Jegomość król na krypie
Sprawa zaufania, jakim Zygmunt III Waza obdarzył Sędziwoja, jawi się jako dość przykra. Alchemik, jakkolwiek rzeczywiście dobrze wykształcony, był raczej magikiem niż uczonym. Świadczy o tym choćby jego prezentacja na wawelskim dworze, w trakcie której monetę srebrną zamienił na złotą. Był to chwyt kuglarski, niewymagający wielkiej wiedzy. Pieniądz nabierał złotego odcienia w wyniku prostej reakcji chemicznej, a nie transmutacji.
Nie stawał się przez to złoty, ani nawet pozłacany. Ten oszukańczy numer był poniżej godności porządnego alchemika, a jednak Sędziwój omamił nim króla Zygmunta. Odbudową zniszczeń będących skutkiem blagi kierował nadworny architekt Jan Trewano. Dzięki niemu, a pośrednio pożarowi, renesansowa sylwetka zamku wzbogaciła się o część barokową. Także zamek w liczącej wtedy ledwie 12 tys. mieszkańców Warszawie, dokąd coraz częściej udawał się władca, i gdzie przeniosła się spora część krakowskiego dworu, coraz bardziej dostosowywał się do najnowszych architektonicznych mód. Rozbudowywano go w duchu barokowym, zdobiąc co się dało i czyniąc sylwetkę lżejszą dzięki wijącym się ozdobom. Zresztą, po kolejnej przebudowie w stylu warownym, poprzednie zmiany zlikwidowano. Prace renowacyjne na Wawelu mocno się przeciągały, zniszczenia okazały się bowiem większe, niż to się wydawało po usunięciu gruzu i wstępnych oględzinach. Król coraz częściej był w rozjazdach, a przemieszczając się krypą
(dla szybkości i sprawności podróży) po Wiśle, wywoływał sensację w mijanych wioskach rybackich, a tego nie lubił.
Krypa była dużą, otwartą łodzią o płaskim dnie, używaną do przewozu piasku, żwiru, itp. Trudno więc było w niej ukryć majestat przed zgrają ciekawskich, biegnących wzdłuż brzegu i wykrzykujących w stronę monarchy prośby i postulaty.