ZANDBERG RAZEM!!! Śmiercionośne oszczędności
GGdzie najczęściej zakażamy się koronawirusem? W pracy. Oficjalnie przyznał to właśnie minister zdrowia. Jedyne rozwiązanie, jakie przyszło do głowy panu ministrowi, to apel, żeby przejść na pracę zdalną. Niestety, nie da się zdalnie upiec chleba czy przenieść paczek w magazynie. Ale to nie znaczy, że nic nie da się zrobić. Są dwie drogi walki z epidemią: zdecydowane wygaszanie ognisk albo krótki, ale za to prawdziwy lockdown. Prawdziwy – bo mało rzeczy tak zaszkodziło walce z wirusem jak nazywanie lockdownem każdego ograniczenia w działaniu tej czy innej branży. Pierwsza droga jest tańsza, ale wymaga egzekwowania zasad. Kluczowe jest zgłaszanie wszystkich zachorowań. Ludzie nie mogą chodzić do pracy, jeśli podejrzewają u siebie chorobę. Firmy, w których są ogniska zakażeń, muszą być szybko identyfikowane i zamykane. Niestety, ten system w Polsce nie działa. Polacy nie zgłaszają choroby, bo się ich do tego zniechęca. Kwarantanna oznacza obniżkę pensji o jedną piątą, bo tyle dostaje się na zwolnieniu. Nie trzeba być Einsteinem, żeby przewidzieć, jakie to da efekty. Wielu chorych nie stać na to, żeby stracić te kilkaset złotych, więc udają sami przed sobą, że „to tylko przeziębienie”. Rok temu ostrzegaliśmy rząd, że stawianie ludzi przed wyborem: odpowiedzialność za innych czy pieniądze na czynsz, nie skończy się dobrze. Bezskutecznie.
Bulwersują nas wszystkich informacje o firmach, które zniechęcają do testów. Ale na co liczyć w prywatnej firmie, skoro państwo zachowuje się podobnie? Posłanka Zawisza w piątek interweniowała na Poczcie
Polskiej. Listonosze dostali tam pismo, które da się streścić do zdania: „Jeśli będziecie często brać L4, stracicie pracę”. W szczycie epidemii listy mają roznosić kaszlący listonosze. Pozostawiam domyślności Czytelników „Superaka”, jak to wpłynie na liczbę zakażeń. Rzecznik PIS stwierdził ostatnio, że rząd nie ma magicznej różdżki, którą może machnąć, by liczba zakażeń spadła. Tu nie potrzeba magicznej różdżki. Wystarczą rozsądek i traktowanie zagrożeń w miejscu pracy poważnie. Rozwiązanie jest gotowe od roku. Wtedy złożyliśmy projekt 100% chorobowego na czas epidemii. Rząd tę propozycję odrzucił. Dlaczego? Bo środowiska biznesowe nie chciały rozpuścić pracowników. No to ich nie rozpuszczono. Mamy za to morze trupów. Wielu z tych ofiar można było uniknąć. Bo Polaków zabija nie tylko koronawirus, ale też absurdy, takie jak zachęcanie ludzi, żeby chodzili do pracy pomimo choroby. Koronawirus tylko bezlitośnie te absurdy odsłonił. Mechanizm zbudowany tak, żeby dbać o zyski właścicieli firm, w czasie epidemii zachęca do działania na niekorzyść całego społeczeństwa. A rachunek za te „oszczędności” płacimy w zgonach.