Zamordowała synka 15 minut po urodzeniu
Biegły stwierdził, że Alicja B. kilkakrotnie uderzyła głową dziecka o płaską powierzchnię – opisywał sędzia Paweł Spaleniak
Zdradziła swojego narzeczonego i zaszła w ciążę z przypadkowym kochankiem, ale postanowiła, że nikt nigdy o niczym się nie dowie. Przez dziewięć miesięcy okłamywała rodzinę, że ma mięśniaki na macicy, a gdy już urodziła synka, roztrzaskała mu głowę o podłogę i ukryła martwego maluszka w szafie. Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał wczoraj Alicję B. (31 l.) z Miejskiej Górki (woj. wielkopolskie) na 12 lat więzienia.
To smutna i przerażająca historia. Alicja B., chociaż była zaręczona, zdradziła narzeczonego z innym mężczyzną. Gdy zorientowała się, że jest w ciąży, zaczęła realizować swój chory plan. Wmawiała narzeczonemu i bliskim, że jest chora, czym tłumaczyła swój powiększający się brzuch. – Udawało jej się oszukiwać rodzinę, bo mówiła, że ma mięśniaki, a otoczenie nie dopytywało o szczegóły – opisywał Paweł Spaleniak, przewodniczący składu sędziowskiego z Sądu Okręgowego w Poznaniu. W internecie szukała też informacji, jak przebiega poród w domu.
Gdy w lipcu ubiegłego roku rano poczuła bóle porodowe, czekała, aż zostanie sama. Przygotowała lusterko i nożyczki. Lusterko ustawiła tak, żeby obserwować akcję porodową i widzieć, kiedy pojawi się główka dziecka. Rodziła w swoim pokoju, w tajemnicy i ciszy. Gdy maluszek był już na świecie, nożyczkami przecięła pępowinę. Chłopiec był zdrowy. Mama nie przytuliła jednak noworodka do piersi, ale roztrzaskała mu głowę o podłogę. – Biegły stwierdził, że kobieta kilkakrotnie uderzyła głową dziecka o płaską powierzchnię – mówił sędzia Spaleniak. Martwego już noworodka schowała w szafie. Jej krwawa tajemnica się wydała, bo mocno krwawiła i potrzebowała pomocy lekarza. Wezwała pogotowie. Gdy dotarła do szpitala, dla lekarzy było jasne, że przed chwilą kobieta urodziła dziecko. Do jej domu ruszył patrol policji. Funkcjonariusze długo nie mogli odnaleźć dziecka, dopiero Alicja B. pokazała im, gdzie ukryła synka. W sądzie próbowała wszystkich przekonać, że chciała urodzić dziecko w tajemnicy, ale w szpitalu i oddać je do adopcji. Sąd jej w to nie uwierzył. – Działanie oskarżonej w dniu zdarzenia nie było związane z przebiegiem porodu i wina oskarżonej nie budzi wątpliwości – uzasadniał wyrok sędzia Paweł Spaleniak. Chociaż obrońca Alicji B. wskazywał na skutki stresu pourazowego, biegły psychiatra przypominał, że stres taki pojawia się po urazie, a nie w jego trakcie.
Sąd zasądził też od Alicji B. na rzecz biologicznego ojca zabitego dziecka, który dowiedział się o synku dopiero od prokuratora, 10 tys. zł zadośćuczynienia.