Napluli nam w twarz i mówią, że to dla naszego dobra
Socjolog Jan Sowa nie ma litości dla Krystyny Jandy i jej kolegów
„Super Express”: – Grono znanych i uznanych aktorów skrzętnie skorzystało z możliwości zaszczepienia się przeciwko koronawirusowi, choć w pierwszej fazie szczepieniami mieli być objęci pracownicy służby zdrowia. Wielu przekonuje, że ci aktorzy są naszym dobrem narodowym, więc należy o nich dbać jak o niepodległość. Rzeczywiście jako społeczeństwo mamy takie zobowiązania wobec naszych elit?
Dr Jan Sowa: – Dla mnie nawet bardziej bulwersujące od tego, że ci ludzie to zrobili, są próby uzasadnienia ich postępku. To naturalne, że każdy z nas boi o swoje życie i zdrowie oraz zdrowie i życie swoich bliskich. Widzimy, jak okrutna jest ta epidemia, więc nawet jestem w stanie zrozumieć, że ktoś w chwili słabości korzysta ze swoich kontaktów i po prostu się szczepi. Nie jest to czyn godny pochwały, ale można powiedzieć, że to zwykła ludzka słabość. Natomiast takie wypowiedzi, jak choćby ta prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka, która z ludzkiej słabości próbuje zrobić wartość nadrzędną, przekonując, że stało się coś dobrego, jest po prostu okropna. – Przypomnijmy: Jacek Jaśkowiak napisał, że „zasłużeni ludzie powinni być traktowani inaczej”. Janda, Zborowski czy Seweryn jego zdaniem „przez znakomite kreacje w wielu filmach w okresie słusznie minionym mieli bardzo duży wpływ na odzyskanie naszej wolności i demokracji”. – Przyznam, że to, co napisał, jest bulwersujące i odpychające. Co bowiem chciał nam pan prezydent powiedzieć? Że są ludzie lepsi i gorsi. Podważył swoją wypowiedzią podstawową zasadę społeczeństwa demokratycznego, którą jest równość. Społeczeństwa, którego on podobno broni. Ta wypowiedź pokazuje zresztą jasno, ile są warci ludzie, którym demokracja i jej obrona nie schodzą z ust. De facto z KOD wypączkował nam jakiś ZBOWID: ci ludzie uważają się za kombatantów, którzy za swoją walkę, domagają się realizacji swojego przywileju.
– To chyba zawsze był problem ogromnej części naszych postsolidarnościowych liberalnych elit, które zapomniały, że z wolnością pod ramię powinny też iść równość i braterstwo.
– Niewątpliwie to, co prezentują, to, co mówią, jak uzasadniają niesprawiedliwy dostęp do szczepionek, jest bardzo trudne do pogodzenia z wyznawanym przez nich światopoglądem liberalnym. Równość wobec prawa, równość szans to hasła, na których liberałowie budują swój dyskurs społeczno-polityczny. Okazuje się, że dla nich nie ma żadnej równości wobec prawa, żadnej równości szans. Są lepsi i gorsi. Ci, którzy mają przywilej, i ci, którzy są go pozbawieni. Nad tym nadbudowują się te ohydne dyskursy, które próbują uzasadnić, że ktoś ma prawo skorzystać ze szczepionki ratującej zdrowie i życie przed innymi. Zresztą pokazuje to jedną ważną rzecz.
– Jaką?
– Skąd się bierze paliwo dla populistycznej propagandy i antyestablishmentowej agitacji. Krystyna Janda i grono aktorów korzystający ze swojego niezasłużonego przywileju czy Jacek Jaśkowiak uzasadniający to jako ratowanie swego rodzaju nadludzi bardzo dobrze wpisują się w narrację, że elity to banda cyników, którym chodzi wyłącznie o ich własny interes. Widzimy bardzo dobrze, w jaki sposób populizm buduje się na błędach i słabościach dyskursu liberalnego. Kiedy Jaśkowiak mówi, że elity zasługują na więcej, to w odpowiedzi wyjdą Kukiz czy Ziobro i będą opowiadać o tym, jakie te elity są okropne. I szczerze? Czasami trudno z tym polemizować. – Czyli sami się podkładają?
