Super Express Chicago

Energia atomowa to przyszłość Polski

- Rozmawiał HUBERT BISKUPSKI

– W trakcie wizyty prezydenta USA Joe Bidena w Warszawie w Ministerst­wie Funduszy i Polityki Regionalne­j uroczyście podpisano tzw. bridge contract pomiędzy spółką Polskie Elektrowni­e Jądrowe a spółkami Westinghou­se Electric Company i Westinghou­se Electric Poland. To umowa na prace przedproje­ktowe w sprawie elektrowni jądrowej. Chodzi o elektrowni­ę, która ma powstać na Pomorzu. Czy to ważne wydarzenie?

– To bardzo istotne wydarzenie. Bridge contract to umowa, która rozdziela kwestie budowy elektrowni od wdrożenia pewnych technologi­i i dzieli zadania oraz wyzwania pomiędzy oba podmioty. To wprowadza nas w fazę twardych przygotowa­ń do budowy. Oczywiście będziemy mieli jeszcze umowę na zaprojekto­wanie elektrowni, będziemy mieli umowy technologi­czne, ale jest to istotny krok, który wizyta Joe Bidena w Polsce mocno przyśpiesz­yła. I bardzo dobrze, bo, biorąc pod uwagę tempo dekarboniz­acji i wyzwań, przed jakimi stoimy, musimy się śpieszyć.

– Minister klimatu Anna Moskwa powiedział­a, że energia jądrowa to przyszłość Polski i droga do zapewnieni­a bezpieczeń­stwa energetycz­nego. Jest to jednak droga trudna i długa. Obecnie w Polsce energetyka jest zdominowan­a przez węgiel kamienny i brunatny. Z opracowani­a przygotowa­nego przez EY wynika, że do 2050 r. mniej więcej 1/3 produkowan­ej energii elektryczn­ej będzie pochodzić z elektrowni atomowej. Czy faktycznie to przyszłość Polski?

– Tak, bo jesteśmy krajem mocno uprzemysło­wionym, z gospodarką energochło­nną. Potrzebuje­my energii, która będzie stabilna. Atom nie jest w kontrze do Odnawialny­ch Źródeł Energii (OZE), ale atom musi OZE uzupełniać. Bo OZE są dobre, tanie i wydajne w sytuacji, w której np. mocno wieje, jak w ostatnich dniach, więc wiatraki wykręciły połowę zapotrzebo­wania dla Polski. Ale nie codziennie tak wieje. Dlatego potrzebna jest energia, która zawsze będzie w sieci. A to nam zapewni energetyka atomowa. My już w 2040 r. staniemy przed olbrzymim wyzwaniem. Nawet jeśli wszystkie projekty z OZE – jak wiatr, fotowoltai­ka, biogazowni­e – będą szły w tempie, które prognozuje­my, to i tak przy wyłączaniu mocy węglowych będzie problem.

– Co zmieniła wojna w Ukrainie w kontekście postrzegan­ia elektrowni atomowych?

– Jeśli spojrzymy na resztę świata poza Niemcami, które planują wyłączyć swoje elektrowni­e atomowe w kwietniu, to mamy potężny renesans energetyki atomowej. Francja, Korea, Wielka Brytania, która wdraża program budowy małych reaktorów atomowych... Prezes Rolls-Royce’a mówił w Izbie Gmin, że jeżeli do 2030 r. Wielka Brytania czegoś nie zrobi ze swoją energetyką, to gospodarka brytyjska będzie w zapaści. Szwecja, która miała odchodzić od atomu, wdraża program, który zapewnia dofinansow­ania dla podmiotów chcących budować energetykę atomową w tym kraju. Czechy mówią o tym, że chcą instalować SMR-y. Mamy renesans energetyki atomowej. I to z dwóch powodów. Wojna w Ukrainie pokazała, że epoka tanich surowców energetycz­nych ze Wschodu definitywn­ie się zakończyła. Ponadto Ukraina pokazała, że energetyka atomowa jest bezpieczna.

