ROZBILI SIĘ, a on zasnął
przypuszczała, że po ich otwarciu zobaczy tak przerażający widok. Już w przedpokoju natknęła się na zwłoki męża. Dalej nie zaglądała. Wiedziała, co tam zastanie. 16 lat jej życia właśnie obróciło się w pył.
Z Bogdanem C. poznali się w 1992 r., już trzy miesiące później stanęli na ślubnym kobiercu. Po roku na świat przyszedł Kamil. Ten fakt zamiast scementować małżeństwo, stał się początkiem problemów w związku. Czuły, szarmancki mąż zmienił się wówczas nie do poznania. Zaczął zaglądać do kieliszka, do domu przynosił coraz mniej pieniędzy, bo większość przepijał. Iwona C. cierpliwie znosiła jego wybryki, próbowała ratować rodzinę. W 1996 r. urodził się Pawełek, ale jego narodziny nie wpłynęły znacząco na zmianę zachowania jego ojca. Dwa lata później po raz pierwszy podniósł rękę na żonę. Kobieta wezwała policję, a jej małżonek salwował się ucieczką z mieszkania przez okno. Wówczas pierwszy raz próbował popełnić samobójstwo, ale krawat, na którym chciał się powiesić, nie wytrzymał jego ciężaru. Iwona zagroziła, że jeżeli Bogdan jeszcze raz ją uderzy, odejdzie od niego.
Do stosowania przemocy mężczyzna już się więc nie posunął, ale zaczął urządzać małżonce dzikie awantury. Stał się chorobliwie zazdrosny, podejrzewał ją o liczne romanse. Iwona C. tkwiła w tym małżeństwie ze względu – jak później tłumaczyła – na dobro dzieci. Przez moment wydawało się nawet, że dla ich związku nastały lepsze czasy. Bogdan przestał pić, a na świecie pojawił się Kubuś. Jednak mimo chwilowej poprawy kryzys w relacjach małżonków ciągle się pogłębiał. Kilkudniowe rozstanie, w trakcie którego doszło do dramatu, miało być punktem zwrotnym. Albo się rozwiodą, albo zaczną nowe, lepsze życie. Tak tragicznego finału Iwona C. się nie spodziewała. – Byłoby lepiej, gdyby mnie zabił zamiast dzieci – mówiła po pogrzebie swoich pociech. wpadł do rowu przy ul.
Trzech pijanych jak bela Ukraińców zatrzymali w czwartek policjanci z Nadarzyna. Gdy patrol przyjechał na miejsce zgłoszenia, zastał ich busa w rowie. Mężczyźni siedzieli w środku auta i nie byli w stanie o własnych siłach wyjść z pojazdu. I nie dlatego, że byli ranni… „Trzej muszkieterowie” byli tak pijani, że jeden po prostu zasnął we wraku. Bus pionowo wpadł do rowu przy ul. Pruszkowskiej. – Przed godz. 1 otrzymaliśmy informację o nietrzeźwym kierowcy.
Na miejscu policjanci zastali samochód marki Peugeot. Trudno było ustalić, kto prowadził pojazd, więc wszyscy trzej panowie zostali zatrzymani – powiedziała asp. szt. Edyta Bednarczyk z policji w Pruszkowie.
Trzech muszkieterów wjechało busem do rowu