ZABIŁ ZABIZABIŁ Marlene, BO GO NIE CHCIAŁA? Tajemnice zabrał ze
SŁAWOMIR NIE ZDAZYŁ WYZNAC, DLACZEGO ZABIŁ UKOCHANA
Choc od tragicznych wydarzen mineło juz dziewiec lat, to wciaz budza emocje i rodza pytania, na które nie ma odpowiedzi. W pazdzierniku 2013 r. zagineła matka dwóch dziewczynek, Marlena T. (22 l.) z Mezenina koło Sniadowa (woj. podlaskie). Po trzech dniach poszukiwan ciało młodej kobiety odnaleziono na skraju wioski. Miejsce ukrycia zwłok wskazał sledczym m i e s z - k a j a c y w sasiedniej wiosce Sławomir D.
( 30 l . ) .
Został zatrzymany, ale nigdy nie wyjawił motywu zbrodni, nie stanał przed sadem i nie doczekał sie sprawiedliwej kary.
30-letni Sławek z Radgoszczy pod Śniadowem niedaleko Łomży zmarł w niejasnych okolicznościach w celi przed zakończeniem śledztwa. Trafił do aresztu tymczasowego pod zarzutem zabójstwa. Nic nie wskazywało, żeby mężczyzna mógł posunąć się do zbrodni. Jego znajomi wiedzieli, że od dłuższego czasu podkochiwał się w młodszej oosiem o osiem lat Marlenie. Niemal codziennie pokonywał 10 km, by odwiedzić ją w domu rodzinnym w Mężeninie. Przywoził wybrance kwiaty, prawił komplementy, zabierał na imprezy, aż wreszcie zaproponował jej małżeństwo! Nie przeszkadzało mu, że jego wybranka wychowuje dwie córeczki z poprzedniego, nieudanego związku. Obiecywał, że będzie dbał o dziewczynki jak o własne. Nie zapominał o nich, obsypywał prezentami, rozmawiał.
Marlena dosyć obojętnie przyjmowała zaloty Sławka. Otwierała przed nim drzwi domu, spędzała z nim czas, parzyła herbatę i podawała ciasteczka, a od czasu do czasu dawała się nawet zaprosić na spacer czy spotkanie towarzyskie. Nie czuła się jednak zakochana, nie planowała z nim swojej przyszłości. Traktowała zalotnika jak kolegę i nieszkodliwego natręta.
Aż nadszedł ten tragiczny dzień. Wieczorem, 29 października 2013 r., Marlena zostawiła córki pod opieką babci i wybrała się na dyskotekę. Do domu już nigdy nie wróciła…
Poszukiwania 22-latki trwały trzy dni. Zaczęła rodzina, potem włączyły się służby. Przeczesywanie okolicy nie dawało rezultatów. Nieoczekiwanie pracę śledczym i ratownikom ułatwił Sławomir D. Mężczyzna zadzwonił do komisariatu policji i wyznał straszliwą prawdę. Targany wyrzutami sumienia 30-latek przyznał się do zabójstwa ukochanej iwskazał i wskazał miejsce, wktórym w którym ukrył zwłoki Marleny – leżały zamaskowane gałęziami w rowie pod nasypem kolejowym niedaleko Śniadowa. Jeden ze śledczych mówił, że mężczyzna swoim czynem jakby chciał udowodnić, że Marlena albo będzie jego, albo niczyja…
Już pięć godzin później morderca trafił na policyjny dołek. Prokuratura rozpoczęła śledztwo, próbując zebrać dowody winy Sławomira. Pierwsze przecieki po oględzinach ciała Marleny wskazywały, że została także zgwałcona. Ostatecznie sekcja zwłok wykluczyła ten trop.
Śledztwo toczyło się jeszcze przez całą zimę 2013 i wiosnę 2014 r. Przez ten czas Sławomir D. siedział w areszcie śledczym w Czerwonym Borze, w miejscu dawnej jednostki wojskowej, gdzie w stanie wojennym działał ośrodek internowania. Jednak nie stanął przed obliczem sądu, nie odparł zarzutów. Młody człowiek nieoczekiwanie zmarł w celi 27 maja 2014 r. – Sekcja zwłok wykazała, że przyczyna jego zgonu była naturalna – informowała wtedy Prokuratura Okręgowa w Łomży.
Ze względu na śmierć podejrzanego śledztwo w sprawie zabójstwa Marleny zostało umorzone. To tylko wzmogło wątpliwości.
Rodzice Sławka – mama Bożena (55 l.) i o dziewięć lat starszy tata Stanisław – od początku nie wierzyli w winę syna.