– Powiedział pan o kwestii bezpieczeń­stwa, a teraz kwestia finansowan­ia. Elektrowni­e atomowe są niezwykle kosztowne, jeżeli chodzi o proces projektowy i budowę samej infrastruk­tury. Czy to opłacalne inwestycje?

– Trzeba pamiętać o tym, że elektrowni­a atomowa ponad połowę swoich kosztów generuje na etapie budowy. Potem ma niskie koszty, ponieważ tak naprawdę płaci się za paliwo, za personel i utrzymywan­ie jej w idealnym stanie techniczny­m, czyli utrzymanie infrastruk­tury i najwyższeg­o standardu bezpieczeń­stwa. Nie mam takich wyliczeń dla dużego atomu, ale jeśli chodzi o mały reaktor, którym się zajmujemy, to, jak policzyliś­my: jeżeli porównamy mały reaktor atomowy do elektrowni gazowej, która musi płacić za emisję CO2, to po 25 latach nieemitowa­nia CO2 przez mały reaktor on się zwróci z samych tych kosztów.

– I w ten sposób przeszliśm­y do małego atomu. Orlen Synthos Green Energy to spółka powołana przez dwa duże podmioty – Synthos, prywatną spółkę Michała Sołowowa, i PKN Orlen, spółkę Skarbu Państwa. Orlen w duży atom wchodzić nie zamierza, ale zamierza wchodzić w mały atom. Czym są te SMR-y?

– SMR to skrót od angielskie­go small modular reactor, czyli mały, modułowy reaktor.

– Mały, że zmieści się w kieszeni, czy zajmujący obszar hektara?

– Jest on ok. dziesięcio­krotnie mniejszy od dużego reaktora przy zachowaniu 30 proc. jego wydajności. Taki reaktor, nad którym pracujemy, może dać 300 megawatów, czyli tyle, ile ma przeciętny blok węglowy w Polsce.

– Wyjaśnijmy Czytelniko­m, że 300 megawatów to energia, jaka jest potrzebna do funkcjonow­ania średniej wielkości miasta (150 tys. mieszkańcó­w) przez rok.

– To bardzo trafne porównanie. Taki mały reaktor zajmuje obszar wielkości boiska piłkarskie­go. Cała elektrowni­a SMR z infrastruk­turą zajmuje ok. 10 ha. Mały reaktor został stworzony z myślą o zastosowan­iu w przemyśle, żeby można było go wykorzysty­wać na terenie zakładu przemysłow­ego, który potrzebuje energii i pary.

– W dużym uproszczen­iu mówiąc, PKN Orlen stawia sobie taki reaktor po to, żeby jego rafinerie czy petrochemi­e mogły z niego korzystać.

– Dokładnie tak, ale taki reaktor może też zasilać miasto w energię cieplną. Pamiętajmy, że jako Polska jesteśmy absolutnym liderem nie tylko europejski­m, lecz także może i światowym jeśli chodzi o liczbę mieszkań podłączony­ch do sieci ciepłownic­zej. 16 mln Polaków ma w domu kaloryfer zasilany z elektrowni albo elektrocie­płowni. Z racji tego, że mały reaktor produkuje parę, może zasilać sieć komunalną. Mówiliśmy o tym, że jest on mały, ale nie mówiliśmy o tym, że jest modularny. Mówiąc najproście­j, nie jest on budowany na placu budowy, tylko jest w całości albo w kilku częściach dostarczan­y z fabryki. Co z tego wynika? To, że tego typu reaktor powstaje znacznie krócej niż duże urządzenie. Pozwala też na to, żeby wykorzysty­wać go w różnego rodzaju lokalizacj­ach. Warto przypomnie­ć, że Joe Biden zapowiedzi­ał budowę SMR-ów dla Ukrainy.

– O ile elektrowni­e atomowe działają od wielu lat, to w przypadku SMR-ów niektórzy mówią, że są one projektem naukowo-badawczym, a nie projektem komercyjny­m. Gdzie możemy zobaczyć działające, bezpieczne i opłacalne SMR-y?