– Z jednej strony są to ludzie i środowiska, którzy wkładają ogromny wysiłek intelektualny w obalanie antyestablishmentowego dyskursu narracji populistycznej. Z drugiej strony – podkładają się, robiąc dokładnie to, co ta narracja przypisuje elitom, czyli wykorzystywanie swojego przywileju, by mieć coś, co im się nie należy. Niesamowita jest samowywrotność narracji tego środowiska. Nieustannie robią rzeczy, które udowadniają rację drugiej strony. To zresztą pomaga populistom także w inny sposób.
– W jaki?
– Wszystkie skandale, które miały delegitymizować i ośmieszać populistycznych liderów w rodzaju Trumpa czy Kaczyńskiego, nigdzie nie odniosły skutku i nie wpłynęły na poparcie polityczne. Skandale nie mają znaczenia. Tak zwany przeciętny człowiek uważa bowiem, że cała klasa polityczna jest zepsuta. Jedni są warci drugich i wolimy naszych degeneratów moralnych niż tych drugich.
– Słyszę jednak, że część tych, którzy skorzystali ze szczepionek spod lady, jest w grupie ryzyka: są w podeszłym wieku, mają współwystępujące choroby.
– No tak, ale to nie jest powód, dla którego akurat to oni uzyskali dostęp do szczepionek. To, podobnie jak przekonanie o wyjątkowości elit, próba racjonalizacji tego wszystkiego. Podobnie zresztą jak próba przekonania nas, że byli jakimiś ambasadorami szczepień, o których nikt nic nie słyszał, dotąd nie ujrzało to światła dziennego. Przyznam szczerze, że to tak, jakby ktoś napluł nam w twarz. Nie dość, że wykorzystali swoją pozycję, to jeszcze próbują nas obrażać, mówiąc, że było to zgodne z jakimiś wartościami i dla dobra społecznego.
– Niejednemu cała ta sytuacja ze szczepionkami przeciw koronawirusowi przypomniała film „Titanic”. Gdy transatlantyk tonął, miejsc w szalupach wystarczyło tylko dla najbogatszych pasażerów z górnych pokładów. Biedota podróżująca na najniższych pokładach była skazana na śmierć w oceanie. Można by powiedzieć, że zawsze tak było, więc co możemy z tym zrobić?
– Oczywiście, jest to jakaś stała cecha powszechnie występująca w różnych społeczeństwach ludzkich, by zapewnić sobie z pozycji, którą się ma, dostęp do dóbr deficytowych i wykorzystać je we własnym egoistycznym interesie. Pojawia się jednak pytanie, co wobec tego robimy? Jaką postawę wobec tego przyjmujemy? Czy traktujemy to jako okoliczność, z którą trzeba walczyć, i zło, które trzeba eliminować? Czy też próbujemy uczynić z tego jakąś cnotę? Widać, że część elit idzie w tym drugim kierunku. Robienie cnoty z występku to coś okropnego. Gdyby to robili konserwatyści, którzy otwarcie odwołują się do dyskursu postarystokratycznego i mówią, że w społeczeństwie jest hierarchia, której trzeba przestrzegać; że są lepsi i gorsi, to byśmy się nie dziwili. Ale kiedy mówią to ludzie, którzy podobno wyznają liberalny światopogląd, jest to, delikatnie mówiąc, rozczarowujące.
Z jednej strony są to ludzie i środowiska, którzy wkładają ogromny wysiłek intelektualny w obalanie antyestablishmentowego dyskursu narracji populistycznej. Z drugiej – podkładają się robiąc dokładnie to, co ta narracja przypisuje elitom, czyli wykorzystywanie swojego przywileju, by mieć coś, co im się nie należy