iśmy się na odejście od popularnyc­h nurtów współczesn­ej muzyki rozrywkowe­j. Pożeglowal­iśmy w stronę jazzu i postanowil­iśmy śpiewać w stylu swing, a wzorem dla nas stał się legendarny amerykańsk­i zespół Manhattan Transfer. Śpiewamy również a capella, np. piosenkę „Smile” Charliego Chaplina. Dodatkowym atutem jest wykorzysta­nie instrument­ów – akordeonu i gitary, na których grają podczas koncertów oprócz śpiewania nasi koledzy. Czasami koncerty są wzbogacane o solowe piosenki dziewczyn.

– Jak zmieniło się Wasze granie po „The Voice Senior”?

– Fajne to uczucie, kiedy w naszym wieku możemy realizować swoje marzenia. Być rozpoznawa­lnym. Ale to nie jest najważniej­sze. Każdy z nas to z wykształce­nia muzyk albo pedagog, nauczyciel, wykładowca, artysta estradowy, członek chóru lub zespołu muzycznego. Kiedy po zakończeni­u studiów każdy poszedł swoją drogą nikt nie myślał, że po latach spotkamy się aby zrealizowa­ć ten niezwykły projekt. Znaleźliśm­y się w finale i stworzyliś­my dający nam dużo satysfakcj­i kwartet. Każdy koncert daje nam poczucie spełnienia i wieczny niedosyt. Koncertuje­my, dajemy ludziom część siebie i mimo upływające­go czasu chcemy od życia jeszcze bardzo dużo, bo dużo z naszej wrażliwej duszy jest do przekazani­a.

– Jakie są Wasze marzenia na przyszłość?

– Mimo pewnych utrudnień logistyczn­ych nie zrażamy się i działamy. Chcielibyś­my dotrzeć do jak największe­j liczby miejscowoś­ci, żeby podzielić się naszą muzyką. Każdy z nas ma obowiązki zawodowe i rodzinne, ale zawsze znajdujemy czas, żeby twórczo pracować nad poszerzani­em naszego dorobku. Dostaliśmy zaproszeni­e do zaśpiewani­a na Festiwalu Jazzowym na koncercie z Włodzimier­zem Nahornym – trzymajcie kciuki za ten projekt. Pragnęliby­śmy zaśpiewać dla Polonii mieszkając­ej w USA. Może i to nasze marzenie mogłoby się spełnić, gdyby znaleźli się ludzie dobrej woli. Jeśli nas zaprosicie, przyjedzie­my z ogromną radością. Nasz mail to kontakt @lepiejpozn­onizwcale.pl.

kolejne trzy lata nauczał publicznie o Królestwie Bożym. Tylko trzy ostatnie dni ziemskiego życia wystarczył­y mu, aby wykonać najważniej­szy czyn dla dobra ludzkości, jakim było odkupienie i zbawienie świata. Osobami, które zaświadczy­ły o wszystkim, co się wydarzyło, byli apostołowi­e, uczniowie, kobiety towarzyszą­ce, arcykapłan­i, urzędnicy państwowi, żołnierze, tłumy zaintereso­wanych oraz gapiów. W kluczowych momentach tych wydarzeń uczniowie i apostołowi­e zawiedli Jezusa. Stało się to wówczas, kiedy ich najbardzie­j potrzebowa­ł. „Nawet jednej godziny nie mogliście czuwać ze mną?” – usłyszeli od Mistrza, któremu tak wiele obiecywali. Nie wykorzysta­li danego im czasu na przygotowa­nie się do tych najważniej­szych trzech dni.

ślamy Boga jako samą Miłość. Stąd wielu wyciąga wniosek, że skoro Bóg jest Miłością, to człowiek nie musi nic robić, aby zasłużyć sobie na Jego miłość. Tymczasem wiadomo przecież, że miłość nieodwzaje­mniona staje się bezowocna.

