Www.usa.se.pl
Rywalizacja w programie „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami” dobiega konca. Wkrótce poznamy zwyciezka pare kolejnej edycji . Dlaczego Iwona Pavlovic uwaza ja za przełomowa, któremu z uczestników udało sie tej jesieni podbic serce jurorki, i jak za
– Finał „Tanca z gwiazdami” zbliza sie juz wielkimi krokami, czas wiec na podsumowanie. Lubi pani nadawac nazwy poszczególnym edycjom. Jaka jest ta?
– Mogłabym ją nazwać przełomową albo historyczną, ito zdwóch powodów. Pierwszym jest oczywiście udział Jacka Jelonka. Po raz pierwszy wtym programie tańczy para jednopłciowa, ale wyjątkowy jest też dla mnie udział Wiesia (Wiesław Nowobilski – red.). Jest on oczywiście widzom dobrze znany jako kierownik budowy w programie „Nasz nowy dom”, ale nie był dotąd częścią show-biznesu, to po prostu normalny, fajny facet, dlatego nazwałam go „przedstawicielem ludu” (śmiech). Taka osoba również pojawiła się w „Tańcu z gwiazdami” po raz pierwszy. Obaj panowie zresztą zostali odebrani przez widzów bardzo pozytywnie. Wprzypadku pary jednopłciowej produkcja sporo ryzykowała, bo wcale nie jest takie oczywiste w naszym kraju, jak zostanie przyjęta, ale udało im się zachwycić widzów. Myślę, że to zasługa nie tylko osobowości samego Jacka, lecz także jego tanecznego partnera Michała Danilczuka, tego, z jakim smakiem i wdziękiem się prezentują, i jak tańczą. To zadanie wymagało klasy, wyczucia i mądrości. Michał to ma.
– Który z uczestników okazał sie dla pani najwiekszym zaskoczeniem tej edycji?
– Wskazałabym chyba Wiesia. Nie da się go nie lubić, choć oczywiście w swoich ocenach nie kieruję się sympatiami. Muszę jednak powiedzieć, że zaskoczył mnie na parkiecie, bo trzeba przyznać, że ma dość duże poczucie rytmu, mimo że nie ma postury typowego tancerza. Często zresztą powtarzam na swoich szkoleniach, że wdzięk i lekkość w tańcu wbrew pozorom nie mają nic wspólnego ze wzrostem czy naszymi kilogramami. Każdy może odnaleźć wsobie ten dryg. Iwiesio go ma. A do tego jest w tym wszystkim taki uczciwy i naturalny. Nic dziwnego, że nie tylko ja go polubiłam, lecz także widzowie.
–W programie zyskała pani przydomek „Czarna Mamba”, nie tylko przez miłosc do czerni, lecz takze bezkompromisowe oceny. Nigdy nie boi sie pani mówic tego, co mysli, choc nie wszystkim sie to podoba. Skad w pani ta siła?
– To chyba kwestia genów, bo trudno się tego nauczyć. Jedni mają tę odwagę, inni nie. Ja tę szczerość wyniosłam z domu. Tata już co prawda nie żyje, ale jeśli chodzi o mamę, to zawsze była szczera, bezpośrednia. Bije od niej niezwykła dobroć, nigdy nie oszukuje i tego też mnie uczono. Zależy mi jednak na tym, aby ta moja prawdomówność nie była brutalna. Nie chodzi o to, by kogoś ranić. Nie oceniam danej osoby, a jedynie to, co robi. Skupiam się wyłącznie na tańcu, wynika to zresztą z etyki zawodowej, bo tak właśnie ocenia się na turniejach. Pewnie zresztą właśnie dlatego, że od lat sędziuję zawodowo, kwestie techniczne przychodzi mi oceniać bardzo łatwo.
– Rywalizujace w programie gwiazdy nie zawsze jednak ze spokojem reaguja na krytyke. Takie sytuacje robia jeszcze na pani wrazenie?
– Tak, choć czasem mnie dziwią. Zdarzało się zresztą, że niepogodzony z moją oceną uczestnik konfrontował się ze mną bezpośrednio, by powiedzieć, co otym myśli (śmiech). Rozumiem jednak, że to są emocje. Te po występie są zawsze bardzo duże. Sama zresztą w młodości znalazłam się kiedyś po drugiej stronie. Gdy podczas jednego z turniejów nie udało mi się wygrać tylko ze względu na ocenę jednego jurora, podeszłam do niego później rozżalona i wykrzyczałam mu, że musi sobie kupić większe okulary, bo najwyraźniej źle widzi! Oczywiście nie jestem ztego dumna, ale gdy po latach się spotkaliśmy, ów sędzia przyznał, że świetnie mnie rozumiał, bo sam kiedyś tańczył izna te emocje. Dlatego nie obrażam się, gdy ktoś jest na mnie zły, bo wiem, co może czuć, i staram się podchodzić do tego zdystansem.
– Tuz po finale „Tanca z Gwiazdami” czeka pania jeszcze jedna wyjatkowa okazja, pani 60. urodziny. Wie juz pani, jak je uczci?
– Z początkiem listopada wylatujemy do Stanów, gdzie zamierzamy zwiedzać Wschodnie Wybrzeże. Tak akurat wypada, że będę świętować swoje urodziny w Orlando na Florydzie. Cieszę się na to, tym bardziej że będę tam w towarzystwie znajomych i rodziny, więc będzie nie tylko ciepło i przyjemnie, lecz przede wszystkim będę w gronie bliskich mi osób.
– Przywiazuje pani wage do takich okragłych rocznic?
– Lubię celebrować różne wydarzenia, bo uważam, że w życiu trzeba nie tylko skupiać się na obowiązkach dnia codziennego, lecz także umieć znaleźć czas na świętowanie. Okrągłe, 60. urodziny to z pewnością jedna z tych okazji, które trzeba uczcić, choć przyznam, że ta liczba robi na mnie ogromne wrażenie! Zadziwia mnie, że to aż tyle! Wgłowie wciąż mam góra 30 lat (śmiech). Mama powiedziała mi kiedyś, że ciało się starzeje, ale dusza nie, i chyba coś w tym jest! Wiele się już w moim życiu wydarzyło, ale nie zamierzam się na razie zatrzymywać. Wmoim życiu ciągle coś się dzieje i to mnie wnim zachwyca. Co prawda moja mama namawia mnie, bym wreszcie trochę zwolniła, osiadła już wjednym miejscu i zaczęła wreszcie odcinać kupony od tego, na co przez całe życie pracowałam, ale to chyba nie w moim stylu. Dużo za mną, ale mam nadzieję, że i przede mną. Ciągle jestem łakoma na życie.
PON. 15.05 POLSAT