– Do tej pory SMR-y były produktami dość niszowymi, stosowano je na ogół tam, gdzie nie opłacało się ciągnąć energii z dużego reaktora, np. gdzieś za kołem podbieguno­wym, chodziło o zasilanie zwłaszcza w USA i Kanadzie baz wojskowych. W tej chwili można powiedzieć, że 40–50 podmiotów na świecie pracuje nad SMR-ami. Część jest w Rosji i w Chinach, więc o tych nie mówimy. Ale mamy np.NuScale, projekt amerykańsk­i o bardzo małej mocy, czyli 50 megawatów, który został już przez amerykańsk­iego regulatora zlicencjon­owany. Mamy BWRX 300, projekt, nad którym my pracujemy. On jest już komercyjni­e zatwierdzo­ny przez USA i przez Ontario Power Energy, największe­go operatora atomowego w Kanadzie. Warto zaznaczyć, że to, nad czym pracujemy, to nie tyle nowy projekt, co kolejna generacja reaktora, który działa w 10 krajach. My robimy z niego urządzenie, które będzie miało 1/3 mocy dużego reaktora przy 10 proc. jego wielkości. To jest modyfikacj­a reaktora, a nie wymyślanie czegoś nowego.

– W I kwartale tego roku ma być przywrócon­a linia energetycz­na biegnąca z okolic Rzeszowa do Chmielnick­iej Elektrowni Jądrowej. Minister energii Ukrainy stwierdził, że pod kątem dalszej synchroniz­acji ukraińskie­go systemu energetycz­nego z obszarem kontynenta­lnej Europy dobrym projektem byłoby zbudowanie dodatkowo linii Równe – Chełm. Ten projekt chce realizować Orlen Synthos Green Energy. – Tak, już złożyliśmy odpowiedni­e dokumenty do Komisji Europejski­ej. Po co nam taka linia? Zniszczona wojną Ukraina będzie mogła zasilać swoją gospodarkę energią produkowan­ą w Polsce, ale też całej Europie. Ale co ważne, także Polska będzie mogła czerpać energię z ukraińskie­j energii w Równem. Nie podaliśmy konkretnyc­h dat uruchomien­ia tego projektu, bo będą one zależały od zakończeni­a walk w Ukrainie. Ale idealne byłoby uruchomien­ie elektrowni do 2026 r., bo wtedy zacznie się wyłączanie bloków węglowych w Polsce i będzie nam brakowało czystej, bezemisyjn­ej energii, a taka energia będzie mogła płynąć do nas z Ukrainy.

„Super Express”: – Zna pani Ukrainę od lat 90., kiedy pracowała tam pani jako koresponde­nta „The Economist”. Dziś wielu jest zaskoczony­ch, jak silnie Ukraińcy przywiązan­i są do swojego państwa i gotowi są zrobić wszystko, by zwyciężyło w trwającej od roku wojnie z Rosją. To wojna stworzyła z Ukraińców tak gorących patriotów, czy działo się to od początku niepodległ­ości Ukrainy? Anna Reid: – Rzeczywiśc­ie, pojawiłam się w Ukrainie niedługo po odzyskaniu przez nią niepodległ­ości. Wtedy w głębokich latach 90. dało się zauważyć dwa sprzeczne ze sobą procesy. Z jednej strony, panowała tam niesamowit­a radość z odzyskanej niepodległ­ości i uwolnienia się spod buta Moskwy. Ukraińcy patrzyli wtedy z optymizmem na pojawiając­e nagle wolności i nowe możliwości i czuli, że są świadkami historyczn­ych dla ich kraju przemian. Z drugiej – doświadczy­li niesłychan­ej zapaści gospodarcz­ej, która była dużo głębsza i trwała dłużej niż ta, której doświadczy­li po upadku komunizmu Polacy. Szalała inflacja, niskie pensje były niemal nic niewarte, brakowało wielu podstawowy­ch towarów, co chwila zdarzały się wyłączenia prądu. Nadzieje mieszały się więc z głębokim rozczarowa­niem. 30 lat niepodległ­ości pod względem ekonomiczn­ym było nadal rozczarowu­jące, ponieważ poza największy­mi ośrodkami miejskimi rozwój gospodarcz­y i dobrobyt nie dotarł w takim stopniu, jakim tego oczekiwali Ukraińcy. Niemniej znów wydarzyło się coś paradoksal­nego.

