Nigdy nie chciałem być nowym Lepperem
Radio Plus: – Pogodził się pan z tym, że nie będzie nowym Andrzejem Lepperem? Okazuje się bowiem, że aż takiej energii na wsi, takiego potencjału buntu, jak można się było spodziewać jeszcze parę lat temu, pan nie uruchomił.
Michał Kołodziejczak: – Ja nigdy nie chciałem być Andrzejem Lepperem. Andrzej Lepper to wyjątkowa postać. Jeżeli ktoś chce go naśladować, to może to robić. Ja nigdy nie chciałem tego robić.
– A nie chciał pan mieć takiej siły na polskiej wsi, jaką miał Andrzej Lepper?
– Dzisiaj AGROunia ma największą siłę na polskiej wsi spośród wszystkich partii politycznych. To jest oczywiste i nie wzbudza żadnych wątpliwości.
– PiS nie jest silniejszy na polskiej wsi, jeżeli chodzi o poparcie?
– PiS ma dziś bardzo dużo narzędzi, których używa do rozdawania pieniędzy, do okłamywania ludzi, do oszukiwania swojego elektoratu, i trzeba o tym głośno mówić. Prawo i Sprawiedliwość nie poradziło sobie z przywozem zbóż z Ukrainy. Prawo i Sprawiedliwość nie poradziło sobie z rozrostem sieci handlowych, które drenują kieszenie polskich rolników i konsumentów. Prawo i Sprawiedliwość nie wprowadziło planów zagospodarowania przestrzennego. My tutaj musimy odróżnić dwie rzeczy. Wizję propagandy, którą PiS robi na polskiej wsi i którą kupuje ludzi, oraz wizję tego, jak ta wieś powinna wyglądać. Ja bardziej idę w kierunku tego, jak ta wieś ma w przyszłości wyglądać. Wieś, która żyje dobrze z polskim miastem. To mnie interesuje, a nie robienie propagandy czy pokazywanie, że nagle wszyscy będą kogoś kochać albo nie kochać. w latach 90.? Może nie da się już na chłopskim buncie, na emocjach na wsi zbudować potencjału politycznego?
– Taki obraz AGROunii jest właśnie budowany przez Prawo i Sprawiedliwość i niektóre partie opozycyjne. Chcą pokazać, że jesteśmy tylko dla rolników. Prawo i Sprawiedliwość nazywa się Prawo i Sprawiedliwość i nie ma nic wspólnego z prawem i sprawiedliwością, a Platforma Obywatelska jest platformą nieobywatelską, która nie ma nic wspólnego z tym, że tam są jakiekolwiek decyzje podejmowane w sposób obywatelski. Więc przestańmy już opowiadać takie rzeczy. AGROunia jest dziś nazwą własną. Jest bardzo silną marką, która wywodzi się z polskiej wsi, która mówi o tym, w jaki sposób zorganizować w Polsce handel tak, żeby pan mógł normalnie kupować nie tylko żywność przy minimalnej cenie, z naszego kraju, lecz także inne rzeczy, które będą produkowane przez firmy rodzinne i średniej wielkości przedsiębiorstwa. AGROunia mówi, jak rozbić monopole. AGROunia mówi o tym, w jaki sposób ograniczyć zarobki w spółkach Skarbu Państwa i ich wpływ na naszą rzeczywistość. 80 proc. rzeczy, o których mówimy, nie jest związanych z polskim rolnictwem.
– O tym handlu porozmawiajmy, bo to jest bardzo istotne. AGROunia postuluje, żeby na półkach sklepowych znajdowała się ponad połowa polskich produktów rolno-spożywczych. A jak to dzisiaj wygląda?
– Wygląda tak, że nie mamy w Polsce hodowli świń, produkcji schabu, by wyłożyć jedną trzecią tego schabu polskiego na półki. Czuje się pan bezpiecznie? Bo ja nie. W pewnym momencie ktoś, kto przywozi do nas żywność z zagranicy, powie: „To ja wam przez dwa miesiące nie przywiozę”.
– Ale chodzi o to, czego brakuje dzisiaj do tych 51 proc.
– Brakuje bardzo dużo. Jeżeli chodzi o schab, to brakuje przynajmniej połowy, żeby mieć 50 proc. Jeżeli chodzi o warzywa, to tak samo są okresy, kiedy przywozimy ich bardzo dużo i produkcja nasza jest mniejsza, na przykład ziemniaki. Zmniejszyliśmy w ciągu 15 lat produkcję cztery razy. Wyobraża sobie to pan? I my uzależniamy się od przywozu tych zagranicznych ziemniaków, a największą firmą, która w Polsce produkuje ziemniaki, jest angielska korporacja, która może z dnia na dzień po prostu zmienić profil produkcji. Nie budujemy bezpieczeństwa żywnościowego w Polsce i trzeba o tym jasno i głośno mówić. Ma to być zbudowane w jeden prosty sposób.
– Jaki?
– Jeżeli jest firma, która ma ponad 5 proc. udziałów w rynku i połowę produktów, które później wykłada na półki, to rok wcześniej ma je zakontraktować u polskich producentów. To ma być także polska kiełbasa, to ma być polski ser, polskie mleko.
– I to się nie kłóci nijak z wolnym rynkiem i z przepisami unijnymi?
– Wolna amerykanka, która dzisiaj jest w handlu, z wolnym rynkiem nie ma nic wspólnego. Wolny rynek byłby, gdyby było silne państwo. A tego państwa nie ma. Mamy tylko polityków podatnych na korupcję. Do Polski weszły duże firmy z zagranicy i najpierw walczyły nie ceną, nie jakością. Walczyły tym, że dotarły do polityków, którzy stworzyli takie prawo, że małe masarnie, gdzie była dobra szynka robiona, miały zrobić pięć zlewów więcej, dodatkowe pomieszczenie, coś więcej, coś więcej.
– To głównie unijne przepisy przyniosły takie rygory, jeżeli chodzi o zasady sanitarne. Nie są one w interesie konsumentów?
– Jeżeli na przepisy unijne mieli wpływ lobbyści, którzy reprezentowali wielkie firmy, to tak było i z tym trzeba skończyć. Trzeba zrobić w Polsce polityków, którzy będą jasno stali za naszymi sprawami, za sprawami polskimi i dla mnie to jest oczywiste.