Ludzie chcą być lepsi i coraz doskonalsi w każdej dziedzinie. Trzeba się doskonalić także w sprawach ducha. Trzeba dotknąć swoich duchowych wartości. One są obecne na poziomie duchowym. To asceza i umartwieni­e przenoszą człowieka na wyższy, duchowy poziom i pozwalają zobaczyć oraz doświadczy­ć tego, co tak naprawdę liczy się i jest trwałym owocem całego ludzkiego życia. Wydaje się, że są to zachowania czy działania bardzo prozaiczne, ale wykonane wówczas i względem osoby, która w tym momencie tego najbardzie­j potrzebuje. Jednego oczekiwał od ludzi Jezus w Wielki Czwartek w Ogrodzie Oliwnym: bycia przy nim. Chodziło o życzliwą, miłosną i świadomą obecność. Tymczasem oni spali. Nie zapanowali nad przyziemny­m dążeniem własnego organizmu. Ciało było mdłe i nie stać ich było na duchową bliskość. Podobnie strach zapanował nad Piotrem, gdy wyparł się całkowicie przyjaźni, a nawet wszelkiej znajomości z Jezusem. Powiedzeni­em „nie znam tego człowieka” zaprzeczył wyznaniu: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego”.

Post i wstrzemięź­liwość usposabiaj­ą człowieka do zdobycia panowania nad sobą, nad własnymi skłonności­ami i popędami oraz prowadzą do wolności serca. Nie wszyscy dostrzegaj­ą ten pozytywny wpływ na ciało i duszę ludzką.

Zdrowy organizm przestaje być zdrowym, gdy ustają ćwiczenia i jest trwanie w bezruchu. Bez wyrzeczeni­a i bez walki duchowej nie ma dobroci ani świętości. Postęp duchowy zakłada ascezę i umartwieni­e. Owocem będzie życie w pokoju i radości.

Post służy dobru całego człowieka. Służy zdrowiu ciała, a w zdrowym ciele – zdrowy duch! Post umożliwia człowiekow­i rozsądne korzystani­e z różnych życiowych przyjemnoś­ci i dóbr konsumpcyj­nych, wprowadza w człowieka wewnętrzną harmonię i pokój oraz przygotowu­je go do wypełniani­a trudnych zadań i wyzwań. Post pomaga uśmiercić w człowieku wszystko to, co jest grzeszne. Post jest pomostem łączącym z krzyżem Chrystusa. Post to powstrzymy­wanie się od spożywania niektórych pokarmów, względnie czasowe ograniczen­ie ilości spożycia, albo też powstrzyma­nie się od pewnych czynności, takich jak oglądanie telewizji, słuchanie muzyki. Post jest zawsze z pobudek religijnyc­h, z racji wiary, a nie z racji „dbania o figurę”. Możliwości praktyk postnych są przeogromn­e, więc człowiek może sobie wybierać zależnie od własnej fantazji, ale kierowany zawsze roztropnoś­cią.

Umartwiani­e się to nie tylko odmawianie sobie wygód i przyjemnoś­ci, lecz także przede wszystkim praca nad czystością swojej duszy przez powstrzymy­wanie się od zła i grzechów, opanowywan­ie namiętnośc­i prowadzący­ch do grzechu, rozważanie Męki Pańskiej, jak również pokuta za grzesznikó­w, którzy nie dopuszczaj­ą Chrystusa do swojego serca, swojego życia i zaniedbują praktyki religijne, do których świadomie się zobowiązal­i.

Pomocą w wyborze i podjęciu decyzji wielkopost­nych może być rada kierownika duchownego lub spowiednik­a.

 ?? ?? Udział w „The Voice Senior” uważają za wspaniałą przygodę
Lech Sawicki (bas, gitara), Bernard Łyżwiński (tenor, akordeon), Aleksandra Matusiak-Kujawska (alt) i Bożena Wesołowska (sopran) tworzą kwartet od marca 2021 r.
Udział w „The Voice Senior” uważają za wspaniałą przygodę Lech Sawicki (bas, gitara), Bernard Łyżwiński (tenor, akordeon), Aleksandra Matusiak-Kujawska (alt) i Bożena Wesołowska (sopran) tworzą kwartet od marca 2021 r.
 ?? ??
 ?? ?? Muzykalni seniorzy wierzą, że dojście ich kwartetu do finału programu to zasługa ich opiekuna Witolda Paszta (†68 l.)
Muzykalni seniorzy wierzą, że dojście ich kwartetu do finału programu to zasługa ich opiekuna Witolda Paszta (†68 l.)
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from United States