Lubli Makabryczna rodzinna zbrodnia pod ZGWAŁCIŁA M KIJEM I BUTE konał trzy dni
Www.usa.se.pl
Bo był dla mnie niedobry – beznamiętnie, jakby czytała listę sprawunków w sklepie – tak Ewa P. (dzisiaj 65 l.) z Piotrowic pod Lublinem tłumaczyła, dlaczego z zimną krwią przez trzy dni mordowała swego męża Wiesława (†56 l.), gwałcąc go kijem od szczotki i butelką po winie. Z kamienną twarzą patrzyła, jak jej ślubny umiera, tryskając krwią z porozrywanych trzewi...
Choć w tym roku minie osiem lat od potwornej zbrodni, w Piotrowicach pamiętają o tym, co zaszło w lipcu 2015 r. w małym, dwupokojowym mieszkanku małżeństwa P. – Wiesiek to był dusza człowiek, za to żonę miał potwora, szczególnie jak popiła – wzdryga się spotkany pod sklepem mężczyzna. Widział wtedy mieszkanie pary, całe we krwi, był tam jako jeden z pierwszych, kiedy sprawa się wydała. Chętnie mówi, były zbroczone krwią gdzie pochowano kamrata. Niedale- ko, w sąsiedniej Bystrzycy. – Ładny pomnik mu zrobili, lampki się świecą...
Małżonkowie mieszkali sami, do Piotrowic wrócili po kilku latach spędzonych w USA. Najpierw ona, w 2012 r. Wiesław. Żyli z tego, co zarobili za oceanem, jednak szybko pierwsze miejsce w ich życiu zajął alkohol. O ile Wiesław po kilku głębszych kochał cały świat, to w jego żonę wstępował wtedy diabeł. Nie patrzyła na nic, drobnemu Wieśkowi dostawało się zarówno w domu, jak i publicznie. – Znowu szaleje, co z nią zrobić – skarżył się wiele razy kolegom. Mimo porywczej natury swej żony kochał ją najmocniej na świecie. Kiedy temperatura związku się ocieplała, spacerowali dumnie po Piotrowicach.
Ale takiego końca, jaki mu zgotowała, pan Wiesiek się nie spodziewał... W piątek, 23 lipca 2015 r. doszło między nimi do kłótni. Nieoficjalnie wiadomo, że poszło o alkohol: Wiesław nie miał już ochoty kupować kolejnej butelki, co w Ewie wywołało wściekłość. Kijem od szczotki biła ślubnego, aż złamała go na jego plecach. Było jej mało... – Związała mu ręce taśmą samoprzylepną i co najmniej trzykrotnie wprowadziła złamany kij od szczotki zakończony śrubą i butelkę po winie do odbytu pokrzywdzonego – zdradzała wtedy ustalenia śledztwa Beata Syk-Jankowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Wiesław P. cierpiał straszliwie. Sekcja zwłok wykazała, że mężczyzna miał m. in. rozerwane jelito cienkie, pęcherz moczowy i otrzewną. A potwór w spódnicy? Po wszystkim kobieta wyszła z domu, żeby nie słuchać jęków. Po pogotowie zadzwoniła dopiero w niedzielę, kiedy jej mąż już nie żył. Dlaczego to zrobiła? – Bo był dla mnie niedobry – oświadczyła śledczym. Nie okazała skruchy.
Jej proces ze względu na drastyczne okoliczności zabójstwa był utaj
Bronił honoru swojej dziewczyny, ale zdaniem prokuratury posunął się za daleko. Piotr U. (29 l.) z Łodzi został oskarżony o usiłowanie zabójstwa maczetą Patryka G. (31 l.), który miał wykorzystać seksualnie partnerkę krewkiego mężczyzny. Jego proces rozpoczął się właśnie przed sądem. Grozi mu nawet dożywocie.
Do zdarzenia doszło w lipcu ubiegłego roku na podwórku jednej z kamienic przy al. Piłsudskiego, niemal w samym centrum miasta. Feralnego dnia Piotr U. i jego ukochana, Malwina R., zmierzali do swojego mieszkania. Pech chciał, że tuż obok wejścia do budynku natknęli się na Patryka G., byłego chłopaka kobiety. – Wywołał awanturę. Coś powiedział do mojej partnerki – relacjonował oskarżony. – Widziałem, że ją to wzburzyło, wpadła w histerię. Odwróciła się do niego i powiedziała, żeby się do niej nie odzywał. Na co on odparł: „Dziw.., coś ci się nie podoba? Chcesz powtórki z rozrywki?”. Zabrałem kobietę do domu. Tam mi powiedziała, że jakiś czas wcześniej była z nim i koleżankami w klubie na Piotrkowskiej. Nad ranem wszyscy wyszli. Malwinie urwał się film, ocknęła się następnego dnia u Patryka w domu. On ją wykorzystał, a potem chodził i śmiał się z tego na podwórku. Wróciłem do tego Patryka. Chciałem dać mu nauczkę. Myślałem, że dam mu w mordę. Przewróciłem go na ziemię, a miałem ze sobą maczetę. Zaczęliśmy się szarpać i wtedy musiałem go skaleczyć ostrzem. Nie chciałem zrobić mu krzywdy – opisywał. Ranny Patryk G. trafił do szpitala, gdzie lekarze zszyli mu ranę głowy o długości 12 cm. Piotr U. został zatrzymany kilka dni po zdarzeniu. Przed sądem do winy się nie przyznał. Co prawda potwierdził udział w zdarzeniu, ale stwierdził, że nie działał z zamiarem zabójstwa.