Romana Koseckiego spojrzenie na zadanie stojące przed nowym selekcjonerem Santos musi zmienić mentalność reprezentantów
Www.usa.se.pl
– kiedyś reprezentant, potem wiceprezes PZPN, teraz kibic
Niespeł- na trzy tygodnie zostały do pierwszego meczu Biało-Czerwonych pod skrzydłami Fernando Santosa. Roman Kosecki (57 l.) opowiedział „Super Expressowi” o swych oczekiwaniach związanych z angażem Portugalczyka.
„Super Express”: – Czeka pan na debiut nowego selekcjonera z emocjami? Roman Kosecki:
– Tak, choć – szczerze mówiąc – byłem za Jankiem Urbanem i za polską opcją. Ale oczywiście Santos to trener z najwyższej półki, z gwiazd portugalskiego futbolu potrafił zbudować solidną drużynę, zdobyć z nią mistrzostwo Europy i grać ładnie w piłkę. Pytanie, czy i do polskich reprezentantów zdoła ze swym przekazem i pomysłem dotrzeć, czy zmieni ich mentalność, pozwoli im uwierzyć w siebie. – Co chciałby pan w tej mentalności zmienić?
– Żeby zrozumieli, że nie tylko wyjście z grupy na dużym turnieju jest ważne, ale zdobycie medalu na mistrzostwach Europy czy świata. Po to się gra.
– Ależ pan teraz wjechał piłkarzom na ambicję!
– A czemu nie? Mamy duży potencjał piłkarski w reprezentacji! A teraz i trenera, który jest w stanie go wykorzystać. Niech się jednak nasze reprezentacyjne gwiazdy dokładnie przyjrzą sytuacji z mundialu w Katarze. I niech do nich dotrze, że łatwo z Santosem nie będzie. Bo jeśli potrafił zrezygnować z samego Cristiano Ronaldo, to nasze gwiazdeczki – długo już w reprezentacji zasiedziałe – będą się musiały skoncentrować na grze, mocno powalczyć o swoje miejsce.
– Zamiast milczeć wymownie przez osiem sekund przed kamerą?
– Nie chcę już komentować tych wszystkich fochów naszych gwiazd. Niech lepiej zagrają wreszcie na miarę swojego potencjału, bo na razie go nie wykorzystywały.
– Dlaczego?
– Chłopaki sami sobie muszą na to pytanie odpowiedzieć. Moim zdaniem brakuje im mentalności zwycięzcy, a przy tym polotu, który miała drużyna za trenera Nawałki w EURO 2016. Byliśmy wtedy na dobrej drodze, niewiele zabrakło do wielkiego sukcesu...
– Z Santosem może się udać?
– Wierzę w to. Bo skoro na koniec mundialu w Katarze piłkarze mówili o tym, że chcą grać bardziej ofensywną piłkę, to teraz mają selekcjonera, który pomoże im te marzenia spełnić. Muszą się tylko chłopaki z nim doszlifować.
– Rewolucję mentalną pan proponuje... A czy można jeszcze
Piotra Zielińskiego przekonać do myśli, że w reprezentacji ma szansę być równie kreatywny jak w Napoli? – Na piłce w Polsce „znają się” wszyscy, więc dla Piotrka mam jedną radę: żeby nie czytał polskich mediów i nie słuchał polskich ekspertów – również mnie (śmiech). On jest świetnym piłkarzem, przekonania Roberta Lewandowskiego i spółki, że pod jego skrzydłami mogą grać o medale najważniejszych imprez co potwierdza pod skrzydłami Luciano Spallettiego. A przed meczem kadry widzę jego frustrację spowodowaną oczekiwaniami na „wielki mecz Zielińskiego”. Proszę pamiętać, że futbol to sport drużynowy, a nie indywidualny. Co z tego, że on będzie grać świetnie, gdy knocić będą inni?
Firmowe szkolenia to ważna część zawodowego życia. Kiedyś pracownicy integrowali się na wspólnym grzybobraniu. Grzybów w koszyku nie było wiele, za to kac w głowie solidny. Później pojawiły się kursokonferencje zwane też wulgarnie z literką „w” jako czwartą od przodu.
Profesjonalne szkolenia to domena współczesnych korporacji. Coraz częściej prelegentami są sportowcy. Motywacja
z ust mistrza olimpijskiego jest bardziej autentyczna, gdyż na wysiłku i wyrzeczeniach oparta. Sukces sportowy jest autentyczny, nie zależy od licznych kliknięć czy polubień. Gol to gol, rekord to rekord, a zwycięstwo to nie porażka. Kiedyś sportowców zapraszano tylko do szkół, dzisiaj biją się o nich renomowane firmy. Muzeum kojarzy nam się ze sztuką najwyższych lotów, starymi mistrzami,