ZDANIEM REDAKTORA
Pole minowe zrekonstruowane
DDziś zaprzysiężenie nowego rządu i koniec brazylijskiej telenoweli produkcji polskiej. I w całym tym zamieszaniu dziwią mnie cztery rzeczy, które na pewno przyniosą PIS więcej huku niż spokoju. Pierwsza, to pozostawienie w rządzie Zbigniewa Ziobry. Wiem, wiem, rząd mniejszościowy, inaczej się nie dało. Otóż dało się. Rząd byłby jakiś czas mniejszościowy, ale z każdym miesiącem coraz bardziej większościowy. Z każdym sondażem, z każdą rozmową tłumaczącą posłom Solidarnej Polski, jak trudno będzie rodzinie i znajomym bez stanowisk, które gwarantuje obecność w PIS. Politykom nie trzeba chyba tłumaczyć, jak to się robi. I jeżeli to kogoś oburza, to nie wie, jak działa i zawsze działała polityka. Tymczasem ambitny minister sprawiedliwości pozostanie w rządzie i PIS będzie go umacniał przed kolejnym starciem. Druga – wejście do rządu Jarosława Kaczyńskiego. Gdyby nie pozostawienie ministra Ziobry, właściwie byłoby niepotrzebne. Choć w sumie, jeżeli jako wicepremier nadal będzie chciał urzędować na Nowogrodzkiej, to kto mu zabroni?
Trzecia rzecz: Jarosław Gowin w Ministerstwie Pracy. Chyba mniej pasowałoby już do niego tylko rolnictwo, bo wtedy trzoda chlewna musiałaby z wrażenia zacząć jeść sztućcami.
I czwarta, właśnie wymiana ministra rolnictwa. Wiem, Jan Krzysztof Ardanowski głosował przeciwko ustawie futerkowej. No straszne. Pan Ziobro zrobił jednak kilka innych rzeczy, a w rządzie pozostał. Ardanowski jako minister spotykał się ze wszystkimi i zapewnił PIS oraz Kaczyńskiemu spokój na wsi, o jakim za poprzednich ministrów marzyć nie mógł. I będzie mógł tylko marzyć za kolejnych.
Kto wie, czy za pół roku do resortów, które musi nadzorować wicepremier Kaczyński, nie dojdą rolnictwo i praca...