SPRZATAŁ DZIAŁKE SPŁONAŁ WOGNISKU N
ieszczesliwy wypadek – uznali sledczy, którzy badali tragiczna smierc Janusza S. †64
( l.) z Lubartowa. Mezczyzna zginał podczas prac ogrodowych przy domku letniskowym nad Jeziorem Sciegiennym – zemdlał nagle i wpadł w pryzme płonacych lisci. – Zginał w miejscu, które ukochał – wspominali wzorowego działkowicza koledzy.
Do tragedii doszło na terenie działki letniskowej położonej kilkadziesiąt metrów od brzegu Je zio r a Ś ciegie nn ego. To ide a lne m iejsce d l a tyc h, kt ór z y s z ukają odpoczy nku i spokoju. Na początku lat 90. powstało przy nim małe osiedle domków letniskowych. Dla Janusza S., byłego dyrektora MOSIR w Lubartowie, był to wręcz drugi dom. Bardzo dbał, aby jego działka z okazałą d ac zą na koń cu u l i czki był a zaw s z e z adbana. – U niego nawet źdźbła traw musiały rosnąć w jednym kierunku. Wspaniały gospodarz i pomocny kolega – sąsiedzi mężczyz ny byli naprawdę ws t rzą ś nięc i . Do zdarzenia doszło najpewniej rano. B yło po go d z . 10, kiedy ci ało Janusza S. znalazł znajomy i pow iado m i ł p olic j ę. Ja nu sz S. był poparzony. Prawdopodobnie wpadł w ognisko, które rozpalił w sąsiedztwie domu. Upadł na nie plecami, a potem próbował się ratować, zrzucając z siebie płonącą odzież razem ze spaloną skórą. Stracił przytomność i już jej nie odzyskał. W czasie śledztwa wykluczono udział osób trzecich w tym zdarzeniu. Nieszczęśliwy wypadek, który nie powinien był się zdarzyć. – Janek miał jeszcze t yle rze czy do zrobi eni a na swej działce. Planował już na trzy lata wprzód – mówią sąsiedzi. – Ogród, obejście i sam dom to popis gospodarności, drugiego takiego nie było. Serce pęka z bólu – dodają.