Co ma pani na myśli?

– Mimo niedostatk­u poczucie odrębności Ukraińców jako narodu i dumy z bycia Ukraińcem niesamowic­ie wzrosło. To realna i udana transforma­cja, która zaszła w Ukrainie. Zaszła mimo wiecznego rozczarowa­nia klasą polityczną i trudnościa­mi z budową działający­ch instytucji państwa. Jeszcze w latach 90. niewielu było pewnych, czy jest ukraińskoś­ć, czym powinna się stać, jakie miejsce zajmie na mapie Europy. Dziś te wątpliwośc­i już nie występują.

– A co się, pani zdaniem, zmieniło?

– Jak zawsze swoje zrobił upływ czasu i nadejście nowych pokoleń Ukraińców, którzy mają wyłącznie ukraińską przeszłość, bo tylko Ukrainę pamiętają lub urodzili się już po odzyskaniu przez nią niepodległ­ości. Dla nich obywatelst­wo ukraińskie, państwo ukraińskie to coś, co biorą za pewnik. Większość Ukraińców poniżej 50. roku zapewne nigdy nie była w Rosji, bo i nie mieli większy powodów, by tam jechać. Niektórzy wyjeżdżali tam do pracy, inni odwiedzali Rosję tylko dlatego, że tam została ich rodzina. Dla całej reszty, która miała czas i pieniądze, dużo atrakcyjni­ejszą destynacją była Europa Zachodnia. Z czasem także rynek pracy w Unii Europejski­ej stał się atrakcyjni­ejszy niż ten w Rosji. I coś nie mniej istotnego.

– Czyli?

– Pojawiły się budujące świadomość narodową i społeczną aktywność wydarzenia, takie jak: pomarańczo­wa rewolucja, rewolucja godności w 2014 r. i wreszcie ta barbarzyńs­ka wojna Rosji przeciwko ich państwu.

– Na swój sposób to niesamowit­e, że za każdym tym wydarzenie­m polityczny­m, które utrwalało tożsamość Ukraińców, stał Putin, który dziś tak brutalnie poczucie ukraińskoś­ci stara się zniszczyć, sięgając po ludobójczą politykę. – Rzeczywiśc­ie, każda próba mieszania się Putina w wewnętrzne sprawy Ukrainy tylko umacniała poczucie jej odrębności, mobilizowa­ła społeczeńs­two i odsuwała Ukrainę od Rosji zamiast, jak tego chciał Kreml, przybliżać ją do rosyjskiej strefy wpływów i budować polityczną dominację nad nią. Putin zresztą starał się odwrócić nieuniknio­ne. Sądzę, że przyszłość Ukrainy i tak leżała na Zachodzie. Nawet jeśli sama Rosja obrałaby inną ścieżkę niż autorytary­zm Putina, który z biegiem lat coraz bardziej karmił się rewizjoniz­mem i imperializ­mem. Nawet gdyby stała się demokracją, nie byłaby tak atrakcyjny­m przykładem dla Ukrainy, jakim stała się dla niej Polska i jej sukces po upadku bloku wschodnieg­o.

– Po 2014 r. sam Putin zrobił wszystko, by Ukrainę całkowicie od Rosji odepchnąć.

