ZALEWSKI SETA DO ŚNIADANIA
Hałas aborcyjny
SSondaże partyjne, które są ostatnio publikowane, pokazują dość zadziwiające zjawisko. Otóż mimo gorącego okresu w polityce zarówno parlamentarnej, jak i ulicznej, zmienia się zaskakująco niewiele. A w gruncie rzeczy kompletnie nic. Dlaczego? Chyba dlatego, że kwestia aborcji, która zdominowała wydarzenia ostatnich tygodni, jest tematem tyleż ekscytującym, co marginalnym. Oczywiście każdy z nas ma jakieś zdanie w tej kwestii. Ale tylko nieliczni stają się aktywnymi bojownikami którejś ze stron. Tak zwana milcząca większość stroni od sporów o aborcję, wychodząc z dość zdroworozsądkowego założenia, że dyskutowanie na ten temat jeszcze nigdy nikogo do niczego nie przekonało. Jeśli rozejrzymy się dookoła, zobaczymy że większość z nas na dźwięk słowa „aborcja” czmycha, gdzie pieprz rośnie. Zazwyczaj wygląda to tak: w zróżnicowanym ideowo gronie pojawia się temat przerywania ciąży i natychmiast temperatura spotkania rośnie. Ale po kilku chwilach okazuje się, że spór toczą jedynie dwie osoby – jedna „pro life”, druga „pro choice”. Pozostali zajmują się swoimi sprawami, toczą inne dyskusje, albo po prostu miło ze sobą spędzają czas. Ogromnej większości z nas nie chce się zwyczajnie toczyć sporu, który ze swej natury wydaje się nierozstrzygalny, więc jałowy. Wolimy zająć się innymi sprawami, pozostając zarazem przy swoim zdaniu.
Nie inaczej jest w mediach społecznościowych. Jeśli temat gdzieś wypłynie, budzi chwilową ekscytację, ale potem większość dyskutantów rejteruje, a pałeczkę przejmują aktywiści obu stron. Ci potrafią spierać się (lub wyzywać – w zależności od swego poziomu) całymi tygodniami. Ale zazwyczaj robią to już bez publiczności, która interesuje się zupełnie czym innym.
I właśnie dlatego wpływ tematu aborcji na scenę polityczną jest tak zaskakująco ograniczony. To temat bardzo głośny, ale ten hałas powodują zaskakująco nieliczni.