Jeden zabójca zamiast zamachu
Tłum nie ruszył sie z ulic Dallas. Kobiety i mezczyzni płakali, podczas gdy młodsi Amerykanie gotowali sie do rozerwania strzelca na strzepy.
Lee Harvey Oswald został aresztowany jeszcze zanim samolot prezydencki opuscił Dallas. Oskarzono go o zabójstwo, a on wszystkiemu zaprzeczył. „To tylko kozioł ofiarny” – myslało potem wielu ogladajacych wieczorne wiadomosci NBC (w konserwatywnym
Teksasie czesciej telewizji CBS (przeznaczonej dla mniej wymagajacych obywateli).
Oswald został ujety dlatego, ze był pracownikiem składu podreczników – budynku, na którego szóstym pietrze znaleziono karabin i skad prawdopodobnie padły strzały. Za jego wina przemawiały jedynie „lewackie” poglady. Ale chcacy osiedlic sie na Kubie ateista raczej nie miałby nic przeciwko
„lewicujacemu” JFK. Czy wiec naprawde go zabił? Jego wina do dzisiaj budzi watpliwosci, tym bardziej, ze sam zginał dwa dni po zamachu, zastrzelony w budynku policji przez Jacka Ruby’ego, własciciela klubu nocnego. W ten sposób sprawie ukrecono łeb. Nie doszło do procesu Oswalda, ale przez to, a moze raczej dzieki temu dla Ameryki miał pozostac winnym zamachu. Niespełna rok pózniej komisja do zbadania zabójstwa Kennedy’ego (Komisja Warrena) potwierdziła w raporcie, ze Oswald działał bez niczyjej inspiracji, „niechetny USA i niezadowolony z zycia”, za to „dazacy do sławy”. Nie wskazywało na to nic w jego zachowaniu po ujeciu. To był tylko zmyslony argument swiadczacy na rzecz winy strzelca majacego „radziecka zone”.