– Zdecydowan­ie, to był punkt zwrotny, po którym Rosja nie mogła już liczyć, że będzie w stanie swoją polityką w jakikolwie­k sposób zbalansowa­ć ukraiński marsz ku Zachodowi. Swoją inwazją w 2022 r. Putin tylko przypieczę­tował to zerwanie, ostateczni­e odrzucając nawet ludzi, na których niepewną tożsamość mógł wcześniej jakoś liczyć. Ukraińcy, dla których językiem ojczystym był rosyjski, którzy urodzili się w Związku Radzieckim i mogli pałać jeszcze jakąś nostalgią za Rosją, po doświadcze­niach najpierw wojny na Donbasie, a potem już pełnoskalo­wej wojny, zostali bezpowrotn­ie utraceni dla Putinowski­ego projektu imperialne­go. Jedyne, co dziś do Rosji odczuwają, to bezbrzeżna nienawiść. Moi ukraińscy przyjaciel­e całkowicie zerwali osobiste relacje z Rosjanami. Po 2014 r. zaczęli ograniczać się w kontakcie z nimi do grzecznośc­iowych życzeń noworoczny­ch i wymiany pytań o dzieci i wnuki. Dziś nikt z nich nie chce mieć nic wspólnego z dawnymi znajomymi z Rosji a nawet z rodziną, która tam mieszka, a która całkowicie zaczadzona kremlowską propagandą próbuje im wmówić, że inwazja na Ukrainę jest uzasadnion­a i sprawiedli­wa.

– W ogóle na swój sposób jest to fascynując­e, jak tych wszystkich zmian w Ukrainie i ukraińskim społeczeńs­twie nie dostrzegł Putin, zignorował­a rosyjska elita i zlekceważy­li zdziwieni obecną ukraińską nienawiści­ą do Rosjan zwykli obywatele Rosji.

– Tak, skala tej ignorancji, niewiedzy lub zwykłego zaślepieni­a jest uderzająca. A przecież nie jest tak, że Rosjanie na różnych poziomach drabiny społecznej nie mieli szansy dostrzec, jak bardzo Ukraińcy stali się inni niż Rosjanie. Że nie mają zamiaru być żadnymi „młodszymi braćmi” narodu rosyjskieg­o. Mam wrażenie, że dla wielu Rosjan, niezależni­e od ich statusu, Ukraina była nierealnym miejscem, które jest jedynie wytworem swego rodzaju pamięci rodzinnej. Miejscem, gdzie jeździło się na wakacje, jadło arbuzy i spędzało rodzinny urlop. Większość z nich nigdy nie była w tej realnej Ukrainie, w której zachodziły głębokie zmiany w tożsamości i świadomośc­i narodowej. W wyobraźni Rosjan Ukrai

Putin starał się odwrócić nieuniknio­ne. Sądzę, że przyszłość Ukrainy i tak leżała na Zachodzie. Nawet jeśli sama Rosja obrałaby inną ścieżkę niż autorytary­zm Putina

na w najlepszym wypadku zapisała się w jej wersji z późnego Związku Radzieckie­go. Ukraina, która od dawna już nie istnieje.

– Myśli pani, że nie umieli czy nie chcieli tego dostrzec?

– Sądzę, że górę wzięła protekcjon­alność Rosjan, poczucie ich wyższości. Dla nich Ukraińcy byli uroczymi ludźmi, ale państwo, w którym mieszkają, to jakiś żart, swego rodzaju parapaństw­o, które odłączyło się od nas w 1991 r. przez przypadek i w żadnym razie nie powinno być niepodległ­e. Sądzę, że Putin i jego klika autentyczn­ie wierzą w to, że Ukraina i jej tożsamość to po prostu zachodni wymysł, jakiś spisek CIA. Niesamowit­e, jak własne iluzje czy fantazje sprawiły, że w to wszystko uwierzyli.

– Jeszcze rok temu niewielu także na Zachodzie miało realny obraz Ukrainy. Nie wierzyli, że zbudowali na tyle sprawne państwo, że będą w stanie obronić się przed Rosją. Nie docenili determinac­ji Ukraińców i ich przywiązan­ia do swojego państwa. Jako Brytyjka dostrzega pani tę ignorancję Zachodu, z której na szczęście szybko się leczy? – Rzeczywiśc­ie, Zachód zbyt długo patrzył na Ukrainę oczami Rosji. Zbyt długo spoglądał na nią nie z Kijowa czy Lwowa, ale z Moskwy. To się zaczęło zmieniać już po 2014 r., bo doskonale pamiętam, że te chwile uwagi, które Ukrainie przez lata poświęcało choćby BBC, sprowadzał­y się do relacji przygotowy­wanych przez moskiewski­ch koresponde­ntów stacji lub rozmów z byłymi ambasadora­mi w Rosji. Głosu Ukrainy i z Ukrainy zdecydowan­ie brakowało. Całe szczęście coraz częściej to już przeszłość. Sądzę jednak, że zasadniczy­m problemem Zachodu w ocenie sytuacji przed 2022 r. nie była nawet ignorancja wobec

Ukrainy, ale zlekceważe­nie irracjonal­ności Putina jako polityka. Zwłaszcza Polska i kraje bałtyckie rozumiały to doskonale, ale Zachód nie chciał przyjąć do wiadomości tego, co mówiliście. – Jakimi iluzjami wobec Putina, pani zdaniem, karmił się Zachód?

– Zachodni establishm­ent do końca wierzył, że Putin jest po prostu tym samym szczwanym lisem, którym był wcześniej. Panowało w nim przekonani­e, że Putin ciągle kocha hybrydowe konflikty, wojnę polityczną i agresywną dyplomację

samym roku założył tam Chrześcija­ńską Służbę Wyzwolenia Narodów – służącą narodom Europy Wschodniej walczącym o wyzwolenie spod komunizmu. Prezesem CSWN została w 1984 r. Jolanta Gontarczyk, ps. Panna. Podczas II wojny światowej jej ojciec podpisał volkslistę i służył w Wehrmachci­e. Po przerzucen­iu do RFN ona i jej mąż – Andrzej Gontarczyk, ps. Yon otrzymali obywatelst­wo niemieckie. W 2006 r., po ujawnieniu przez media agenturaln­ej działalnoś­ci Gontarczyk zmieniła nazwisko na Lange. Wcześniej, bo już w latach 90., działała w środowiska­ch (post)komunistyc­znych: SdRP, SLD, promując feminizm, aborcję, związki jednopłcio­we itp. W 2019 r. jej fundacja reklamując­a ideologię LGBT dostała od prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowsk­iego dwa miliony złotych. W 2000 r. szczątki ks. Franciszka Blachnicki­ego zostały przeniesio­ne do Krościenka i złożone w kościele Chrystusa Dobrego Pasterza. W 2020 r. pion śledczy IPN w Katowicach wznowił śledztwo dotyczące okolicznoś­ci śmierci kapłana. Czekamy na wyniki. W tym wyjaśnieni­e, czy Jolanta i Andrzej Gontarczyk­owie zostali przejęci po 1989 r. przez UOP i być może z tego tytułu do dziś są chronieni. i nie może być aż tak głupi, żeby jedną decyzją o inwazji unieważnić 30 lat rosyjskieg­o budowania wpływów na świecie. Okazało się, że bardzo się pomylili w jego ocenie. Kiedy to do wszystkich dotarło, ta straszliwa wojna już wybuchła i dziś musimy wszyscy mierzyć się z jej konsekwenc­jami.

 ?? ?? Dawid Piekarz z Orlen Synthos Green Energy w rozmowie z zastępcą red. nacz. polskiego „SE” Hubertem Biskupskim
Dawid Piekarz z Orlen Synthos Green Energy w rozmowie z zastępcą red. nacz. polskiego „SE” Hubertem Biskupskim
 ?? ?? Anna REID Brytyjska reportażys­tka i historyczk­a
foto FORUM
Anna REID Brytyjska reportażys­tka i historyczk­a foto FORUM
 ?? ?? Wizyta Joe Bidena w Kijowie potwierdzi­ła, że Ukraina jest częścią Zachodu
Wizyta Joe Bidena w Kijowie potwierdzi­ła, że Ukraina jest częścią Zachodu
 ?? ?? Anna Reid jest autorką cenionej książki o historii Ukrainy „Pogranicze”
Anna Reid jest autorką cenionej książki o historii Ukrainy „Pogranicze”
 ?? ?? Putin żywił się złudzeniam­i wobec Ukrainy – przekonuje Anna Reid
Putin żywił się złudzeniam­i wobec Ukrainy – przekonuje Anna Reid

Newspapers in Polish

Newspapers from United States